Dzwonią w nocy, by spotęgować grozę sytuacji, straszą nieszczęściem, jakie spotkało wnuczka, i wyciągają fortunę. W tym roku oszukali już blisko 1,8 tys. osób.
Oszuści ograbiają seniorów z oszczędności ich życia
Osławiony „Hoss” uważany za „króla mafii wnuczkowej” siedzi w więzieniu, jednak ma następców. Stosując prymitywną i co najwyżej wzbogacaną o nowe „legendy” metodę, oszuści ograbiają seniorów z oszczędności ich życia. Skala przestępstw od dwóch lat jest podobna – 3,8 tys. rocznie, ale straty ofiar nieporównanie wyższe.
Metoda „na wnuczka”. Od wypadku do porwania
Tylko w jeden wrześniowy dzień w gminie Sokołów Małopolski dwie osoby straciły łącznie 170 tys. zł. „Córka miała wypadek, w którym ucierpiała kobieta, potrzebne są pieniądze na kaucję” – tę alarmującą informację usłyszał w telefonie 74-latek. Chwilę później potwierdziła ją, dzwoniąc na drugi numer, rzekoma wnuczka mężczyzny i poinstruowała go, komu ma dać pieniądze – 80 tys. zł odebrał „adwokat”. Tego samego dnia fałszywy wnuczek wmówił seniorce, że miał wypadek. W tym przypadku oszustowi, który podał się za policjanta, pokrzywdzona dała 90 tys. zł. Sprawcy zniknęli.
W 2020 r. metodą „na wnuczka” dokonano 2077 oszustw, rok później o 300 więcej. W 2022 r. już 3814, a w roku ubiegłym o 34 więcej. W tym roku wnuczkowe mafie też prawdopodobnie zbiorą żniwo – w pierwszym półroczu popełnili już 1758 przestępstw. Usiłowań jest co najmniej trzykrotnie więcej.
– Przestępcy uaktywniają się w wakacje, kiedy seniorzy zostają sami, bo ich rodziny wyjechały na urlop. Większą liczbę przestępstw odnotowujemy także w grudniu, kiedy starsi ludzie szykują pieniądze na prezenty – mówi Wioletta Szubska z KGP, która od lat zajmuje się problematyką ścigania tego typu przestępczości.
Metody, z lekką modyfikacją, od lat są niezmienne. Najczęściej to opowieści o rzekomym wypadku, jaki miał wnuczek czy syn, i kaucji, którą musi szybko wpłacić, by uniknąć aresztu. Ale też o pilnej operacji opowiedzianej „w zaufaniu tylko babci”, o okazyjnym kupnie mieszkania, atrakcyjnym biznesie czy nawet porwaniu. – Zawsze potrzeba szybkiej gotówki – wskazuje kom. Szubska i wspomina przypadek, gdy jedną z ofiar błagała o pomoc rzekoma córka. Kobieta miała zostać porwana i przekonywała pokrzywdzoną, że mówi niewyraźnie, bo ma zakneblowane usta.
700 tys. zł, w tym biżuteria
Sumy, jakie obecnie tracą seniorzy, są zawrotne.
Pieniądze i cenną biżuterię – warte 700 tys. zł – oddała mieszkanka Krakowa, która uwierzyła oszustom, że syn potrącił samochodem kobietę w ciąży i pójdzie siedzieć, gdy nie zapłaci kaucji. Złe wieści przekazał jej fałszywy policjant – zadzwonił po północy. 80-latka oddała wszystko, co miała.
Telefon o wypadku i kaucji obudził o trzeciej w nocy seniora z Nowej Huty – przekazał 100 tys. zł mężczyźnie, który się po nie zgłosił. W tym przypadku łup odebrał młody szef szajki, która – jak się okazało – w trzech województwach (małopolskie, śląskie, podkarpackie) w krótkim czasie dokonała 40 oszustw na 1,5 mln zł.
– Zatrzymaliśmy 11 osób działających w tej grupie, w tym kierującego nią 26-latka – mówi nam Katarzyna Cisło, rzeczniczka KWP w Krakowie. Jak zauważa, sprawcy ostatnio nasilają telefony nocą. – Osoba wyrwana ze snu jest zaskoczona, w szoku, nie myśli logicznie i łatwiej poddaje się emocjom – tłumaczy.
Część pieniędzy, którymi obłowił się rozbity gang, policja odzyskała – 55 tys. zł, kiedy wywoził je za granicę kierowca na usługach szajki, a 137 tys. zł – w jednym z mieszkań sprawców. Wraz z szefem grupy (26-letnim Romem, karanym za kradzieże) zatrzymano jego 16-letnią „partnerkę” i dwóch o rok starszych nastolatków. – Mieli przy sobie telefony komórkowe, karty SIM, gaz i 22 tys. zł z ostatniego oszustwa. Resztę wydali w sklepach – mówi Katarzyna Cisło.
Młody boss mafii wnuczkowej
Oszustwa znaną metodą wciąż są domeną zorganizowanych grup przestępczych – kto inny dzwoni do seniorów – często z zagranicy (np. z Niemiec), kto inny odbiera łup (kurierzy – tzw. odbieraki), a kolejni wywożą go za granicę. Całością kierują „wnuczkowi” bossowie.
– Za sukcesem metody tkwi socjotechnika i minimalizowanie ryzyka – twierdzą policjanci. Oszust tak prowadzi rozmowę, by ofiara uwierzyła, że rozmawia z kimś z rodziny, i sama wymieniła jego imię. Gotówkę odbierają osoby często werbowane przez internet, które chcą dorobić. Jeśli wpadną, nic nie wiedzą o zleceniodawcy, a tym bardziej o grupie.
W efekcie ustalani są sprawcy tylko co piątego takiego oszustwa – zwykle wpadają płotki. Dlatego rozbicie przez małopolską policję szajki i zatrzymane jej szefa to sukces.
Wnuczkowe mafie nie znają granic. Osławiony „Hoss” – Arkadiusz Ł. – okradał bogatych emerytów z Niemiec, Szwajcarii i Luksemburga, zanim zabrał się za seniorów w Polsce. Ścigała go niemiecka policja, wytropili policyjni „łowcy głów”.
Jak się nie dać oszukać metodą „na wnuczka”?
– Uczulać seniorów, być z nimi w dobrym kontakcie, bo stęsknieni bliskich, ochoczo wdają się w pogawędki z każdym, kto zadzwoni – radzą policjanci.
– A jeśli zadzwoni nieznajomy, rozłączyć się i zatelefonować do prawdziwego wnuczka czy syna. Warto też uzgodnić z dziadkami, żeby jeśli nie mają pewności, z kim rozmawiają, zapytali osobę np. o to, jak na drugie imię ma dziadek, jaką miał pasję, gdzie mieszkał za młodu. Takiej wiedzy oszust nie posiada – radzi kom. Szubska.
I zapamiętać, że policjanci nigdy nie dzwonią do bliskich sprawców wypadków, a w żadnym razie nie proszę o pieniądze „na kaucję”.