Tasmania – wyspa i najmniejszy stan Australii – znalazła sposób na przyciągnięcie turystów poza sezonem. Proponuje im nietypowe prace dorywcze, np. badanie zjawisk paranormalnych, poszukiwanie gwiazd czy segregację ostryg. Nie płaci za nie, ale w zamian oferuje wybranym noclegi i wyżywienie. Liczy, że dzięki tej inicjatywie liczba odwiedzających przekroczy w tym roku 1,3 mln – wielkość sprzed pandemii.
/123RF/PICSEL
Inicjatorem „prac dorywczych” jest należąca do lokalnej administracji Turystyka Tasmanii (Tourism Tasmania), a celem akcji – zachęcenie do przyjazdu zimą. Aby to zrobić, władze wyspy proponują „zamianę codziennej harówki na nietypowe, tymczasowe zajęcie poza sezonem”. „Zrób sobie przerwę od codziennej pracy i spróbuj swoich sił w dziwnej pracy” – czytamy na stronie internetowej akcji. Warunkiem do aplikowania do jednego z dziesięciu oferowanych zajęć jest bycie pełnoletnim. Trzeba też w 50 słowach uzasadnić powód wyboru pracy dorywczej. Ci, którzy zrobią to najlepiej, mogą liczyć na darmowy pobyt. Tasmańska Rada Turystyczna zapłaci za noclegi, wyżywienie i podróże.
Reklama
Zaklinacz wina i palacz w saunie
Podczas zimowego pobytu na Tasmanii można na przykład badać zjawiska paranormalne. Chętni otrzymają sprzęt do polowania na duchy i będą ich szukać w Willow Court – jednym z najstarszych australijskich szpitali psychiatrycznych. Aplikujący powinni mieć intuicję i szósty zmysł. Inne zajęcie to „organizator ostryg” zebranych w Zatoce Wielkiej Ostrygi (Great Oyster Bay). W ramach obowiązków, zatrudnieni będą też testowali smak tych owoców morza, jak uzasadniono – „wyłącznie w celu kontroli jakości”.
Entuzjaści pociągów mogą na jeden dzień dołączyć do załogi zabytkowego, parowego składu Lynchford Express. Podczas podróży wzdłuż zachodniego wybrzeża Tasmanii dotrą do Queenstown – niegdyś centrum ogarniętych gorączką złota osadników. Zajęcie znajdą również poszukiwacze gwiazd. Można też zostać wąchaczem trufli, zaklinaczem wina, palaczem w saunie i towarzyszem pieszych wycieczek wombatów – torbaczy spokrewnionych z misiami Koala. “Wcześniej jednak trzeba je będzie wyciągnąć z łóżek” – czytamy na stronie akcji.
Wystarczy dobrze spakować walizkę
Zima trwa na Tasmanii od maja do sierpnia. Wtedy temperatura zwykle wynosi od 3 do 11 stopni Celsjusza. Chętnych do przyjazdu organizatorzy akcji zapewniają, że nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie. Zachęcają, aby do walizki włożyli rzeczy na każdą porę roku, bo na wyspie można doświadczyć “kilku pór w ciągu jednego dnia”. Podpowiadają też turystom, by wtopili się w tasmańską zimę ubierając jak miejscowi – w czarne, puchowe kurtki, wełniane czapki, szaliki i rękawiczki.
Tourism Tasmania podaje, że w zeszłym roku australijską wyspę odwiedziło 1,25 miliona osób. To o prawie 200 tysięcy więcej niż w rok wcześniej, ale wciąż o ponad 100 tys. mniej niż wynosiła liczba odwiedzających w 2019 roku, zanim wybuchła pandemia.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL