Sterowany miniczołg ma być postrachem dla rosyjskiej armii. Testy nowatorskiej maszyny trwają
Michał Duszczyk
Zrobotyzowany pojazd o nazwie Lyut posiada dwie osie i napęd na wszystkie koła, umożliwiający poruszanie się w terenie. Maszynę, określaną również jako „Furia”, wyposażono w wieżę z karabinem maszynowym PKT kal. 7,62 mm. Konstrukcja może być pilotowana na odległość 800 metrów, choć w otwartym terenie zasięg ma sięgać nawet do 2 km.
Co istotne, badania wykazały, że robot jest odporny na działania systemów tzw. walki elektronicznej („Furia” radziła sobie z wykonywaniem zadań w odległości ok. 700 m od stacji zagłuszającej). Lyut ma specjalny pancerz odporny na strzały z broni ręcznej, wzmocnione koła, zasilanie bateryjne oraz zasobnik z amunicją na 550 pocisków. Eksperci wskazują, że sprawdzi się w misjach zwiadowczych i uderzeniowych.
Prosty i tani robot bojowy
Na razie nie wiadomo, kiedy trafi na front. Bezzałogowiec przechodzi liczne testy, m.in. na precyzję, odporność i biegłość nawigacyjną. Jego zaletą ma być możliwość szybkiego wdrożenia do produkcji – „Furia” jest ponoć prosta konstrukcyjnie i tania.
Nie jest to jedyny lądowy pojazd bezzałogowy, który ma wesprzeć żołnierzy. Mychajło Fedorow, wicepremier Ukrainy, odpowiedzialny za rozwój nowych technologii, pokazał w styczniu na X (d. Twitter) D-21-11, robotyczną platformę, opracowaną przez ukraińskich programistów z klastra Brave1, którą wyposażono w automatyczną wieżyczkę z karabinem maszynowym. Jak podkreślił wicepremier Ukrainy, D-21-11 ma wiele wspólnego z filmowym robotem Wall-E (animacja studia Pixar z 2008 r.). „D-21-11 jest jak Wall-E – jeden i drugi usuwa śmieci” – napisał Fedorow, sugerując, że robot zajmie się zabijaniem rosyjskich najeźdźców.