Łącznie 5,2 mln zł domaga się za trzy i pół roku spędzone w areszcie Igor M. ps. Patyk, uniewinniony z zarzutu zabójstwa gen. Marka Papały. Szef policji został zastrzelony w 1998 r.
Miejsce zabójstwa Marka Papały. Zdjęcie archiwalne z 1998 roku
Dokładnie 5 226 402 zł – z tego 5 mln zł tytułem zadośćuczynienia, reszta jako odszkodowanie za utracone zarobki oczekuje Igor M. ps. Patyk za niesłuszne aresztowanie w sprawie zabójstwa szefa policji gen. Marka Papały – dowiedziała się „Rz”. – Kwota zadośćuczynienia jest odpowiednia do rozmiaru krzywdy Igora M. Mój klient w areszcie śledczym spędził 1303 dni, czyli trzy lata, sześć miesięcy i 26 dni. Wnioskujemy o 3837 zł za każdy dzień pozbawienia wolności – mówi nam mec. Marcin Zalewski, jego pełnomocnik, który pozwał Skarb Państwa.
Były szef policji zginął w czerwcu 1998 r. Zabójca podszedł, strzelił raz, w głowę, zanim generał zdążył wysiąść z auta. Samochodu nie ukradł.
Igora M. o zabójstwo oskarżyła Prokuratura Regionalna w Łodzi. Bo po 13 latach od zbrodni wskazał na niego Robert P. ps. Biker (lub Rowerek), jego dawny kompan. Na pełnej luk i sprzeczności relacji P. łódzcy śledczy oparli wersję o złodzieju samochodów, który zabił Papałę, by mu ukraść daewoo espero. Żądali dożywocia. Sąd Okręgowy w Warszawie „Patyka” w 2020 r. uniewinnił, a zeznania P. nazwał „konfabulacją”.
„Prokurator zbudował całe oskarżenie wokół dowodu, który nie tylko był niewiarygodny – co zauważyły sądy obu instancji, wydając wyroki uniewinniające Igora M., ale i procesowo niedopuszczalny” – wskazuje mec. Zalewski.
Chciano mnie złamać, żebym się przyznał do zabójstwa, którego nie popełniłem – twierdzi Igor M.
Igor M. (wcześniej Ł.) w latach 90. działał w gangu podległym mafii pruszkowskiej, kradł drogie zachodnie auta. Wpadł, wsypał kompanów i został jednym z najcenniejszych świadków koronnych – miał fenomenalną pamięć, jego zeznania wykorzystano w kilkudziesięciu sprawach.
Do aresztu w sprawie zabójstwa gen. Papały trafił kwietniu 2012 r., wyszedł w listopadzie 2015 r. „Był to najtrudniejszy i najbardziej dramatyczny okres w jego życiu” – wynika z pozwu. „Patyk” siedział w Piotrkowie Trybunalskim, potem w Warszawie. Na oddziale dla tzw. N – szczególnie niebezpiecznych, bo – jak słyszał – „sprawa ma bardzo duży rozgłos medialny i zarzucane jest mu zabójstwo”. W celi z sanitariatem bez kotary, kamerami, które go „widziały” i słyszały 24 h na dobę, kontrolowany co trzy godziny, w tym nocą. Podobnie w areszcie w Warszawie.
Uważa, że padł „ofiarą rywalizacji” prokuratur (oskarżyli go prokuratorzy z Łodzi, wcześniej śledczy z Warszawy stawiali na inną hipotezę). Przez 42 tygodnie pobytu dostał tylko dwa razy listy od żony, a pisała regularnie. Więzienna cenzura w listach od bliskich zamazywała słowa ,,wiemy, że jesteś niewinny”. Siostrze wolno go było odwiedzać raz w miesiącu, i tylko w tygodniu (musiała wziąć 40 dni urlopu), choć dla innych widzenia były w weekendy. – Chcieli mnie złamać i żebym się przyznał do zabójstwa, którego nie popełniłem – twierdzi „Patyk”.
Bał się o życie, był przekonany, że z aresztu nie wyjdzie żywy – osadzeni wiedzieli, że „to ten słynny „Patyk”, który zeznawał w tylu procesach”. „Doznawał naruszania intymności, prywatności, ograniczonego kontaktu z rodzinną”, co powodowało „bardzo znaczne cierpienia fizyczne i psychiczne”.
