Rynek walut, w tym złoty, przeżywa teraz ciszę przed burzą – uważa Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ. Burzą nazywa to, co może się dziać po opublikowaniu we wtorek danych o inflacji w USA. Dlaczego?
Minister finansów Andrzej Domański mówił, że zależy mu na stabilnym złotym (Licencjodawca, Pawel Wodzynski)
W rozpoczynającym się tygodniu w centrum uwagi rynków finansowych znajdą się dane o inflacji za styczeń ze Stanów Zjednoczonych. Ekonomiści spodziewają się wzrostu cen konsumpcyjnych w styczniu w USA o 0,2 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem i wzrostu o 2,9 proc. w ujęciu rok do roku. Inflacja bazowa w USA wzrosła o 3,8 proc. w ujęciu rok do roku – przewidują analitycy.
Wszelkie sygnały świadczące o odbiciu presji cenowej w USA mogą sprawić, że Fed (Rezerwa Federalna) zdecyduje się obniżyć stopy procentowe później niż w marcu. To będzie miało wpływ na moc dolara i siłą rzeczy wpłynie także na polską walutę. Jeśli obniżki przedłużyłyby się w czasie, złoty może zyskiwać – uważają specjaliści rynkowi.
Dane o inflacji CPI z USA zostaną opublikowane o godz. 14.30.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Pokazał skutki fuzji. "Nowy gracz. To niebezpieczne dla Polski"
Inflacja w USA a powodzenie złotego
„Cisza przed burzą na rynku walut” – tak swój komentarz zatytułowała Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ. Jej zdaniem wtorkowe dane dotyczące inflacji w USA są ważnym impulsem dla inwestorów na całym świecie.
– Według rynkowych oczekiwań, jeśli inflacja okaże się niska, to może być sygnał dla Fed do tego, aby wcześniej obniżyć stopy procentowe. Mimo wszystko może to nie wystarczyć, aby Fed zdecydował się na obniżki już w marcu, a nie – jak się obecnie oczekuje – w maju – wyjaśnia.
Podobnego zdania jest Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers. Według niego Fed chce zobaczyć większy postęp w zakresie inflacji, zanim zapadnie ostateczna decyzja o łagodzeniu warunków monetarnych.
– Większa jest szansa również na to, że Powell i jego współpracownicy będą woleli utrzymać wysoki poziom stóp dłużej, bo widzą wyższe ryzyko w zbyt wczesnym starcie cyklu obniżek niż w zbyt późnym. Szczególnie kiedy gospodarka USA jest tak odporna i oprócz pojedynczych objawów spowolnienia, ogólny jej obraz wciąż maluje się w optymistycznych barwach – tłumaczy Zembik.
Dane zgodne z oczekiwaniami mogą nie budzić emocji. Z kolei zaskoczenie w obie strony powinno wywołać nieco większy ruch. Dzisiejsze liczby mogą wskazać dalszy kierunek dla siły dolara amerykańskiego. Dane prawdopodobnie podkreślą to, co Fed chętnie zaznaczał w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Mianowicie, że może być potrzebnych jeszcze kilka miesięcy dobrych odczytów, zanim wszystko będzie jasne. Publikacja zgodna z oczekiwaniami powinna wskazać rynkowi, że obniżka stóp procentowych już w marcu jest mało prawdopodobna – dodaje.
Co dalej ze złotym?
Mateusz Sutowicz, ekonomista Banku Millennium, widzi w tej układance dość dobrze zachowującego się złotego. Jak przekonuje, jeśli inwestorzy założyliby pierwsze cięcie stóp procentowych w maju tego roku, wtedy taki scenariusz stanowiłby „wsparcie dla polskich aktywów, tj. sprzyjałby utrzymywaniu kursu EUR/PLN jedynie nieco powyżej poziomu 4,31 oraz zniżce rentowności polskiego długu”.
– W tym drugim przypadku jednak zakres zmian byłby niewielki z uwagi na jutrzejszy przetarg zamiany obligacji organizowany przez Ministerstwo Finansów – dodaje.
Złoty na dobrej drodze
W dłuższym horyzoncie polska waluta może dalej się umacniać. Tak przynajmniej uważają ekonomiści Citi.
Rozbieżność między polityką pieniężną w kraju a innymi krajami regionu oraz strefą euro może być krótkoterminowo wsparciem dla złotego. W porównaniu z tym, co można było sądzić jeszcze kilka miesięcy temu, obecnie obraz polskiej gospodarki wydaje się bardziej sprzyjający umocnieniu polskiej waluty: relatywnie wyższe stopy procentowe, zdecydowanie większy napływ funduszy unijnych, poprawa relacji dyplomatycznych z UE – czytamy w raporcie Citi.
„Powinno to w krótkim okresie utrzymywać złotego na silnym poziomie, nawet pomimo dotychczasowej wyjątkowo dużej aprecjacji realnej” – dodają ekonomiści.