11 kwietnia Sejm ma zająć się projektami dotyczącymi aborcji. Ta decyzja ogłoszona przez Szymona Hołownię wywołała kanonadę ze strony Lewicy. Co się za nią kryje?
Sejm RP
Od wczesnego rana w Sejmie dominują – poza protestami rolniczymi oraz kwestiami praworządności i KRS – sprawa terminu I czytania projektów dotyczących aborcji. Szymon Hołownia ogłosił, że Sejm zajmie się nimi 11 kwietnia, co wywołało ostrą krytykę ze strony Lewicy.
Zamrażarkę sejmową zamienił pan na uśmiechniętą chłodnię
szefowa klubu Lewicy Anna-Maria Żukowska
– Zamrażarkę sejmową zamienił pan na uśmiechniętą chłodnię – mówiła do Hołowni rano w Sejmie szefowa klubu Lewicy Anna Maria-Żukowska. W podobnym tonie wypowiadała się w środę ministra pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która rano w TVP zadeklarowała, że Lewica będzie domagać się cały czas wprowadzenia tych projektów pod obrady pod to i pod każde kolejne posiedzenie. Marszałek Hołownia mówi o „detonacji”, która wykonał. Ale można ją też nazwać katalizatorem wydarzeń i deklaracji.
Sprawa przerywania ciąży dopiero po wyborach?
Co kryje się za deklaracją o tym, by nie procedować projektów dotyczących aborcji przed zaplanowanymi na 7 kwietnia wyborami samorządowymi? – Wszystko dotyczyło obaw, że w wyniku głosowań jeden lub więcej projektów trafi do kosza, co wywołałoby potencjalnie potężny polityczny kryzys w koalicji przed wyborami na jednej z jej flank lub na wszystkich naraz – mówi nasz rozmówca z okolic Trzeciej Drogi.
Jak słychać w sejmowych kuluarach, również Donald Tusk miał w nieoficjalnych rozmowach sugerować wielokrotnie, że dla samej koalicji najlepiej byłoby, gdyby – ze względu na polityczne ryzyko wspominane wyżej – głosować w pierwszym czytaniu projekty dotyczące aborcji już po wyborach. Polityczny ciężar i krytyka Lewicy spadła jednak na marszałka Szymona Hołownię.
Wraca pomysł referendum w sprawie aborcji
Hołownia zadeklarował, że jest otwarty na rozmowy dotyczące potencjalnego „przyspieszenia”, jeśli będzie jasna deklaracja ze strony wszystkich klubów, że przepuszczą projekty do II czytania (prac w komisji). W południe deklarację o takim głosowaniu oficjalnie zgłosiły posłanki klubu Polska 2050.
– Klub Polska 2050 poprze wszystkie projekty, które są u marszałka Sejmu – powiedziała w południe Ewa Szymanowska z Polski 2050. Również z mównicy sejmowej Anna Maria Żukowska zadeklarowała w środę, że Lewica żadnego projektu nie będzie blokować. – Chciałam sprostować jedną rzecz. Że nie ma podobno wszystkich sił, by skierować wszystkie projekty do komisji. Ja deklarowałam i deklaruję: jesteśmy za rozpatrywaniem wszystkich tych projektów – powiedziała Żukowska z sejmowej trybuny w trakcie porannej debaty.
W dyskusji – ze strony szefa klubu PSL Krzysztofa Paszyka – wrócił pomysł referendum w sprawie aborcji. To pomysł Trzeciej Drogi – zarówno PSL, jak i Polski 2050. O referendum nie chce słyszeć Lewica. Jednak Donald Tusk w wywiadzie udzielonym kilka miesięcy temu trzem telewizyjnym stacjom uchylił furtkę do referendum.
W dyskusji – ze strony szefa klubu PSL Krzysztofa Paszyka – wrócił pomysł referendum w sprawie aborcji
Nie ma wątpliwości, że bez względu na to, kiedy będzie głosowanie, sprawa aborcji będzie tematem w samej koalicji. Lewica – by odróżnić się od Trzeciej Drogi, ale też od PO – stawia sprawę jasno, by mobilizować swoich wyborców przed 7 kwietnia. Lewica ma tu swobodę, ponieważ – co jest konsekwencją politycznych decyzji PO – idzie do wyborów nie w koalicji sejmikowej z Platformą, ale samodzielnie. Otwarte pozostaje pytanie, co dalej z projektami, które (prędzej czy później) trafią do sejmowej komisji.
– Najlepiej, by tam pozostały do wyborów prezydenckich – ucina nasz rozmówca z PSL. To na pewno wywoła reakcję Lewicy. Temat aborcji nie skończy się więc co najmniej do ostatecznego głosowania wszystkich projektów w III czytaniu.