"Nie jestem rekinem biznesu, a delfinem" – tak określiła się Meghan Markle, żona księcia Harry'ego, opisując wszystkie swoje interesy, za które się wzięła w przeciągu tych ostatnich czterech lat (a więc od momentu odejścia z brytyjskiej rodziny królewskiej). Komentatorzy oceniają ją inaczej.
Książęca para Sussex miała być "siłą zmieniającą świat" – tak przynajmniej twierdzili tuż po Megxicie w 2020 roku. Po czterech latach można spokojnie odetchnąć – fajerwerki odwołano. Niemal każdy rozpoczęty przez nich biznes okazyał się klapą i to tak spektakularną, że zostali nazwani przez szefa działu podcastów Spotify Billa Simmonsa parą "pier… naciągaczy".
W portfolio Meghan Markle znajduje się od pięciu do dziesięciu marek (księżna nie chce dokładnie określać liczby), które mają być uzupełnieniem jej własnej marki lifestylowej: American Riviera Orchard (warto odnotować, że nic się z nią nie dzieje od września 2023 roku, kiedy to wystartowała przedziwnym teaserem na Instagramie i kilkunastoma słoiczkami dżemu wysyłanymi do znajomych). Ale, jak twierdzi księżna w wywiadzie dla "The New York Timesa", inwestowanie w nie pomogło jej przygotować się na ten rozdział, w którym inwestuje w siebie. Trzeba przyznać, że lepszej antyreklamy zrobić im nie mogła. Dobór firm może dziwić inwestorów. Są to w większości niszowe marki, które nie mają zbyt dużych szans zdobycia większego kawałka rynkowego tortu, ale do rzeczy.
Przeczytaj także
Największe hollywoodzkie wtopy. Na tych umowach Netflix, Disney i inni stracili najwięcej
"Do kosza z patriarchatem"
Meghan Markle zdaje się inwestować wyłącznie w firmy zarządzane przez kobiety. Być może jest to element jej wizerunku walczącej feministki. Jest to jednak feminizm nie "w imię równości płci", a bardziej "nadszedł czas, by uczynić mężczyzn poddanymi". Można debatować nad zasadnością jej argumentów. Nie zmienia to jednak faktu, że na wstępie odpada jej znaczna część firm, z którymi mogłaby odnieść sukces, ale nie stanie się tak tylko przez męskiego CEO.
Oczywiście wiele badań wskazuje, jak biznesy prowadzone przez kobiety są niedoceniane, "bo dzieci zaraz zaczną chorować", "bo wystarczy, że się zakocha" czy po prostu "bo ma pewnie jedynie tipsy w głowie". Mizoginiczne podejścia do biznesu ma się niestety bardzo dobrze. Jednak z punktu widzenia inwestora odrzucanie "męskich" firm tylko dlatego, że pomysłodawcą był Mr, a nie Ms, jest równie dyskryminujące.
Herbatka tu, latte tam, ale bez szału
Księżna Sussex wybiera niszowe produkty, które kosztują krocie. Przykładem jest firma Clevr, producent wegańskiej latte instant. Firma na swojej stronie reklamuje się następująco: "zaoszczędź na bosko pysznych, wielokrotnie nagradzanych mieszankach, które wzbogaciliśmy adaptogenami [czym? Wsadźmy długi i trudny wyraz do reklamy, to może pomyślą, że jesteśmy super – przypis red.] i grzybami, by podarować Ci energię, zmniejszyć stres i ulepszyć sen". Hmm… Za 12 jednorazowych opakowań miodowo-lawendowej matchy trzeba zapłacić 28 dolarów (czasami są w promocji za 23 dolary). To dość drogo.
Umówmy się, rynek herbat, kaw i odżywek jest nasycony. Na zakup tych konkretnych wiele osób się nie zdecyduje, gdyż elementem zaporowym będzie wygórowana, w porównaniu z innymi, cena. Znajdą się odbiorcy, ale będzie to zawsze ograniczona grupa.
