Felieton Gwiazdowskiego: Tobiasz Hayek

Tobiasz Bocheński udostępnił na Twitterze zdjęcie przedstawiające filiżankę kawy obok książki Hayeka „The Fatal Conceit of Reason” i ołówek, prawdopodobnie do zaznaczania znaczących cytatów. Nie jestem pewien, czy naprawdę to czyta, czy po prostu próbuje zwrócić uwagę wyborców. Wiem tylko, że niektóre komentarze pod zdjęciem zostały napisane przez głupie osoby. I głupie osoby, oczywiście — mając na uwadze potrzebę inkluzywności i kobiecości. Niektórzy nawet zasugerowali, że powinien przeczytać… Śpiewaka. Jana Śpiewaka! Gdyby wspomniał Pawła, mógłbym zrozumieć. Zdjęcie

Tobiasz Bocheński. /Jacek Domiński /Reporter

Tobiasza Bocheńskiego. / Jacek Domiński / Reklama reporterska

W związku z tym poczułem potrzebę zmierzenia się z prawdą i przypomnienia głupim ludziom (i jeszcze głupszym ludziom) kilku istotnych kwestii.

Podczas przejścia z lat trzydziestych do czterdziestych, gdy teorie ekonomiczne Johna Keynesa zyskiwały na znaczeniu w Stanach Zjednoczonych , odpowiedzialność za przeciwdziałanie tej ideologii spadła na emigrantów z ogarniętej wojną Europy — konkretnie z Austrii. Ludwiga von Misesa i Friedricha Augusta von Hayeka — których wcześniej omawiałem. George H. Nash twierdzi, że ich przybycie do Ameryki stanowiło kluczowy moment w intelektualnej narracji naszej ery i ma szczególne znaczenie w kontekście amerykańskiej myśli politycznej i ekonomicznej.

Reklama

Seymour E. Harris odniósł się do publikacji Misesa z 1949 r. „Ludzkie działanie” jako do „Manifestu kapitalistycznego”. Jednak sam Mises wolał skupić się na dążeniach intelektualnych niż na politycznej promocji swoich idei. Dlatego „Droga do zniewolenia” Hayeka zyskała większe uznanie, ponieważ zilustrowała reperkusje ingerencji rządu w istniejące ramy społeczno-ekonomiczne.

Hayek objął katedrę ekonomii na Uniwersytecie Chicagowskim po Oskarze Langem, który później został aktywistą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i członkiem jej Komitetu Centralnego, autorem pracy „Ostatni wkład Józefa Stalina do ekonomii politycznej”. Fakt, że tak wybitna postać została „usunięta” ze stanowiska przez Hayeka, może zrozumiałe wywołać pewien dyskomfort.

„Każdy interwencjonizm prowadzi do kolektywizmu”

Zwłaszcza, że autor „Drogi do zniewolenia” twierdził, że każda forma interwencjonizmu, nawet jeśli zainicjowana minimalnie, nieuchronnie zmierza w kierunku kolektywizmu. Gdy tylko zostaną przyjęte środki interwencyjne, jesteśmy zmuszeni regulować więcej aspektów, niż początkowo zamierzaliśmy. Nie możemy ograniczać tych działań tylko do pewnych obszarów naszego życia, jak byśmy chcieli, ale musimy regulować je wszystkie. Chociaż „różne rodzaje kolektywizmu nie zgadzają się między sobą co do natury celu, ku któremu zmierzają, aby skierować społeczeństwo”, wszystkie one dążą do zorganizowania społeczeństwa i jego zasobów w celu osiągnięcia jednolitego celu, ignorując autonomię sfer, które priorytetowo traktują cele poszczególnych osób.

Jego zdaniem „uraza sfrustrowanego specjalisty jest tym, co najbardziej wzmacnia żądania planowania społecznego” i „trudno wyobrazić sobie świat bardziej nie do zniesienia — i bardziej irracjonalny — niż taki, w którym najwybitniejszym specjalistom we wszystkich dziedzinach wolno było realizować swoje idee bez ograniczeń”. Taka perspektywa raczej nie spodoba się wojowniczym demokratom. Zwłaszcza że zawiera ziarno prawdy. Ludzie łatwiej akceptują oskarżenia, gdy nie są prawdziwe. W tym świetle ich wrogość wobec Hayeka wydaje się zrozumiała.

Przypomnę im jednak, z nutką złośliwości, że po wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r. i upadku Lehman Brothers, Kultura Liberalna — wówczas nie opowiadająca się za demokracją, lecz przeciwko liberalizmowi — opublikowała książkę Romana Frydmana i Michaela Goldberga, która spotkała się wówczas z uznaniem: „Ekonomia niedoskonałej wiedzy”. Wydawało się to dość ironiczne, ponieważ rozpoczyna się cytatem z… Hayeka: „nasza zdolność prognozowania będzie ograniczona do ogólnych cech zdarzeń, których możemy się spodziewać; nie obejmuje ona możliwości przewidywania konkretnych zdarzeń (…) Wolę prawdziwą wiedzę, choć niedokładną, od pozoru dokładnej wiedzy, która najprawdopodobniej okaże się fałszywa”.

Jedna z tez Hayeka może być dla niektórych szczególnie szokująca.

Konkretnie, niektórzy mogą uznać twierdzenie Hayeka, że nic nie oddziela warunków w wolnym społeczeństwie od warunków w społeczeństwie arbitralnym poza przestrzeganiem rządów prawa za szczególnie kontrowersyjne. Być może nie samo twierdzenie, ponieważ bronią oni również rządów prawa, ale jego uzasadnienie. Według Hayeka, każde prawo — choć w pewnym stopniu ogranicza wolność osobistą — w ramach rządów prawa zapobiega podważaniu wysiłków jednostki przez władze poprzez różne doraźne działania. Rozróżnienie między systemem, w którym produkcją kieruje „niewidzialna ręka” rynku, a scenariuszem, w którym działalność gospodarcza jest kierowana przez centralną władzę państwową, ilustruje szerszą różnicę między rządami prawa a rządami arbitralnymi.

W pierwszym przypadku rząd ogranicza się do ustalania reguł gry, pozostawiając jednostkom decyzję, jak grać. Reguły te są czysto formalne i nie są dostosowane do potrzeb konkretnych osób. Sama treść reguły nie jest szczególnie istotna: nie ma znaczenia, czy wszyscy jeździmy lewą, czy prawą stroną drogi, o ile wszyscy przestrzegamy tych samych standardów. Ważne jest, aby reguła umożliwiała nam przewidywanie działań innych, ponieważ dotyczy wszystkich podobnych sytuacji. W drugim przypadku rząd musi arbitralnie decydować o konkretnych kwestiach, których nie można rozwiązać wyłącznie za pomocą formalnych reguł. „Różnica między tymi dwoma typami reguł jest podobna do ustanawiania przepisów ruchu drogowego i wskazywania ludziom, dokąd mają jechać”.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *