Odrzutowe kombinezony to technologia przyszłości – już jest testowana przez wosjko i służby ratunkowe
Michał Duszczyk
Taka nowatorska technologia, choć próbowana była już od dekad, nigdy nie wyszła poza laboratoria i poligony doświadczalne. Ale teraz ma szansę się upowszechnić. Za popularyzację takiej formy przemieszczania wziął się brytyjski start-up Gravity Industries. Firma dostarczyła swoje unikalne rozwiązanie (tzw. jet pack, czyli odrzutowy plecak) do testów w armii i w służbach ratunkowych (m.in. tych niosących pomoc w górach). Możliwość szybkiego startu i poruszania się niezależnie od warunków terenowych otwiera ocean możliwości dla tej innowacji. Pilotażowo takie odrzutowe plecaki wdrożono choćby w jednej z jednostek policyjnych w Emiratach Arabskich.
Slalom między bojami, czyli sport przyszłości
A teraz Gravity współorganizuje zawody sportowe z udziałem rajdowców z jet packami. Tak zwany wyścigi Iron Man (a właściwie slalom na czas między umieszczonymi na morzu bojami) to krok ku popularyzacji tej technologii. Pierwsze swoiste wyścigi ludzkiej Formuły 1 odbyły się w Dubaju. Okazały się wielkim hitem, przyciągając uwagę szerokiego grona widzów. Pięciu uczestników ścigało się, będąc wyposażonymi w kombinezony odrzutowe o mocy 1050 KM, zasilane tym samym paliwem, co samoloty Airbus A380 czy Boeing 777. Każdy z tych „Iron Manów” – dzięki pięciu turbinom – mógł osiągnąć maksymalną prędkość 130 km/h.
W rajdzie udział wziął m.in. Richard Browning, założyciel Gravity Industries, ale wystartował również ochotnik, który przed wyścigiem szkolił się w lataniu z jet packiem zaledwie 12 dni. To pokazuje, że technologia, którą spopularyzował Franky Zapata, ma szansę stać się powszechną. Warto jednak wskazać, że Zapata wykorzystał nieco inny model „osobistego pojazdu” latającego – zamiast plecaka rakietowego użył tzw. odrzutowej deski. Na pojeździe JetBoard Air w 2019 r. pokonał kanał La Manche. Mniej więcej w tym samym czasie David Mayman z jet packiem na plecach jako pierwszy – na oczach tłumu gapiów – przeleciał nad budynkiem opery w Sydney.
Ile kosztuje strój Iron Mana
Latający sprzęt od Gravity to jednak jeszcze inna odmiana kombinezonu odrzutowego niż „typowy” plecak czy deska Zapaty – w tym wypadku turbiny umieszczone są bowiem na ramionach pilotującego, co ma ułatwiać sterowanie. Poruszanie się w powietrzu w ten sposób wymaga więcej fizycznego zaangażowania, ale fakt, że 12-dniowy kurs wystarczył, by wziąć udział w wyścigu, wskazuje, iż nie jest to bardzo skomplikowane.
Gravity organizuje szkolenia dla zainteresowanych – kilkugodzinne zajęcia praktyczne kosztują od ponad 2 tys. do przeszło 8,5 tys. dol. Nie jest to więc tanie hobby. Ale ważący 27 kg zestaw do latania można kupić też na własność. I w tym wypadku również jest to raczej atrakcja dla bogaczy. Za zestaw o mocy 1000 KM trzeba zapłacić bowiem około 483 tys. dol (plus VAT). Co istotne, urządzenie można tankować nie tylko paliwem lotniczym (Jet A-1), ale także zwykłym olejem napędowym (wystarczy go na 5–10 minut lotu).