Rano są nauczycielami, wieczorem pracują w restauracjach. Nauczyciele szukają dodatkowych fuch, by dorobić

Wielka moc nauczycieli Trwa kampania przedwyborcza. Partie polityczne obiecują sowite podwyżki dla nauczycieli, sięgające nawet do 30 proc. ich uposażenia. Tymczasem wielu belfrów nie oglądając się na polityków, dopytuje w sieci o możliwość dodatkowej pracy po zakończeniu zajęć w szkole. Niektórzy dorabiają w korporacjach, inni ciągną trzy etaty, by godnie zarabiać i spełniać swoje marzenia. Najpierw praca w szkole, a po pracy kolejna praca — zaznaczają.

W ubiegłym tygodniu rozpoczął się nowy rok szkolny. Zdaniem wielu nauczycieli, oprócz spraw związanych z nauką, powrócił także temat niskich płac w oświacie. Na popularnej w mediach społecznościowych grupie zawodowej, którą obserwuje kilkadziesiąt tysięcy osób związanych ze szkolnictwem, padają liczne pytania o możliwość dorobienia do pensji poza tradycyjnymi korepetycjami. Starsi nauczyciele podpowiadają swoim młodszym kolegom o swoich doświadczeniach w innej pracy, dzielą się również informacjami o ewentualnych wynagrodzeniach.

Wynagrodzenie nauczycieli. Szukają dodatkowych zajęć, by dorobić

„Czy komuś udaje się godzić pracę w szkole i w jakimś sklepie lub na stacji benzynowej?” – zapoczątkowała kilka dni temu nową dyskusję jedna z nauczycielek. Wiele osób poszukujących pracy przyznaje wprost, że to jest żenujące, aby osoby w tym zawodzie musiały dorabiać, żeby zarobić jakieś normalne pieniądze na życie.

„Godzę pracę z korepetycjami — od września z korków będę miała główne źródło dochodów. Pensję szkolną traktuję jako kieszonkowe” – napisała jedna z nauczycielek. „A ja mam etat w normalnej firmie i dorabiam w szkole” – dodała druga. Jedną z popularnych opcji, którą polecają sami nauczyciele, jest praca w kilku szkołach, ale na część etatu w każdej z nich. Ich zdaniem taka forma współpracy z kilkoma szkołami opłaca się, gdyż można zarobić tyle, ile wynosi dobre wynagrodzenie w korporacji.

Padło też wiele podpowiedzi, niektóre z nich mogą zaskakiwać. Niektórzy obawiają się, czy da się tak pracować na dłuższą metę. Pani Agnieszka pracuje jako nauczycielka w przedszkolu, a popołudniami zaczyna drugą pracę jako niania. Swoją drugą pracę opisuje również pani Anna. „Pracowałam w przedszkolu na pełen etat plus w weekend sklepy elektroniczne — jako merchandiser lub promotor”. Przestrzega jednak inne nauczycielki, że dodatkowe pieniądze zdobywa się kosztem zdrowia.

Najpierw pracują w szkole, później jadą dorabiać w korporacji

W podobnym tonie wypowiada się pani Barbara. „Ja pracuję w szkole na cały etat i w korporacji na pół. Jest dosyć ciężko” — informuje. Czytając kolejne wypowiedzi nauczycieli można odnieść wrażenie, że niektórzy z nich pracują od rana do nocy i w weekendy.

„Pracuje w szkole specjalnej na cały etat plus nadgodziny. Robię etiudy teatralne raz w tygodniu w przedszkolach i szkołach. Dodatkowo kilka godzin w tygodniu pracuje jako terapeutka w domu seniora” — czytamy wpis kolejnej nauczycielki. Wiele komentarzy brzmi niemal podobnie. „Etat w szkole plus praca zdalna”. „Ja pracuje na dwa etaty, ale ten drugi mam 100 proc. zdalnie. Nie jest lekko, ale dzięki temu realizuję moje marzenia” – zaznacza. Kolejne przykłady również nie napawają optymizmem.

„Etat w przedszkolu z dziećmi i 1/4 etatu w KFC” – to kolejny wpis o dodatkowych zajęciach. Jedna z pań pracuje w przedszkolu osiem godzin dziennie i dorabia w sklepie. „U mnie różnie bywało. Etat nauczyciela w przedszkolu plus terapia pedagogiczna — pięć godzin plus kurator sądowy” — przyznaje kolejna.

Nauczyciele pracują poniżej swoich kwalifikacji. Długa lista dodatkowych zawodów

Lista zawodów, w których dorabiają nauczyciele, jest długa. Oprócz pracy restauracjach, domach seniorów czy pracy biurowej wykonują inne, niemającego nic wspólnego z ich wykształceniem profesje. „Ja oprócz pełnego etatu w szkole zajmuję się wypiekami ciast. Piekę na potęgę” — zaznacza jedna z pań. Niestety, część osób pracuje poniżej swoich kwalifikacji, przyjmując np. oferty sprzątania biur.

Zdaniem ekspertów nauczyciele dorabiają, bo muszą, a nie chcą. Wielu z nich nie ma innego wyjścia, jak tylko po pracy w szkole jechać do drugiego pracodawcy. – Praca na dwa etaty najczęściej podyktowana jest niewystarczającymi przychodami. Do tego dochodzą codzienne, coraz wyższe wydatki niemal w każdej sferze życia — twierdzą.

Sytuacja na rynku sprzyja dodatkowej pracy. Firmy zatrudnią każdego do współpracy

Obecna sytuacja na rynku pracy sprzyja nauczycielom, którzy szukają dodatkowego źródła dochodu. Firmy nie mogą zapełnić wakatów, mimo iż non stop, poszukują rąk do pracy. Wielu pracodawców jest gotowych przyjąć każdego pracownika bez zaglądania w życiorys. Jeśli nikt się nie zgłasza na dane stanowisko, rekruterzy przyjmują chętnych do współpracy na pół czy ćwierć etatu. Niektórzy nauczyciele przyznają, że dumę już dawno schowali do kieszeni, a za kilka godzin dodatkowej pracy dziennie mają drugą pensję, która jest równa tej nauczycielskiej.

Specjaliści od rynku pracy zwracają uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny aspekt. Coraz częściej w nauczycielskim gronie mówi się nie tylko o możliwości dorabiania, ale i o zmianie zawodu. – W kontekście przebranżowienia gra toczy się oczywiście o wyższe lub znacznie wyższe zarobki, ale też zupełnie inny charakter pracy — mówi Maja Gojtowska, konsultantka procesów HR.

Jej zdaniem dobrze widać to na przykładzie nauczycieli, którzy w ostatnich latach coraz chętniej przekwalifikowali się nie tylko po to, by zarabiać więcej, ale też pracować na innych zasadach — zdalnie/hybrydowo, a nie tylko stacjonarnie, czy w innych warunkach — w biurze, nie w szkole, kontaktując się ze współpracownikami i klientami biznesowymi, a nie z uczniami i rodzicami.

– Decyzja dotycząca kierunku przebranżowienia jest bardzo indywidualna i powinna wypływać nie tylko z chwilowej mody, ale również unikalnych kompetencji czy talentów kandydata. Z roku na rok duży odpływ pracowników obserwujemy z polskiego szkolnictwa. Nauczyciele świetnie odnajdują się w pracy jako rekruterzy, handlowcy, marketerzy czy specjaliści ds. tworzenia treści — dodaje Maja Gojtowska.

Nic za darmo. Pracują kosztem swojego czasu

Zdaniem dr Marka Szopskiego, socjologa z Uniwersytetu Warszawskiego każdy z nas chce więcej zarobić, podobny cel mają też nauczyciele. Wynika to z faktu, że jedna pensja nie zaspokaja ich codziennych potrzeb. Wykładowca przestrzega jednak, że nie ma nic za darmo. – Podejmując się dodatkowej pracy nauczyciele płacą swoim czasem. A to najczęściej powoduje na dłuższą metę różnego rodzaju konsekwencje — mówi dr Szopski.

Potwierdza to pani Anna, nauczycielka języka polskiego w jednej z warszawskich podstawówek. Od poniedziałku do piątku pracuje w szkole. Trzy dni w tygodniu po pracy jedzie do drugiego pracodawcy, gdzie pracuje jako korektor tekstów. W soboty zaś udziela korepetycji.

Z kolei jej mąż Jacek jest nauczycielem WF-u w innej stołecznej podstawówce. Po lekcjach w szkole trzy razy w tygodniu prowadzi zajęcia w klubie piłkarskim z młodymi adeptami futbolu. Od października dojdą mu jeszcze dodatkowe zajęcia lub mecze, w soboty lub niedziele najczęściej odbywają się spotkania stołecznej ligi młodzieżowej.

– Owszem, zarabiamy cztery pensje i na wszystko nam wystarczy, ale to wszystko odbywa się kosztem naszego wspólnego czasu. Całe dnie spędzamy w biegu, gdzieś poza domem. Jesteśmy taką telefoniczną rodziną, cały czas musimy być na łączach. Wydzwaniamy dziennie po kilkanaście razy do siebie, żeby mieć ze sobą jakiś kontakt. W tygodniu, jeśli nic nagłego nie wyskoczy, mamy dla siebie całą wolną niedzielę — mówi pani Anna.

Источник

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *