Ropa naftowa na rynkach światowych jest najdroższa od listopada 2022 roku. Od ponad tygodnia notowania baryłki surowca brent utrzymują się na poziomie około 90 dolarów. Analitycy nie spodziewają się spadku ceny, bardziej jej wzrostu do 100 dolarów.
/JUAN BARRETO /AFP
Reklama
- Arabia Saudyjska ogranicza wydobycie ropy, a Rosja jej eksport. Rijad i Moskwa chcą w ten sposób podbić ceny surowca i zmniejszyć jego zapasy na świecie
- Niepewna sytuacja gospodarcza w Chinach, Stanach Zjednoczonych i Europie może wpłynąć na zmniejszenie tempa wzrostu notowań ropy
- Mukesh Sahdev z Rystad Energy spodziewa się tymczasowego spadku popytu na ropę we wrześniu i październiku, w skali globalnej
Na początku września ceny ropy ruszyły w górę po informacji o przedłużeniu cięć wydobycia przez kluczowe kraje kartelu OPEC+, czyli Arabię Saudyjską i Rosję. Baryłka europejskiego surowca brent kosztuje około 90 dolarów, a amerykańskiej ropy WTI – 87 dolarów. Są to poziomy najwyższe od 10 miesięcy.
Światowi inwestorzy zaczynają mieć obawy, że w dłuższym terminie wyższe ceny surowców energetycznych przyczynią się do ponownego rozkręcenia spirali inflacyjnej. W efekcie należy spodziewać się kolejnych podwyżek stóp procentowych Fed i związanego z tym wzrostu siły dolara.
Polityczna zemsta Saudyjczyków
Arabia Saudyjska przedłużyła do końca tego roku dobrowolne cięcie produkcji ropy naftowej o milion baryłek dziennie. Redukcja ta sprawi, że w październiku, listopadzie i grudniu wydobycie surowca w tym kraju ustabilizuje się na poziomie niespełna 9 milionów baryłek dziennie. Przypomnijmy, że Rijad po raz pierwszy zdecydował się na cięcie produkcji o milion baryłek w lipcu i od tego czasu przedłuża tę decyzję co miesiąc.
Posunięcie Arabii Saudyjskiej zostało uzupełnione ruchem ze strony Rosji, która obwieściła, że także do końca 2023 roku będzie zmniejszać eksport ropy o 300 tysięcy baryłek dziennie. Decyzje Rijadu i Moskwy mają spowodować drenaż światowych zapasów ropy i wywołać dalszy wzrost jej ceny.
Działania Saudyjczyków wydają się mieć podtekst polityczny. Jest to riposta na zeszłoroczne uwolnienie przez Stany Zjednoczone 180 milionów baryłek ropy z rezerw strategicznych. Zdaniem wielu analityków, Rosja i Arabia systematycznie tnąc produkcję, prowadzą nieuczciwą grę polityczną. Ich plany mogą być jednak pokrzyżowane przez inne kraje OPEC+, jeśli te zdecydują się na zwiększenie własnego eksportu.
Chińska niewiadoma
Moskwa i Rijad zdecydowały się na cięcie wydobycia i eksportu także dlatego, że nie są pewne jak duży będzie popyt na ich ropę. Wielka niewiadoma to Chiny, które borykają się z problemami gospodarczymi od czasu zakończenia polityki “zero-Covid”.
Co prawda w ostatnim czasie pojawiły się dobre dane dotyczące sierpniowego importu ropy naftowej do Chin, jednak był to raczej efekt kończącego się sezonu letnich wyjazdów, który uszczuplił zapasy paliw. W dodatku, niedawne badanie sektora prywatnego ujawniło, że w sierpniu działalność usługowa w Chinach rozwijała się w najwolniejszym tempie od ośmiu miesięcy.
Widać wyraźnie, że słaby popyt nadal nęka drugą co do wielkości gospodarkę świata, a środki stymulacyjne zastosowane przez władze w Pekinie nie zdołały znacząco zwiększyć konsumpcji. Mukesh Sahdev z Rystad Energy spodziewa się tymczasowego spadku popytu na ropę we wrześniu i październiku, nie tylko zresztą w Chinach.
Topniejące zapasy w USA
Ewentualna recesja w Stanach Zjednoczonych i Europie także może znacząco obniżyć globalny popyt na energię. Na razie jednak pojawiły się dane sprzyjające stronie popytowej. Departament Energii poinformował, że w ostatnim tygodniu września zapasy ropy naftowej w USA spadły o 6,31 miliona baryłek, do najniższego poziomu od 9 miesięcy. Natomiast zapasy benzyny zmalały o 2,67 miliona baryłek, do najniższego poziomu od 10 miesięcy. Tak dużego regresu nikt się nie spodziewał.
W sierpniu dostawy diesla z USA do Europy spadły o 40 proc. w skali miesiąca, do poziomu 650 tysięcy ton. Na rynku cały czas utrzymują się obawy o podaż diesla w okresie jesienno-zimowym w związku z ograniczoną pulą oleju napędowego spełniającego normy, a produkowanego przez rafinerie na Bliskim Wschodzie.
W Stanach Zjednoczonych pojawił się jednak pozytywny sygnał wzrostu aktywności w sektorze naftowym. Z raportu Baker Hughes wynika, że w ubiegłym tygodniu po raz pierwszy od czerwca przybyło platform wiertniczych. Nie zmienia to faktu, że ogólna ich liczba jest o 17 proc. mniejsza niż w 2022 roku.
Prognozowane ceny ropy
Ekonomiści ANZ Banku już w sierpniu prognozowali, że dalsze cięcia podaży w grupie krajów OPEC+ zacieśnią rynek ropy naftowej. „W nadchodzących miesiącach spodziewamy się gwałtownego spadku zapasów, co skutkować może dalszą aprecjacją cen surowca. Ograniczenie podaży jest w dużej mierze zarządzane przez OPEC+. Podtrzymujemy nasze przewidywania cenowe na koniec 2023 roku na poziomie 100 dolarów za baryłkę brent. Jednak wzrost powyżej tej wartości w 2024 roku wydaje się być mało prawdopodobny” – napisali analitycy ANZ Banku.
Do podobnych wniosków dochodzą eksperci RBC Capital Markets, którzy przygotowali prognozy cen ropy rozpisane na kolejne kwartały. Wynika z nich, że wartość surowca na rynku finansowym wzrośnie w czwartym kwartale tego roku i na podwyższonych poziomach utrzyma się w 2024 roku. Notowania surowca, które oscylują teraz powyżej 90 dolarów za baryłkę z perspektywy technicznej „nie wydają się mieć przeciwników w drodze do 100 dolarów”.
Analityk IG Australia Market Analyst, Tony Sycamore, skupił się na prognozach dla ropy WTI. Jego zdaniem, w nadchodzących tygodniach cena tego gatunku surowca będzie wahać się między 83 a 93,50 dolara. Jednak niepewność co do popytu w regionach takich jak Chiny i Europa może ograniczyć wzrost ceny.
Jacek Brzeski
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce.