Polska może być znowu tygrysem Europy. Eksperci wskazali motor wzrostu

Choć jest mnóstwo zagrożeń i niepewności, polska gospodarka może wykorzystać szanse, żeby być jedną z najszybciej rozwijających się w Europie. Uwaga jednak – to już nie będą tygrysie skoki o 5-6 proc. rocznie, jak bywało w przeszłości. Analitycy ING BŚK prognozują, że roczny wzrost PKB o 3-4 proc. powinniśmy przyjąć z pocałowaniem ręki. I radzą jak wykorzystać szanse i unikać zderzenia z rafami. Zdjęcie

Polska ma szanse, żeby być znowu tygrysem Europy. /Artur Widak/Anadolu Agency  /AFP

Polska ma szanse, żeby być znowu tygrysem Europy. /Artur Widak/Anadolu Agency /AFP Reklama

– Polska ma szansę ponownie być liderem wzrostu, choć to nie będzie łatwa droga – powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji prognoz główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.

Przez 30 lat polska gospodarka miała najwyższy (obok Irlandii) wzrost PKB w Europie. Rząd PiS przez osiem lat dosypywał do konsumpcji ogromne pieniądze, żeby wzrost jeszcze przyspieszyć. Skończyło się to wybuchem inflacji, w konsekwencji załamaniem realnych dochodów i wydatków konsumentów, a w końcu osłabieniem wzrostu PKB do zaledwie 0,2 proc. w 2023 roku. Teraz widzimy jak gospodarka zaczyna odżywać. Powolutku.

– Po tym jak w 2022 roku przegoniliśmy Portugalię pod względem PKB na mieszkańca, wzrost PKB osiągnął „płaskowyż”. Tempo konwergencji się zatrzymało. Czy w takim razie mamy dalej szansę doganiać? – mówił Rafał Benecki.

Według ekonomistów ING – mamy szanse. Polska może stać się znów europejskim tygrysem, choć jeszcze długo będziemy zmagać się z inflacją. Co takie szanse stwarza? Rosnące realne dochody gospodarstw domowych. Fakt, że polskie przedsiębiorstwa są najmniej zadłużone w historii. Środki, które przypłyną do Polski z Unii Europejskiej, czyli w najbliższym czasie ok. 9 proc. naszego PKB. Nearshoring stopniowo dokonywany przez europejskie korporacje, czyli przenoszenie łańcuchów dostaw w pobliskie okolice.     

Reklama

Żeby tak się stało mamy do pokonania poważne przeszkody i trudności. Pierwszą z nich jest to, co przywykliśmy nazywać „geopolityką”, czyli napięcia pomiędzy globalnymi mocarstwami. W Ukrainie zaczął się trzeci rok wojny, wciąż odżywają obawy czy Chiny nie dokonają aneksji Tajwanu, i czy w związku z tym USA nie będą musiały w rejonie Pacyfiku zaangażować lwiej części swojego potencjału militarnego. W USA w tym roku odbędą się wybory prezydenckie, a sondaże pokazują groźbę powrotu na urząd Donalda Trumpa. Deklarował swoją niechęć wspieraniu NATO przez USA.

Mamy też swoje problemy, które zawdzięczmy polityce rządów PiS. Wysoka i utrzymująca się inflacja spowodowała, że stosunkowo wysokie stopy procentowe będą się utrzymywać dłużej niż w strefie euro, a to będzie sypać piach w tryby gospodarki. Koszty energii w Polsce są najwyższe w Europie z powodu udziału w energetyce węgla i zaniechań w „zielonej” transformacji. Mamy gwarancję, że środki unijne zostaną „odmrożone” po wielu latach czekania, ale kiedy napłyną i kiedy uda się je zainwestować – nie mamy pewności.

Konsumpcja będzie ciągnąć gospodarkę

Zdaniem analityków ING BŚK wzrost konsumpcji będzie napędzać polskie PKB, bo realne dochody rosną o ok. 8 proc. rocznie. Mimo to Polacy nie wydają pieniędzy, bo choć inflacja się obniżyła, przeraża ich poziom cen. Prócz tego z Polski wyjechału kilkaset tysięcy  uchodźców z Ukrainy, których wydatki i praca dodały w 2022 roku ok. 1-1,5 proc. PKB.