Co więcej, teraz niemal każdy celebryta produkuje swoje odżywki/ napoje, a kawiarenki spotkamy niemal na każdym rogu. Co więc wyróżnia akurat ten produkt? Fakt, że zainteresowała się nim księżna. W przypadku inwestycji powinno być odwrotnie, a samo słynne nazwisko ma dawać dodatkowego kopa, a nie jedynego kopa.
Książę Harry i Meghan Markle. Ze szczytów w odmęty, czyli jak unicestwić miliardową markę
Do kurczącej się listy tytułów, którymi mogą się posługiwać (w 2020 roku wykreślono np. Jego/Jej Wysokość), można jeden dopisać, ale akurat taki, którego by posiadać nie chcieli. Książę Harry i Meghan Markle zostali uznani za największych nieudaczników 2023 roku w Hollywood. To oficjalny koniec marki pary książęcej Sussex?
WIĘCEJ…
Nie odsprzedasz za nic na świecie
– Spędzam dużo czasu, po prostu googlując marki – wyjawiła w wywiadzie dla "The New York Timesa" księżna. – Staram się znaleźć nowych, świetnych projektantów z różnych krajów – dodaje.
Pewnego dnia księżna Sussex do swojej stylizacji dodała torebkę Cresty Collective, której nakład natychmiast się wyprzedał. Firma podziękowała jej i od słowa do słowa Meghan Markle została pierwszym inwestorem zewnętrznym w tej marce. Nie zdradziła, ile włożyła pieniędzy, jednak jest pewne, że jej pakiet to pakiet mniejszościowy.
W związku z tą inwestycją pojawia się kilka kluczowych pytań, na które firma na swojej stronie nie odpowiada. Podobnie jak w przypadku herbat rynek torebek jest dość nasycony, co oznacza, że trudniej będzie się nie tylko przebić, ale i na nim utrzymać. Może oczywiście doświadczyć "górki", jednak by się na niej utrzymać, potrzeba wiele szczęścia.
Do części kupujących może przemawiać fakt, że firma wspiera kobiety w Rwandzie. Jednak nigdzie nie można znaleźć informacji, ile dokładnie z zysków ze sprzedaży trafia do szwaczek.
Kolejny problem stanowi "nakład". Producent sam przyznaje, że produkuje torebki w bardzo niewielkich ilościach (między 25 a 50 sztuk). Czy to górny pułap firmy, która utknęła na takim poziomie produkcji, czy po prostu brakuje im finansowania, by zapewnić sobie skalę np. Michaela Korsa? Nie wiadomo. Wskoczenie na poziom wspomnianego projektanta będzie skomplikowane, ponieważ to, co je wyróżnia, jest ich piętą achillesową. Są one robione ręcznie w Rwandzie i następnie transportowane do wykończenia we Włoszech, by w końcu trafić do amerykańskiego sklepu. Przeskoczenie z poziomu 50 na 2000 sztuk będzie kosztowne i czasochłonne.
Przeczytaj także
Fundacja księcia Harry'ego uznana za "przestępczą". Trwa wskrzeszanie "charytatywnego trupa"?
Rynek marek luksusowych opiera się m.in. na tym, że zawsze znajdą się fani gotowi odkupić określony model, np. torebki Louis Vuittona, i otrzymać całkiem niezłą stopę zwrotu. Żona księcia Harry'ego zainwestowała w firmę modową, która sprzedaje torebki za około 800 dolarów. Choć cel, czyli wsparcie kobiet w kraju, w którym w XX wieku dokonano ludobójstwa, jest szczytny, to trudno sobie wyobrazić osobę, która po kilku latach kupuję torebkę choćby za 500 zł. Używana zapewne kosztowałaby koło 100 zł.
Jest i diament, a może jedynie szkiełko?
Ciekawą firmą w portfolio księżnej Sussex jest Highbrow Hippie. Sprzedaje ona odżywki i suplementy do włosów, które ponownie jak dwie poprzednie mają ceny z kosmosu. Serum do cebulek włosów kosztuje u nich 88 dolarów. Dobrej jakości ten sam kosmetyk można już kupić za 20 dolarów.
Co ciekawe, firma ta była już znana na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, więc nie do końca jest jasne, czy potrzebowała inwestora z pieniędzmi, czy po prostu celebrytki, która będzie ich reklamować swoim nazwiskiem. Sama księżna wpłaciła pieniądze w już rozhulany biznes, a nie start-up, więc nie do końca można ją nazwać w tym przypadku inwestorem zainteresowanym markami, które dopiero zaczynają swoją przygodę z rynkiem.
I ponownie eksperci nie wróżą jej spektakularnego sukcesu, ponieważ… w tych sektorach jest w czym wybierać. Podobnie jak przy torebkach czy napojach należy się rozpychać łokciami.
"Czy mogę to dostać za darmo?" zamiast "Czy macie biznesplan?"
– To jedna z najpotężniejszych rzeczy, które mogę zrobić – opisuje księżna sposób, w jaki kompletuje swój strój. W ten sposób stara się wybierać albo projektantów, z którymi się przyjaźni, albo wschodzące marki. To jednak nie czyni jej inwestorem (czy rekinem, czy delfinem to już osobna sprawa), ale po prostu influencerem. I to kontrowersyjnym, który przez założenie rzeczy X może nie tylko do niej zachęcić, ale i wręcz część ludzi od marki odrzuci. I nigdy nie będzie ona miała takich wyników sprzedaży jak chociażby stroje księżnej Catherine.
Druga sprawa – to cena. O ile jej bratowa zakłada ubrania, nie zawsze, choć często, będące w zasięgu "zwykłych obywateli" nie tylko pod względem finansowym, ale i dostępności (czyli pochodzące z sieciówek), o tyle Meghan jest zakochana w przedmiotach luksusowych, w ten sposób ograniczając swoją własną klientelę.
Wracając do torebek Cresty. Meghan Markle chwaliła się, że dzięki temu, że jedną z nich nosiła, egzemplarz się wyprzedał. Brzmi dumnie, ale przypomnę – robią oni zaledwie do 50 sztuk jednego modelu. Co, jeśli księżna Sussex kupiła – powiedzmy – 12 sztuk? To oznacza, że "sprzedała" 38 torebek. Jak się to ma ekonomicznie do sprzedaży 3 tys. sukienek z Zary po jednym wystąpieniu księżnej Walii?
Meghan Markle może zbić fortunę na Instagramie. Za wpis może zgarnąć nawet 1 mln dolarów
Księżna Sussex zostanie influencerką. Ponownie. Była nią, zanim weszła do rodziny królewskiej, później z niej wyszła i postanowiła spróbować swoich sił w podcaście, pisaniu książek i wywiadach, np. dla Netfliksa. Po tym, jak Spotify zrezygnował z podcastu Meghan Markle o stereotypach, kasa na koncie musi się zgadzać, wraca więc do tego, co z sukcesami robiła przed przeprowadzką do Windsoru – a więc do prowadzenia profilu na Instagramie.
WIĘCEJ…
Inwestor Meghan Markle zapewne odzyska swoje pieniądze, ale przy tak elitarnych produktach będzie to raczej kwestia szczęścia niż wiedzy, jak wyłapywać firmy-perełki. Herbatki, torebki i kosmetyki do włosów są bezpieczną (i nudną) przystanią, ale nie zrobią z niej milionera. Gdyby chciała zaszaleć, włożyłaby część środków np. w firmy technologiczne.
Nic więc dziwnego, że księżna określa się delfinem biznesu. Sama nie stworzyła bowiem biznesu, który przyciągnął innych, a wręcz zatopiła go, zanim na dobre się zaczął. Jej interesom brakuje innowacji, więc jak zauważy je w innych?
***
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.