Przemyt ponad 180 migrantów do Niemiec zorganizował gang, w którym działała mieszkająca tam Polka i jej syn. Organizatorzy procederu zostali sprowadzeni do Polski i już usłyszeli zarzuty.
Imigranci zatrzymani na granicy polsko-niemieckiej
Grażyna Zawadka
Nielegalni migranci od kilku lat przedostają się do Europy przez granicę Polski z Białorusią albo tzw. szlakiem bałkańskim. Rozbita niedawno przez służby grupa przestępcza trudniącą się nielegalnym przerzutem miała charakter międzynarodowy, jej wspólnicy działali na południu Europy (m.in. w Bułgarii i Albanii), ale kluczową rolę odgrywali w niej obywatele Polski: matka i jej 19-letni syn – oboje mieszkający w Niemczech. Teraz są już w polskich aresztach, sprowadzeni w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania – Anna J. w październiku, Dominik J. – kilka dni temu.
– Kobieta zajmowała się przede wszystkim werbowaniem kurierów-kierowców, którzy przewozili nielegalnych migrantów z południa Europy do Niemiec i Austrii. Z kolei jej syn czuwał nad całą organizacją procederu – mówi „Rz” por. Szymon Mościcki, rzecznik Śląskiego Oddziału Straży Granicznej.
Ceny były różne. Zazwyczaj organizatorom przemytu za cały transport migranci płacili od 2,5 do 7 tys. euro.
Szlak przemytniczy wiódł między innymi przez Węgry, Austrię, Słowację, Polskę do Niemiec. Członkowie grupy mieli ściśle określone zadania. Jedni dostarczali informacji na temat miejsc w Rumunii, Bułgarii czy Chorwacji, w których są duże skupiska migrantów, chcących przedostać do Europy Zachodniej. Inni zajmowali się wyszukiwaniem i organizowaniem noclegów oraz środków transportu, a jeszcze kolejni byli odpowiedzialni już za sam przewóz migrantów.
Migranci byli różnych narodowości z krajów Bliskiego Wschodu Najwięcej było Syryjczyków, lub osób, które za nich się podawały. Przewożono ich zazwyczaj w naczepach wynajmowanych samochodów.
Podróż odbywała się etapami, migranci niektóre odcinki trasy – w tym nielegalne przejście przez granicę np. węgiersko-austriacką musieli pokonywać pieszo. – W miejscach, gdzie były przywrócone tymczasowe kontrole graniczne, cudzoziemcy opuszczali samochody i przekraczali granicę pieszo, a następnie byli odbierani przez kolejnych kurierów i dalej przewożeni do krajów Europy Zachodniej – tłumaczy Mościcki.
W miejscach, gdzie były przywrócone tymczasowe kontrole graniczne, cudzoziemcy opuszczali samochody i przekraczali granicę pieszo,
Ceny za możliwość przedostania się w głąb UE były różne. Zazwyczaj organizatorom przemytu za cały transport migranci płacili od 2,5 do 7 tys. euro.
Grupa działała na terenie Polski, Węgier, Słowacji i Niemiec – kurierami-przewoźnikami, których werbowała także Anna J. byli m.in. bułgarscy kierowcy. Szajka przemyciła do Niemiec 40 osób. – Z naszych ustaleń wynika, że członkowie grupy przewieźli samochodami 40 osób w Polsce i co najmniej 140 w innych krajach Europy – zaznacza Szymon Mościcki.
Funkcjonariusze Straży Granicznej doprowadzili do przedstawienia zarzutów łącznie 11 członkom zorganizowanej grupy przestępczej.
19-letni Dominik J. i jego matka mieszkali w Niemczech, i tam zostali zatrzymani. Mieli być bezrobotni, a w każdym razie podczas przesłuchania nie podali miejsca pracy, ani oficjalnego źródła utrzymania
W październiku w ramach ENA z Niemiec została najpierw sprowadzona Anna J., a kilka dni temu – jej syn. Usłyszeli zarzut organizowania nielegalnej migracji, z czego mieli uczynić sobie stałe źródło dochodu, oraz działania w zorganizowanej grupie przestępczej. 19-latek dodatkowo jest podejrzany o przygotowania do przywozu oraz wprowadzenia do obrotu środków odurzających. Oboje są tymczasowo aresztowani.
W zorganizowanej grupie miało działać łącznie 11 osób – Polaków i cudzoziemców. We wrześniu tego roku przeciwko dziewięciorgu z nich został skierowany akt oskarżenia do sądu. Nie objęto nim wówczas Anny J. ani jej syna, bo nie było ich wtedy jeszcze w Polsce – zostali sprowadzeni później.
– Anna J. nie przyznała się do zarzutu, jej 19-letni syn przyznał się do organizowania przemytu migrantów, ale nie przyznał się do wprowadzania do obrotu środków odurzających – mówi „Rz” prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej.
Grozi im do ośmiu lat pozbawienia wolności. Śledztwo prowadzone przez funkcjonariuszy placówki Straży Granicznej w Sosnowcu, nadzoruje Śląski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Katowicach Prokuratury Krajowej.
Od początku roku zatrzymanych zostało prawie 600 kurierów i organizatorów przemytu nielegalnych migrantów
Przemyt ludzi przez zieloną granicę do krajów Europy to lukratywny biznes dla grup przestępczych. Mimo uszczelnienia granic zewnętrznych i wysokich kar, wciąż znajdują chętnych, którzy sowicie opłacają podróż (stawka to 6-10 tys. euro) i są gotowi ryzykować, by dotrzeć do wymarzonego kraju – Niemiec, czy rzadziej Szwecji czy Francji.
– Od początku roku zatrzymanych zostało prawie 600 kurierów i organizatorów przemytu nielegalnych migrantów. Z tego 400 w rejonie granicy z Białorusią – mówi „Rz” mjr SG Krzysztof Grzech z Komendy Głównej Straży Granicznej.
Migranci nie mają świadomości, że nielegalne przedostanie się do Europy, nie jest gwarancją pobytu – podlegają praktycznie natychmiastowej deportacji do kraju pochodzenia. Czeka to także cudzoziemców, którzy skorzystali z usług gangu, w którym działała Polka i jej syn.