„Wobec wnioskodawcy zapadł wyrok uniewinniający, co oznacza, że nigdy nie powinien być pozbawiony wolności w tej sprawie” – wskazał Sąd Apelacyjny w 2022 r. – Igorowi nigdy nie powinien być przedstawiony zarzut zabójstwa gen. Papały, z uwagi na brak dostatecznych dowodów uprawdopodabniających ten czyn – ocenia mec. Zalewski. I podkreśla: – Robert P. w ogóle powinien zostać świadkiem koronnym. Był skazany za udział w tej samej grupie przestępczej co „Patyk” i już po odbyciu kary „przypomniał” sobie o sprawie Papały – podkreśla.
Pod adresem Roberta P. sąd zawarł stwierdzenia o „konfabulacji i urojeniach”.
Wersja z „Patykiem” jako zabójcą gen. Papały okazała się blamażem prokuratury – większym niż po pierwszym procesie, gdy z zarzutu podżegania do mordu uniewinniono Andrzeja Z. ps. Słowik i Ryszarda B. (oskarżyła ich warszawska prokuratura). Teraz za trzyipółletni areszt zapłaci Skarb Państwa – nawet jeśli będzie to suma niższa od żądanej.
Nie doszłoby do niego, gdyby łódzka prokuratura należycie zweryfikowała zeznania Roberta P., które od początku były sprzeczne z innymi dowodami. Wystarczy wspomnieć kilka faktów.
Robert P. twierdził, że feralnego dnia pod blok podjechał dostarczyć „łamaki” do kradzieży „upatrzonego samochodu” i zza rogu bloku usłyszał strzał, zobaczył uciekającego „Patyka” i kolegę, i okrzyk: „jest przypał”. Opis P. „razi niewiarygodnością” – ocenił Sąd Okręgowy (wyrok wydał sędzia Mariusz Iwaszko), który w 2020 r. uniewinnił „Patyka” i pozostałych, którzy mieli z nim być na miejscu, a pod adresem P. zawarł stwierdzenia o „konfabulacji i urojeniach”.
Daewoo miało immobiliser – „łamaki” były bezużyteczne, złodziei pod blokiem nie widział z okna ani Wietnamczyk, ani żona gen. Papały, która wyszła z psem na spacer. Za to widzieli oni, że do daewoo podszedł jeden mężczyzna, ok. 170 cm wzrostu, strzelił raz. Minął Małgorzatę Papałę, która opisała go jako człowieka niskiego wzrostu.
Już to „absolutnie wykluczało”, że to był Igor M. – bo jest on wysoki, w 1998 r. był wręcz chudy, stąd pseudonim. „Wzrost był jedną z jego głównych cech ułatwiających jego rozpoznanie – przez środowisko przestępcze, jak i policjantów infiltrujących to środowisko” – to kolejny argument. Sąd wersję z „Patykiem” zmiażdżył.
Utracone przez Igora M. zarobki oceniono na 226 402 zł. Gdzie wcześniej pracował i ile zarabiał – ze względu na wymogi ochrony świadka koronnego się nie dowiemy. – Był wzorowym świadkiem koronnym od 2001 r., zmienił diametralnie swoje życie, stał się przyzwoitym człowiekiem – mówi mec. Zalewski.
Na pozwie „Patyka” się nie skończy. Kolejny złożył również inny oskarżony i uniewinniony
Wszyscy, którym łódzka prokuratura zarzuciła, że wraz z Igorem M. byli pod blokiem Papały (i kradzieże z lat 90.), zostali uniewinnieni.
Jak ustaliła „Rz”, o 1 mln zł zadośćuczynienia wystąpił także Robert J. – jeden z braci, któremu przypisano, że z „Patykiem” chciał ukraść daewoo gen. Papały. – Mój klient w areszcie spędził trzy miesiące w 2012 roku. W izolacji, w małej celi, nadano mu status więźnia niebezpiecznego i poddano drastycznym rygorom. Jego żona będąca wtedy w ciąży o mało nie poroniła – mówi „Rz” mec. Grzegorz Cichewicz, pełnomocnik Roberta J. (w procesie karnym bronił „Patyka”). – Aresztowanie nastąpiło na podstawie dowodów, które nie były dostatecznie uprawdopodabniające popełnienie zarzucanych mu przestępstw – podkreśla mec. Cichewicz.
Igora M. i pozostałych oskarżał m.in. prok. Jarosław Szubert, do niedawna szef łódzkiej prokuratury regionalnej. Po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego mówił, że prokuratura zwróci się o sporządzenie jego pisemnego uzasadnienia i „po zapoznaniu się z nim rozważy wniesienie kasacji”.