Lit ma ożywić czeską gospodarkę, która – jak ogłosił niedawno Czeska Izba Handlowa, wyczerpała źródła wzrostu i grozi jej stagnacja. Złoża w Rudawach, na pograniczu z Niemcami, mają wystarczyć na 25-letnią eksploatację. Praga chce w całości wykorzystać wydobywany tam rzadki metal. Planuje produkcję nawet miliona akumulatorów do samochodów elektrycznych rocznie.
/Douglas Magno /AFP
Reklama
Lit – najlżejszy na świecie metal – zyskuje na znaczeniu. Surowiec, zwany także „białym złotem”, wykorzystywany jest m.in. do produkcji baterii w samochodach elektrycznych, ale też do produkcji chipów i żaroodpornego szkła.
W zeszłym roku ceny metalu, a dokładniej wodorotlenku litu, osiągnęły rekordową wartość 81 tys. dolarów za tonę – najwięcej w historii. Dla porównania, dekadę temu lit kosztował średnio 4,5 tys. dolarów za tonę – 17,3 razy mniej.
Czechy liczą na lit
Największe złoża litu w Europie leżą na pograniczu niemiecko-czeskim, nad miejscowością Cinovec, około 100 kilometrów od Pragi. Zdaniem ekspertów, stanowią one od 3 do 5 proc. światowych rezerw litu. Ich wydobycie i przetwarzanie zostały włączone do przedstawionej na początku września rządowej wizji rozwoju na najbliższe 30 lat.
Według analizy przeprowadzonej przez Czeską Izbę Handlową, kraj wyczerpał już wszystkie źródła wzrostu i grozi mu stagnacja. Lit może dać czeskiej gospodarce nowy i bardzo oczekiwany impuls.
W górach Rudawy, dawniej zwanych Górami Kruszcowymi, rudy metali wydobywane są od XIII wieku. Po II wojnie światowej wydobywano tam wolfram i cynę. Badania nad obecnością litu prowadzone są od 13 lat. Ponieważ złoża leżą po obu stronach granicy, Republika Czeska podpisała już umowę z Saksonią. Po czeskiej stronie wydobycie surowca ma być prowadzone przez państwową spółkę – Czeskie Zakłady Energetyczne.
Cały łańcuch dostaw w Czechach
Według przeprowadzonego, wstępnego studium wykonalności, ze złóż w Rudawach można będzie wydobywać około 2,25 mln ton rudy rocznie. Wielkość ta pozwoli na produkcję prawie 30 tys. ton wodorotlenku litu. Jak obliczono, ilość wydobywanej rudy powinna wystarczyć do wyprodukowania rocznie około miliona akumulatorów litowych do samochodów elektrycznych.
Czechy nie chcą sprzedawać wydobytego metalu, tylko objąć nadzór nad całym łańcuchem – od wydobycia, przetwarzania, poprzez produkcję akumulatorów i chipów po produkowanie samochodów. Ministerstwo Przemysłu i Handlu (MPO) poinformowało o budowie fabryki o mocy od 25 do 55 gigawatogodzin. Byłaby ona w stanie zagospodarować cały wydobywany w Rudawach lit. I stałaby się motorem gospodarczym dla regionu.
Górniczy region ustecki, w obrębie którego leżą złoża, boryka się z dużymi problemami gospodarczymi. Kończy się wydobycie węgla brunatnego, które zapewniało pracę tysiącom mieszkańców. Obliczono, że przy eksploatacji litu pracę znalazłoby co najmniej tysiąc górników. Pracowników potrzebowałaby też fabryka produkująca akumulatory, chipy i samochody. Przy pełnym wydobyciu, złoża litu wystarczyłyby na 25 lat.
Mieszkańcy obawiają się o środowisko
Mieszkańcy regionu popierają wydobycie litu, ale obawiają się szkód środowiskowych, m.in. problemów w zaopatrzenie w wodę i pogorszenia jakości powietrza w związku z transportem wydobywanego surowca. Żądają, aby wszelkie szkody zostały zrekompensowane gminom. Przypominają, że wciąż nie poradzili sobie z dewastacją terenu wyrządzoną przez kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego.
Prawie 70 proc. światowych zasobów litu znajduje się w Ameryce Południowej, w tak zwanym „trójkącie litowym” między Boliwią, Chile i Argentyną. Z powodu wypompowywania solanki zawierającej ten metal, okoliczni mieszkańcy narzekają na spadek wód gruntowych. Wielokrotnie doszło tam też do skażenia powietrza, wody i gleby. W Czechach lit byłby wydobywany z litej skały. Ta metoda eksploatacji jest również uważana za znacznie bardziej energochłonną oraz kosztowniejszą niż wydobycie rud metalu z solanki.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce.