Dwa tygodnie przed zjazdem PSL Władysław Kosiniak-Kamysz jest faworytem do reelekcji. Ale nawet jeśli bez trudu zachowa stery w partii, to przed nim o wiele bardziej istotna kwestia: jak dotrwać do 2027 roku i czy do wyborów iść samodzielnie, czy ponownie z kimś się sprzymierzyć. Ku której z tych możliwości skłania się przewodniczący?
Dwa tygodnie przed kongresem PSL Władysław Kosiniak-Kamysz jest pewniakiem do reelekcji
Michał Kolanko
Reklama
Z tego artykułu dowiesz się:
- Czemu PSL, mimo posiadania ważnych funkcji w rządzie, nie zyskuje większego poklasku?
- Jakie zamiary ma PSL na wybory parlamentarne w 2027 roku i jakie taktyki rozważa?
- Jaką rolę pełni samorząd w strategii PSL i jaki wpływ może mieć na przyszłe głosowania?
- Jak PSL zamierza oddziaływać na decyzje prezydenta Karola Nawrockiego i jakie są tego cele?
Prawie dokładnie cztery lata temu, 4 grudnia 2021 roku, Władysław Kosiniak-Kamysz został liderem PSL. To nie był jego debiut – sprawował ten urząd już od 2015 roku. Kiedy przejmował kierownictwo w partii, PSL znajdował się w największym kryzysie od wielu lat i z trudem wszedł do Sejmu. Gdy Kosiniak-Kamysz wygrywał ponownie – w latach 2016 i 2021 – ludowcy wciąż byli w opozycji. Teraz, 15 listopada 2025 roku, PSL ma ponownie wybrać swoje władze – po raz pierwszy od dawna, kiedy partia nie walczy z PiS na życie i śmierć, ale gdy jest u władzy. I gdy jej lider jest pierwszym wicepremierem w rządzie, a jej politycy – znaczącymi ministrami. Bez zmian pozostaje jedynie to, że tak jak poprzednio, jest to rząd Donalda Tuska.
Reklama Reklama
Pierwsze pytanie, jakie od razu się pojawia, dotyczy tego, czy Władysław Kosiniak-Kamysz znowu zostanie liderem. Tutaj odpowiedź wszystkich polityków PSL, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, jest twierdząca. – Nie ma realnej konkurencji. PSL jest partią demokratyczną, gdzie możliwe są niespodzianki, ale żeby zwyciężyć w wewnętrznych wyborach, trzeba prowadzić kampanię w partii przez dłuższy czas. Nikt tego nie robił – mówi nam jeden z czołowych ludowców. Również nic nie wskazuje na to – zgodnie z naszymi rozmowami – że Stefan Krajewski, przeciwnik Kosiniaka-Kamysza w wyborach w 2021 roku, będzie kandydował. To nie zmienia faktu, że przed PSL poważne zadania. I to o wiele większe niż wybory nowych władz.
Dlaczego PSL nie powiększa poparcia dzięki eksponowanym funkcjom w rządzie Donalda Tuska?
Według aktualnego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” PSL cieszy się poparciem 4,1 procent badanych, tylko o 0,1 pkt proc. więcej niż Partia Razem. Ludowcy naturalnie wzruszają ramionami, gdy słyszą o sondażach. Powtarzają, że „PSL ma zawsze sondaże poniżej progu, a i tak potem wchodzi do Sejmu”. Łatwo jednak dostrzec, że ludowcy mają w tym układzie rządowym bardzo ważne stanowiska. Przewodniczący Kosiniak-Kamysz jest szefem MON i odpowiada za najważniejsze w ostatnich latach bezpieczeństwo. Ma nie tylko najlepsze w rządzie stosunki z premierem Tuskiem, ale i doskonale się rozumie z amerykańską administracją.
Reklama Reklama Reklama
Ale nie tylko on może brylować w rządzie. W ostatniej rekonstrukcji Miłosz Motyka (rocznik 1992) został ministrem energii. Zresztą PSL systematycznie stawia na polityków młodego pokolenia. Ludowcy utrzymali również kontrolę nad rolnictwem i infrastrukturą, a minister Dariusz Klimczak to jeden z najbliższych sprzymierzeńców Kosiniaka-Kamysza, odpowiadający za kluczowe dla rządu kwestie, w tym częściowo za repolonizację gospodarki.
– Ministerstwo infrastruktury mogłoby wykazywać większą aktywność i energię w działaniu oraz zdecydowanie poprawić komunikację z polskim biznesem. Na plus należy na pewno zapisać dużą aktywność w obszarze tzw. repolonizacji gospodarki. Największym problemem pozostaje jednak wyraźna powolność w podejmowaniu kluczowych decyzji dotyczących fundamentalnych dla segmentu infrastruktury kwestii, np. spowolnienia przetargowego na drogach – mówi „Rzeczpospolitej” dr Damian Kaźmierczak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Komentarze Bogusław Chrabota: Hamlet po polsku – znieść dwukadencyjność czy nie?
To, że Władysław Kosiniak-Kamysz umieścił na politycznej agendzie kwestię zlikwidowania dwukadencyjno…
Co jednak z wynikami PSL? – Ludowcy już w wyborach w 2023 roku mieli poparcie w granicach 3 procent. Wiemy to, bo w naszym badaniu exit poll zapytaliśmy głosujących na Trzecią Drogę, czy są wyborcami PSL, czy Polski 2050. I okazało się, że z 14 procent głosów wtedy dla tej koalicji 11 procent to były głosy na partię Szymona Hołowni, a tylko 3 procent na ludowców. Ani teraz, ani w przyszłości poparcie dla PSL nie wzrośnie, bo zapotrzebowanie na partię z tak dużym doświadczeniem rządzenia jest niewielkie. Wyborcy, jeśli poszukują, to nowych partii i nowych polityków – mówi „Rz” Łukasz Pawłowski, szef pracowni OGB.
Z kim PSL pójdzie do wyborów parlamentarnych w 2027 roku?
PSL ma jednak zamysł: chce postawić na samorząd. Ich sztandarową inicjatywą ostatnich miesięcy jest ustawa znosząca dwukadencyjność samorządów. Ludowcy uzyskali dla niej poparcie KO, a także lidera Nowej Lewicy, Włodzimierza Czarzastego. Przeciwna jest jednak Polska 2050. PSL wierzy, że ustawa trafi na biurko prezydenta, który znajdzie się wówczas pod presją samorządowców z PiS. Ale nawet jeśli Karol Nawrocki zmiany nie podpisze, to dla PSL jest to tylko element szerszego planu.
Reklama Reklama Reklama
Publicznie PSL deklaruje samodzielny start w wyborach parlamentarnych w 2027 roku. Tymczasem koniec kadencji samorządów w 2029 roku oznacza, że swoją przyszłość musi wkrótce planować kilkuset samorządowców bez partyjnej przynależności – znanych i rozpoznawalnych w swoich lokalnych społecznościach, którym kończy się wtedy ostatnia kadencja i według obowiązujących przepisów nie będą mogli ubiegać się o reelekcję. W 2027 roku mogą więc spróbować przenieść się do Sejmu. Np. stworzyć nowy ruch samorządowy i przygotować wspólne listy z PSL, który dziś jest ich najważniejszym orędownikiem w walce o zniesienie dwukadencyjności. To oczywiście cel numer jeden, ale jeśli się nie powiedzie… I w ten sposób ludowcy mogą znowu dostać się do Sejmu.
Polityka Donald Tusk przejmuje inicjatywę i ma plan, który może pomieszać PiS-owi szyki
Po miesiącach turbulencji i morderczym dla partyjnego morale czerwcu i lipcu premier Donald Tusk…
Jaka jest alternatywa? To naturalnie koalicja z KO i być może Polską 2050 w formie jakiegoś rodzaju listy EPL (Europejskiej Partii Ludowej). Utworzenie takiej centrowo-konserwatywnej koalicji mogłoby być o tyle proste, że premier Donald Tusk – niczym surfer na fali – od dłuższego czasu kieruje swoją KO w prawo. Było to widoczne zwłaszcza w trakcie jego tzw. drugiego exposé w czerwcu tego roku.
PSL sprawdza prezydenta Karola Nawrockiego
PSL ma też plan szachowania prezydenta Karola Nawrockiego, o czym pisaliśmy już w „Rzeczpospolitej”. Dwukadencyjność to tylko jeden element. – Jeśli prezydent zawetuje ustawę o statusie osoby najbliższej, to okaże się nie do zaakceptowania dla umiarkowanych wyborców. Jeśli nie zawetuje, to pokażemy skuteczność – mówi „Rz” jeden z polityków PSL.
Ruch ludowy ma 130 lat. I szereg tradycji. W tym pamięć o legendarnym liderze PSL, Wincentym Witosie. 26 października, w trakcie Zaduszek Witosowych, Władysław Kosiniak-Kamysz mówił o jego dziedzictwie i podkreślał, że jest ono aktualne. – Witos wiedział, że władza nie jest przyjemnością, jest brzemieniem, które trzeba unieść – mówił.
Reklama Reklama Reklama
Czy ciężar władzy, spraw takich jak wątpliwości wokół KOWR i działki pod CPK oraz decyzji jeszcze z czasów poprzedniej koalicji, nie utrudni PSL ponownego dostania się do parlamentu? Ludowcy obecnie inaczej niż ich dawny sojusznik, Polska 2050, nie muszą borykać się z problemami braku struktur, słabej pozycji w rządzie itp. Ale pytanie o ciężar władzy pozostaje zasadne. Bo te 130 lat historii nie pozostaje bez konsekwencji.
W statucie PSL nie ma już zapisu, że kandydatów na nowego przewodniczącego musi być dwóch. To sprawia, że wybór Kosiniaka-Kamysza 15 listopada jest jeszcze łatwiejszą formalnością niż poprzednim razem. Ale to, co dalej, formalnością już nie będzie. Dla Kosiniaka-Kamysza dylemat „razem czy osobno” to więc dziś nie tylko pytanie o taktykę wyborczą, ale o to, czy ludowcy po 130 latach potrafią jeszcze znaleźć dla siebie przyszłość.