– Najwyższy czas, żeby wydatki konsumpcyjne ruszyły. Będzie to pierwszy motor poprawy koniunktury – mówił Rafał Benecki.

Przez ostatnie lata solidnie oddłużyły się nie tylko gospodarstwa domowe, ale i firmy. Zadłużenie sektora prywatnego zmniejszyło się do 64 proc. PKB w zeszłym roku, a zadłużenie przedsiębiorstw do 11 proc. PKB. Przez lata rządów PiS przedsiębiorstwa powstrzymywały się od inwestycji, ale dzięki temu mają teraz spory inwestycyjny potencjał.

– Jesteśmy mniej zlewarowani niż sąsiedzi – powiedział Rafał Benecki.

Do Polski przypłyną w najbliższym czasie środki unijne o wartości ok. 9 proc. polskiego PKB. Mają być wydane – zgodnie z obowiązującymi zasadami – do końca 2026 roku. Powstaje pytanie, czy to się uda, bo stopień zaawansowania projektów unijnych jest dosyć niski, a 80 proc. z nich ma być zrewidowane.

– Rząd obawia się, że wszystko skumuluje się w 2026 roku – mówił Rafał Benecki.

To stwarza ryzyko przegrzania gospodarki i ponownego odbicia inflacji. Jest jednak szansa, zapewne już po eurowyborach i powołaniu nowej Komisji, że zacznie się dyskusja o przedłużeniu terminu. Bo dlaczego Polska z powodu polityki PiS miałaby zostać ukarana? Na razie widać sukces w wykorzystaniu środków z Funduszu Odbudowy we Włoszech i Hiszpanii. Gdyby Polska nie była w stanie wykorzystać środków, położyłoby to cień na tym sukcesie.

Polska wraca do Europy

Choć globalne konflikty niekorzystnie zmieniły sytuację gospodarki, stwarzają też nową szansę. Jest nią nearshoring. Ankieta przeprowadzona wśród 210 przedsiębiorstw europejskich pokazuje, że najchętniej przeniosłyby łańcuchy dostaw do własnego kraju. Na drugim miejscu wymieniają – Polskę. W przekonaniu przedsiębiorstw niemieckich Polska jest na pierwszym miejscu. To może oznaczać napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych i kapitału w zupełnie nowej skali.

– Mamy nadzieje, że będzie się to materializować – powiedział Rafał Benecki.

– Jest oczekiwania na wybory europejskie, może też prezydenckie (…) Proces przenoszenia produkcji bliżej granic będzie postępował, to kwestia czasu – dodał.

Dla polskiej gospodarki szansę stwarza także odpowiedź Unii na globalne zagrożenia i na deklaracje Donalda Trumpa. Europa wydaje dziś na pomoc dla Ukrainy dwa razy tyle co USA, choć nie na uzbrojenie, lecz na utrzymanie państwa. Analitycy ING BŚK dostrzegają potrzebę mobilizacji europejskiego przemysłu obronnego. Istotne jest by europejskie państwa nie pozostały wyłącznie klientami amerykańskiego sektora zbrojeniowego.

– Inicjatywa europejska się budzi. Mam nadzieję, że te procesy przyspieszą. Wybór Donalda Trumpa byłby negatywny dla naszego regionu, ale mniej negatywny niż by się to wydawało parę miesięcy wcześniej, bo widać mobilizację w Europie – powiedział Rafał Benecki.

– Na krótką metę będziemy kupować broń za granica, ale pojawił się pomysł zwiększenia zamówień przez Unię. Jest szansa na to, że Europa będzie w stanie produkować więcej uzbrojenia krajowo – dodał.  

Energia musi być tańsza

Zdecydowanie negatywnie na Polską gospodarkę będzie oddziaływać sytuacja Niemiec. Zdaniem analityków ING BŚK w sektorach wyprzedzających koniunkturę widać już tam pierwsze oznaki odbicia od dna. Zwracają uwagę, że zeszłym roku niemiecki import z Chin z powodu dekoniunktury spadł na łeb na szyję, ale import z Polski nieznacznie, lecz jednak wzrósł.    

