Ponad 400 pracowników Walcowni Rur „Andrzej” w Zawadzkiem otrzyma wypowiedzenia. Ale hutnicy nie zamierzają się poddać. Są zdeterminowani, by walczyć o swoje miejsca pracy. Zapowiedzieli, że 4 czerwca wyjdą na ulice, aby zaprotestować.
Wszyscy pracownicy Walcowni Rur "Andrzej" otrzymają wypowiedzenia (East News)
Walcownia Rur „Andrzej” to miejsce pracy dla 435 osób, co czyni ją jednym z większych pracodawców w powiecie strzeleckim (woj. opolskie). Wielu pracowników to członkowie tych samych rodzin, co dodatkowo potęguje skutki decyzji o zwolnieniach.
To był szok. Poszliśmy na spotkanie z zarządem i dowiedzieliśmy się, że zamkną zakład – mówi w rozmowie z dziennikiem Dariusz Brzęczek, przewodniczący Solidarności w Alchemia S.A.
Dodaje, że choć pracownicy zdawali sobie sprawę z pogarszającej się sytuacji spółki, nie spodziewali się, że zarząd podejmie tak drastyczną decyzję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Stać Cię na marzenia, czyli kredyt, leasing i najem od Volkswagen Financial Services Polska
Zarząd spółki podjął decyzję o rozpoczęciu procesu likwidacji oddziału. Jako powody podaje nierentowność biznesu i przestarzały sprzęt do pracy.
– Decyzja o likwidacji została podjęta ze względów ekonomicznych. Proces likwidacji potrwa do końca września. Możemy zapewnić, że planujemy wypłaty odpraw – wyjaśnia w rozmowie z „Faktem” Anna Janocha, rzeczniczka prasowa Grupy Kapitałowej Boryszew.
Przedstawiciele firmy mają 20 dni na wypracowanie warunków zwolnień razem z pracownikami. Jest to szczególnie trudne dla tych, którzy pracowali w zakładzie nawet 35 lat. – W najgorszej sytuacji są pracownicy, którzy pracują tu od ukończenia szkoły. Dla osób 50 plus to duże wyzwanie wiążące się z traumą – przyznaje Brzęczek.
Zobacz także:
Kolejne zwolnienia grupowe w Polsce. Teraz znana sieć spożywcza
Niektórzy już szukają nowego zajęcia, inni liczą na emeryturę pomostową, czyli emeryturę przysługującą osobom wykonującym prace w szczególnych warunkach – czytamy w dzienniku.
„To tragedia dla tysięcy osób”
Elżbieta Derda zaczęła pracę w zakładzie w 1987 r. – Mówi się o zwolnieniu ponad czterystu osób, ale będzie to tragedia dla tysięcy osób. Bo pracowały tu całe rodziny – przyznaje w rozmowie z „Faktem”.
Zobacz także:
W Polsce narasta niebezpieczne zjawisko. "Fala zwolnień się rozpędza"
Zwolnieniami martwi się także burmistrz miasta. Michał Rytel zwraca uwagę, że zamknięcie zakładu to dramat dla całej gminy. Chodzi o niższe wpływy z podatków. Manifestacja zaplanowana na 4 czerwca rozpocznie się pod bramą główną huty przy ul. Opolskiej.