Informacja o śmierci Uli Jurzysty pojawiła się na jej instagramowym profilu. Potwierdziła ją także Mama Ginekolog, z którą zmagająca się z guzem mózgu influencerka, współpracowała.
Informację o tym, że Ula Jurzysta nie żyje na swoim Instagramie przekazała Mama Ginekolog. Została ona także potwierdzona przez najbliższych influencerki znanej w sieci pod nickiem „apetyt_na_endorfiny”.
Na Facebooku napisał o tym jej brat.
Kim była Ula Jurzysta znana jako „Apetyt na endorfiny”?
Ula była pasjonatką sportu. W 2020 roku zaszła w ciążę a gdy była w 6. miesiącu zdiagnozowano u niej guza mózgu.
Mimo, że sugerowano jej usunięcie ciąży, nie zrobiła tego. Dziecko urodziło się całe i zdrowe, a Jurzysta musiała przejść serię skomplikowanych operacji. Swoją walkę o zdrowie influencerka znana pod nickiem „apetyt_na_endorfiny” dokumentowała na Instagramie. Ostatni post opublikowała niespełna tydzień temu.
Przychodzę do was z bardzo smutną wiadomością. Nie wiem nawet, jak to powiedzieć, bo nigdy takiego ogłoszenia nie robiłam na Instagramie, także dla mnie to jest też bardzo trudne. Chciałabym potwierdzić, że Ula zmarła w śnie. Nie wiem, czy dzisiaj rano, czy wczoraj rano, natomiast rozmawialiśmy z jej mężem, jest to sprawdzona informacja, już nie piszcie do mnie, czy tak jest. Wysyłamy kondolencje dla jej rodziny, niestety muszę tę przykrą informację potwierdzić – powiedziała na InstaStories Mama Ginekolog.
Brat Uli Jurzysty we wpisie na Instagramie: Zmarła mniej niż godzinę przed moim przybyciem
Z wpisu zamieszczonego przez brata influencerki wynika, że Ula odeszła w niedzielę rano.
Moi drodzy, jak już duża część z was zdążyła się zorientować (jestem w szoku jak szybko wiadomości w internecie sie rozchodzą) Ula odeszła w niedzielę nad ranem. O 7 zadzwoniła do mnie jej opiekunka, że nie może jej obudzić. Byłem u niej 5 min później. Była podłączona pod respirator, jeszcze ciepła więc w pierwszej chwili kamień spadł mi z serca i pomyślałem , że jest jeszcze szansa. W końcu udawało się tyle razy! Niestety po sprawdzeniu pulsu dotarło do mnie najgorsze… Chwilę później przyjechało pogotowie. Stwierdzili, że zmarła mniej niż godzinę przed moim przybyciem. Jeszcze nie mogę uwierzyć, że to się stało – czytamy.
Doskonale zdawałem sobie sprawę z jej stanu, zagrożeń, sam uratowałem jej życie niezliczoną ilość razy więc byłem świadom, że kiedyś może do tego dojść, ale nigdy nie myślałem, że w momencie gdy była podłączona pod aparaturę. Noc wydawała się najbezpieczniejszą dla niej porą dnia… Tym bardziej ciężko mi w to uwierzyć ponieważ dzień wcześniej odwiedziliśmy ją z Alą, spędziliśmy razem 2 h i była w bardzo dobrej formie. Nic nie wskazywało na to, że może dojść do czegoś takiego – napisał Sebastian.
Ze swojej strony chciałbym wam wszystkim podziękować. Dzięki wam nasza rodzina była w stanie tak długo radzić sobie w tym trudnym czasie w kraju który ludzi w takim stanie jak Ula spisuje na straty. Daliście Uli nadzieję na powrót do sprawności, dzięki wam miała możliwość walki o siebie co trzymało ją przy życiu tyle czasu. Bez waszej pomocy być może dziewczyny nie miałyby okazji się nawet poznać. Mimo tego, że Ala dopiero za kilka dni skończy 3 latka mam nadzieję, że zapamięta mamę, która oddała wszystko by ona mogła żyć – podsumował.