Nie żyje Jan Żyliński, działacz polonijny i biznesmen. W 2016 roku kandydował na burmistrza Londynu. Sam o sobie mówił, że jest księciem, a także najbogatszym Polakiem w brytyjskiej stolicy.
/Kamil Piklikiewicz /East News
Jan Żyliński urodził się w 1951 roku w Londynie. Był jedną z barwniejszych postaci polonii na Wyspach. W 2016 roku zdecydował się kandydować, jako kandydat niezależny, na burmistrza brytyjskiej stolicy.
Był deweloperem, a w swojej firmie zatrudniał, jak podawał, tylko Polaków. Sam o sobie twierdził, że był najbogatszym Polakiem w Londynie. Jak podaje money.pl, należał do niego wyceniany na 10 mln funtów pałac White House w londyńskiej dzielnicy Ealing.
W stolicy postawił także pozłacany pomnik Złotego Ułana na cześć Kawalerii Polskiej i swojego ojca, rotmistrza Andrzeja Żylińskiego, adwokata gen. Andersa.
Reklama
Wskazywał, że ma pochodzenie szlacheckie i jest księciem.
Pojedynek na szable z Farage’em. Chodziło o nastroje przed brexitem
Jako działacz polonijny wypowiadał się m. in. o brexicie. Wskazywał, że „Anglia zawdzięcza brexit Polakom”. – Jest to nasz kolejny wkład w dzieje tego kraju. Tak jak Polacy wygrali im bitwę o Anglię, tak teraz wygrali im referendum brexitowe w roli kozła ofiarnego – mówił w 2019 roku w rozmowie z money.pl.
Przed referendum ws. brexitu pod koniec 2014 roku Żyliński wyzwał Nigela Farage’a, ówczesnego lidera antyimigranckiej partii UKIP, na pojedynek na szable. Chodziło o obronę dobrego imienia polskich imigrantów na Wyspach. Brytyjskich.
– Chodziło mi o znak, że potrzebna jest debata, dialog. Farage ma dużo racji w tym, co mówi na temat Europy i świadczeń społecznych, ale to on wprowadził przemoc do tego kraju – tak Żyliński komentował to wydarzenie dla TVN24. – Te uczucia antyimigranckie, antypolskie, to zaraza, która opanowała ten kraj, a jej szpicą jest właśnie Nigel Farage. Trzeba uciąć głowę temu demonowi (tej zarazie – red.) – dodawał.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL