Kawa to dla bardzo wielu Polaków obowiązkowy punkt w ciągu dnia. Statystyczny Kowalski wypija niespełna 100 litrów tego napoju rocznie. Niedługo przywołane liczby mogą się jednak zmienić, na niekorzyść dla miłośników „małej czarnej”. Eksperci prognozują, że wkrótce spora część osób będzie zmuszona do ograniczenia spożycia kawy. Powód zaskakuje.
Nie każda kawa trafi na rynek
Specjaliści szacują, że w najbliższym czasie konsumenci zapłacą za kawę znacznie więcej niż teraz. Ich zdaniem na ten stan rzeczy złoży się kilka czynników. Na pierwszy plan wysuwają się regulacje prawne przygotowane przez Unię Europejską. Mają one wejść w życie pod koniec 2024 roku. Zgodnie z nimi sprzedaż kawy będzie ograniczona, co może oznaczać braki na rynku. Na sklepowe półki trafi wyłącznie surowiec pochodzący ze starannie wyselekcjonowanych terenów. Dopuszczona będzie kawa z obszarów, na których w ostatnim czasie nie prowadzono wycinki lasów. Ziarna importowane z terytoriów niespełniających tego warunku nie trafią do sprzedaży.
Dużym problemem są również zmiany klimatyczne zachodzące w ostatnim czasie, które dziesiątkują krzewy kawowe. Zbiory nie są już więc tak duże, jak jeszcze kilka lat temu. Tymczasem popyt na kawę rośnie. Nie tylko Polacy sięgają coraz chętniej po małą czarną. To wszystko może sprawić, że za kawę zapłacimy jeszcze więcej, a dostęp do niej będzie utrudniony.
Czy istnieje dobra alternatywa dla kawy?
Dobrą alternatywą dla kawy jest między innymi zielona herbata. Zawiera co prawda mniej kofeiny niż klasyczna „mała czarna”, ale stanowi świetny zastrzyk energii. Efekt pobudzenia, jaki wywołuje ten napój, utrzymuje się przez dłuższy czas. Podobne rezultaty daje wypicie filiżanki matchy, czyli sproszkowanej japońskiej zielonej herbaty. Nie musisz jednak tak daleko szukać, by stworzyć zamiennik dla tradycyjnej kawy. Wystarczy, że sięgniesz po wodę, cytrynę i imbir. Mieszanka tych trzech składników szybko postawi cię na nogi o poranku (i nie tylko). Niestety smaku kawy nie będzie miała.