Oprócz dekoniunktury w Niemczech polska gospodarkę będą dławić wysokie ceny energii. Za sprawą węglowego miksu są one teraz najwyższe w Europie. Są o jedną czwartą wyższe niż w Niemczech i dwa razy wyższe niż w Skandynawii. Prawa do emisji dwutlenku węgla (ETS) kosztują polski biznes 1 proc. PKB, a cała gospodarka zużywa ich na 2,6 proc. PKB. To tyle samo, co wydaje na transformację energetyczną.

– System ETS penalizuje opóźnienia w transformacji energetycznej. To jest bardzo mocny bat, tym bardziej, że są grube miliardy do wydania na KPO i są środki strukturalne na transformację. Nie ma innej opcji jak rozpocząć „zielone” inwestycje. Może to bardziej mobilizować inwestycje i koniunkturę niż działać na nie chłodząco – powiedział Rafał Benecki.

Choć prezes NBP przedstawił niedawno scenariusz bardzo silnego wpływu „odmrożenia” cen energii na inflację, analitycy ING BŚK się z nim nie zgadzają. Ceny energii są w Polsce bardzo wysokie, ale ceny hurtowe są aktualnie niższe od ceny „zamrożonej”. Ich zdaniem  rząd utrzyma jakąś formę „zamrożenia” do końca roku, żeby „odmrozić” je na takim poziomie jaki wskazują przyszłoroczne kontrakty.

– Cena w przyszłym roku może być niższa od zamrożonej – powiedział Rafal Benecki.

Deflacja tam, inflacja tu

Analitycy ING szacują, że wpływ odmrożenie cen energii na inflację wyniesie 1 punkt procentowy, a nie 4 pp, jak wylicza to NBP. Powrót do stawki VAT 5 proc. na żywność będzie miał wpływ 0,6 – 0,7 pp na inflację. Niewykluczone, że ten wpływ mogą „wchłonąć” wojny cenowe supermarketów. Choć w rolnikach burzy się krew z powodu napływu do Polski towarów z Ukrainy, jest to jeden z ważniejszych powodów, dla których inflacja w Polsce jest dosyć niska, a zwłaszcza inflacja cen żywności.

– Popyt mocno siadł. Przełożenie wyższego VAT na ceny będzie wyglądało zupełnie inaczej niż rok temu – mówił Rafał Benecki. – Nawet zastanawiamy się, czy w cenach towarów nie może być lekkiej deflacji – dodał. 

Na inflację będzie miał wpływ silny wzrost płac. Ale niekoniecznie tak duży wpływ, jak mogło się to wydawać, choć problem z dostępnością pracowników jest dla przedsiębiorstw coraz bardziej palący. W Polsce następują procesy wewnętrznych migracji z mniej do bardziej efektywnych sektorów gospodarki. Biznes zagraniczny płaci 10-20 proc. więcej i „kupuje” pracowników z mniej efektywnych branż. Płaca minimalna w Polsce jest już najwyższa w naszym regionie, ale wciąż dwa razy niższa niż w Niemczech. A wraz migracjami rosną nie tylko place, ale i produktywność pracowników.   

– Wzrost PKB był spowodowany dłuższą pracą, a nie produktywnością. Biznes będzie się karmił wewnętrznymi migracjami (…) PKB na głowę w Polsce rośnie, lecz duża cześć wzrostu polega na tym, że przeciętny Polak pracuje dużo więcej – mówił Rafał Benecki.

Mimo mniejszego wpływu wzrostu płac na inflację, według analityków ING BŚK inflacja bazowa może spaść poniżej 4 proc. w najbliższych miesiącach, ale na dłuższa metę ustabilizuje się powyżej 4 proc. W tym roku obniży się do 4,6 proc. z 10,2 proc. w roku ubiegłym, a w 2025 roku – do 4,3 proc.

– Raczej nie liczylibyśmy w Polsce na poluzowanie polityki pieniężnej – mówił Rafał Benecki.  

Środowisko wysokich stóp – a przynajmniej znacznie wyższych niż przed pandemią – będzie oddziaływać na całą światową gospodarkę. Dlatego analitycy ING BŚK przyznają, że ich prognozy wzrostu są dalekie od wyników, jakie polska gospodarka notowała w przeszłości, gdy rosła o 5-6 proc. rocznie. Trzeba się do tego przyzwyczaić, że wzrost o 3-4 proc. w najbliższych latach będzie i tak bardzo wysoki.   

Jacek Ramotowski

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Jak to jest z intuicją sprawiedliwościową? INTERIA.PL

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *