Cichy rak piersi, wyczucie ocaliło życie.

Joanna Borkowska Kiedy lekarz uspokajał ją, że to jedynie kłopot z kręgosłupem, mogła zrezygnować. Jednakże, zaufała swojej intuicji i wykonała kolejne badanie. To ocaliło jej istnienie. Dzisiaj Joanna Borkowska opowiada o mocy kobiecej uważności i wspiera innych w ramach Fundacji Słońce.

Paulina Cywka, „Wprost”: Jak rozpoczęła się Pani historia onkologiczna?

Joanna Borkowska: Od dawna jestem bardzo dokładna, jeśli chodzi o profilaktykę zdrowotną. Bardzo często się kontroluję. W roku poprzedzającym rozpoznanie dwukrotnie robiłam USG piersi – ostatnie badanie w lecie, w lipcu 2020 roku. Można by przypuszczać, że jestem „pod kontrolą” i nic mi nie zagrozi. A jednak jesienią zaczęłam odczuwać niepokojący dyskomfort w prawej piersi. I to jest w tej historii paradoksalne: chora okazała się lewa. Ciało wysyłało sygnał, że „coś jest nie tak”. Należę do osób, które zawsze starają się wsłuchiwać w swój organizm. Zdecydowałam się zawierzyć instynktowi. To on w pewnej mierze mnie ocalił. Udałam się na USG do zupełnie innej kliniki. Tam natrafiłam na wspaniałego chirurga onkologa, który w lutym 2021 roku, podczas badania, odkrył w lewej piersi niepokojącą zmianę. Następnie biopsja potwierdziła guza złośliwego. Udało się przeprowadzić operację oszczędzającą. Potem przeszłam kompletną chemioterapię – cztery „czerwone” i dwanaście „białych” – oraz radioterapię. Od czterech lat kontynuuję leczenie hormonalne. Leczenie potrwa łącznie około 8-10 lat.

Zaznaczyła Pani, że pierwszym sygnałem, jaki wskazywał na to, że w organizmie rozwija się coś złego był taki wewnętrzny lęk. A czy pojawiły się jakieś sprecyzowane symptomy ze strony chorej piersi?

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *