Poseł Koalicji Obywatelskiej pozywa dziennikarza za publikację wizerunku Tomasza Mraza, z którym sam występował na konferencji prasowej. Czy pozywanie mediów będzie teraz powszechną praktyką KO i obozu władzy, którego częścią jest Giertych?
Roman Giertych
Dziennikarze nie są świętymi krowami. Popełniają błędy i mylą się, choć oczywiście nie powinni. Czasem wyrządzają krzywdę. W każdym z przypadków naruszenia sztuki zawodu i złamania prawa powinny ich spotkać konsekwencje. Ale dziennikarzy też łatwo zastraszyć, zaszczuć, a ich redakcje wpędzić w kłopoty, które będą chcieli zażegnać idąc na ugodę lub wycofując się z niewygodnych publikacji.
Łamał prawo i dba o przestrzeganie prawa? Dwuznaczna sytuacja Mraza
Dziennikarze mają być niewygodni. Nie powinni sympatyzować z którąkolwiek stroną polityczną i wszystkim winni patrzeć na ręce, bez względu na to czy dani politycy są u władzy, czy nie. Tak też zrobił Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski, który opublikował informacje na temat Tomasza Mraza, byłego dyrektora Funduszu Sprawiedliwości, który zasłynął jako autor nagrań obrazujących nieprawidłowości przy dzieleniu pieniędzy przez polityków Suwerennej Polski.
Okazuje się, że Mraz pracuje w kontrolowanym przez państwo Alior Banku. Mimo, że ciąży na nim poważny zarzut prokuratorski, były dyrektor FS jest menadżerem w biurze dbającym o przestrzeganie prawa i standardów. Mraz, który ma problemy z prawem i sam próbuje obecnie poprawić swoją sytuację procesową, w banku odpowiada za przestrzeganie prawa. Sytuacja kuriozalna i pokazująca również problem systemowy, godna publikacji, tym bardziej, że Mraz stał się bohaterem w mediach, po tym jak wystąpił na konferencji zespołu sejmowego Romana Giertycha i publicznie obciążał posłów PiS.
Mecenas Giertych sam doprowadził do upublicznia wizerunku człowieka, którego poznała cała Polska i stał się bohaterem okładek prasy, jak tygodnia „Polityka”, ale teraz pozywa dziennikarza za… upublicznienie wizerunku, sprzed metamorfozy Mraza. Metamorfozą ma być zapuszczenie wąsów i brody przez skruszonego byłego dyrektora Funduszu Sprawiedliwości. Za opublikowanie zdjęć Mraza bez jego zgody „wraz z podaniem informacji o jego statusie w śledztwie” Giertych chce od Jadczaka w pozwie cywilnym 30 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości. Dziennikarz wziął zdjęcie powszechnie dostępne ze strony Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
Afera z Funduszem Sprawiedliwości powinna zostać rozliczona
Odkąd Mraz poszedł na współpracę z prokuraturą stał się bohaterem dla tych, którzy nie są zwolennikami PiS. Jego wiedza jest cenna i powinna zostać wykorzystana. Może też niekonwencjonalne metody Giertych, jak powołanie zespołu parlamentarnego, który ma takie uprawnienia jak kiedyś zespół Antoniego Macierewicza przyśpieszą prace prokuratury, która działa wolno. Sprawa Funduszu Sprawiedliwości jest bulwersująca na wielu poziomach i media piszą o niej od lat, ale informacje Mraza mogą dać nowy impuls sprawie, o której wiedzieli również przedstawiciele PiS. Winni powinni zostać ukarani. Zbyt wiele afer w Polsce uchodzi na sucho, szczególnie politycznych. Ale to nie znaczy, że media mają grać tak, jak im politycy zagrają.
Oburzanie się Giertycha, który sam przedstawił Polsce Mraza jest absurdalne. W Prawie Prasowym nie ma nic na temat zmiany wizerunku i zakazu publikowania wizerunku powszechnie znanego. Problem może leżeć gdzie indziej. WP przedstawiła informacje, które Mraza stawiają teraz w złym świetle. Powstaje też pytanie, czy dostał stanowisko za obciążające zeznania? Rysa na wizerunku bohatera obciążającego PiS powiększa się.
Problemem Giertycha może być to, że media ośmielają się psuć jego narrację. Tym bardziej, że mecenas lubi sam porozumiewać się z opinią społeczną za pomocą swoich mediów społecznościowych narzucając narrację, którą tradycyjne media miałyby podejmować bez szemrania. Widoczny jest atak zwolenników posła KO na dziennikarzy, którzy ośmielają się nie zgadzać z Giertychem. Atak jest lawinowy, a mecenas chwalił się publicznie skutecznością akcji na portalu X. Tym razem WP ma być niewiarygodna, gdyż „pracował” tam przed laty niejaki Krzysztof Suwart.
Owszem, sprawa Suwarta jest karygodna i nie została należycie rozwiązana, winny nie został wskazany, a konsekwencji nie ponieśli wszyscy ci, którzy dopuścili do publikowania materiałów przez niby dziennikarza z korzyścią dla jednej z politycznych stron. Ale to nie znaczy, że Jadczak nie jest wiarygodny. Nikt nie podważał jego publikacji w sprawie posła PiS Łukasza Mejzy. Kiedy opublikował informacje na temat Tomasz Lisa, były dziennikarz również straszył, że go pozwie i nie pozwał. Czy tak samo nie będzie teraz z Giertychem? Straszenie ma wywołać efekt mrożący i być przestrogą dla ewentualnych naśladowców, którzy będą chcieli nadepnąć na odcisk posłowie KO.
Wolność mediów za rządów Donalda Tuska będzie taka, jak za rządów PiS?
Dziennikarzy pozywał już Zbigniew Ziobro i politycy PiS, którzy chcieli pozbyć się mediów z głównego budynku Sejmu. Za rządów PiS Polska zajmowała coraz gorsze miejsca w światowym rankingu wolności prasy. Do dzisiaj art. 212 KK, który jest batem na wolność mediów nie został zniesiony, mimo że postulował to Adam Bodnar, gdy był rzecznikiem praw obywatelskich, w piśmie do ministra Ziobry. Władza się zmieniła, ale punkt widzenia wciąż zależy od punktu siedzenia.
Dziennikarze nie mogą być bezkarni, ale próba zastraszania ich lub zaszczucia to najgorszy sposób w dojściu do prawdy.
Roman Giertych nie działa w próżni. Jego krucjata przeciw mediom nieposłusznym władzy odwróci się przeciwko tej władzy. Poseł KO wkraczając na wojenną ścieżkę z dziennikarzami tylko zaszkodzi tym, którym chce pomóc. Dziennikarze nie mogą być bezkarni, ale próba zastraszania ich lub zaszczucia to najgorszy sposób w dojściu do prawdy. Bywa, że cienka granica dzieli obrońcę od oprawcy.