Okładkowy sposób poszukiwania dna na kursie akcji świetnie się sprawdził w przypadku amerykańskiej Carvany, uznanej 12 miesięcy temu przez branżowy portal za najgorszą spółkę roku. Notowania tego internetowego sprzedawcy samochodów zaliczyły od tego momentu spektakularny rajd, zyskując ponad 1000 proc.
Rok temu spółka Carvana została okrzyknięta przez portal yahoo.finance najgorszą giełdową spółką roku. Złożyły się na to kondycja kursu, który w tamtym okresie szorował po historycznym dnie (3,55 dol. za akcję), legitymując się spadkiem w ciągu roku o ponad 98 proc., a od szczytu (na nim wyceniono Carvanę na 50 mld dol.) o ponad 99 proc. oraz sentyment inwestorów badany w ankiecie. Ich źródłem był przelewarowany biznes, który zmierzał w stronę niewypłacalności.
Rekomendacja z ceną 0 dolarów
W obliczu ogromnego zadłużenia (7 mld dol.) i ryzyka utraty płynności, w mediach pojawiały się doniesienia o możliwym bankructwie, a analitycy Bank of America ostrzegali, że cena akcji może spaść do 0 (na GPW rekomendację z wyceną akcji na 0 otrzymał dawno temu Lotos). Jak to czasami bywa, fatalny sentyment oraz „okładka” i łatka najgorszej spółki roku zbiegły się z wyznaczeniem historycznego dna ceny akcji.
Od tego czasu kurs Carvany notowanej na nowojorskiej giełdzie zaliczył prawdziwy rajd, podnosząc kapitalizację spółki z ok. 600 mln dolarów do ponad 10 miliardów. Na początku grudnia cena akcji sięgnęła 54,35 dol., co oznacza wzrost od dna o 1431 proc. w ciągu 12 miesięcy. W międzyczasie płacono w lipcu nawet ponad 57 dol. W ostatni piątek na zamknięciu sesji kurs wynosił 51,40 dol., a stopa zwrotu od początku roku przy tym kursie wyniosła 1010 proc.
Carvana to spółka prowadząca platformę do elektronicznego handlu używanymi pojazdami w USA. Oferuje dostawę kupionych aut pod drzwi klienta albo odbiór osobisty w jednym z automatów samochodowych rozsianych po całym kraju. Szybki wzrost finansowany długiem w pogoni za popytem wygenerowanym w pandemii zderzył się najgwałtowniejszym od lat 80’ cyklem podwyżek stóp zaserwowanym przez Fed. Sprzedaż spadała w wyniku spadku dochodów rozporządzalnych gospodarstw domowych, a koszty finansowania rosły, stąd fatalny sentyment i tytuł najgorszej spółki roku.
Carvana odbiła od dna
Wyniki spółki zaczęły się jednak w tym roku poprawiać wraz ze stabilizacją na rynku kapitałowym i pozytywnymi sygnałami z amerykańskiej gospodarki, wpisującymi się w scenariusz "miękkiego lądowania". Carvana zaczęła optymistycznie patrzeć w przyszłość, publikując coraz lepsze prognozy. Pokazała w trzech kolejnych kwartałach wyniki lepsze od rynkowych oczekiwań. Za trzeci kwartał nawet zysk na akcję (3,60 dol.), chociaż tylko z księgowego punktu widzenia, związanego z ogłoszoną w lipcu restrukturyzacją zadłużenia.
„Nasz trzeci kwartał pokazał znaczący i trwały postęp, jaki poczyniliśmy na naszej drodze do rentowności. Ustanowiliśmy rekordy firmy w trzecim kwartale pod względem zysku brutto na sprzedany samochód i skorygowanej EBITDA” – mówił na ostatniej konferencji wynikowej Ernie Garcia, CEO Carvany.
Poprawa wyników to przede wszystkim efekt cięcia kosztów, które spadły o miliard dol. oraz konwersji długu. Nie obyło się oczywiście bez zwolnień ok. 4000 pracowników. Restrukturyzacja zobowiązań pozwoliła zmniejszyć całkowite zadłużenie o 1,32 miliarda dolarów i odroczyć płatności odsetek (455 mln dol.) o dwa lata w zamian za emisję nowych obligacji zabezpieczonych aktywami firmy, których termin zapadalności został wydłużony.
„Jesteśmy podekscytowani drogą, którą podążamy i nie możemy się doczekać dalszych postępów w realizacji naszego celu, jakim jest zostanie największym i najbardziej dochodowym sprzedawcą samochodów” – podsumował optymistycznie na konferencji prezes.
Najtrudniejsze ostanie 400 procent
Problemy jednak nie zniknęły, ale póki co odroczono termin konsekwencji z nich wynikających. Na koniec trzeciego kwartału spółka odnotowała zadłużenie długoterminowe na poziomie 5,3 miliarda dolarów przy ok. 544 mln dolarów dostępnej gotówki. W oczekiwaniu na lepsze czasy sprzyja komunikacja Rezerwy Federalnej, która kreśli już scenariusz cięcia stóp procentowwych.
Po tegorocznym wzroście kursu akcje Carvany są notowane przy wskaźniku ceny do sprzedaży wynoszącym już 0,8, czyli blisko historycznej średniej wynoszącej 1,1. Tylko od początku grudnia akcje do poziomu 54,35 dol. podrożały o ponad 73 proc. także w efekcie raportu od analityków z J.P. Morgan, którzy 4 grudnia podnieśli rekomendację z „niedoważaj” do „neutralnie”, a cenę docelową podwyższyli aż o 60 proc. do 40 dol.
Eksperci największego banku inwestycyjnego na świecie dostrzegli postęp Carvany w zakresie efektywności, obniżki kosztów i reorganizacji. Według nich te posunięcia umożliwiają optymistyczne podejście do „powrotu na ścieżkę wzrostu”. Rozwianych zostało sporo wątpliwości i możliwe jest, że firmie „uda się przetrwać tę niepewną fazę makro dla branży samochodów używanych”.
Przypominają jednak, że wciąż wyższe stopy procentowe i wstrzymanie przez firmę inwestycji w celu zarządzania rentownością mogą przełożyć się na ograniczony wzrost wolumenów sprzedaży aut. Pamiętać należy, że pandemia i inflacja w USA podbiła ceny używanych samochodów.
W 2021 r. spółka sprzedała ponad 425 tys. pojazdów. Po trzech kwartałach tego roku sprzedaż wynosi niespełna 237 tys. i pewnie rok zamknie ze sprzedażą nieco powyżej 300 tys. aut. Ernie Garcia prezes Carvany, powiedział inwestorom, że obecnie typowy samochód, który sprzedaje spółka ma sześć lat i kosztuje 25 tys. dolarów. Przed pandemią był to trzyletni pojazd za 19,5 tys. dolarów.
W czasie restrukturyzacji biznesu i po spektakularnym rajdzie kursu, akcje Carvany to obecnie mocno spekulacyjne papiery, co widać także w rozstrzale cen docelowych rekomendacji portalu fintel.io, aktualizowanej ostatnio 27 listopada (przed raportem J.P. Morgan), gdzie w 12-miesięcznej perspektywie najwyżej wyceniono je na ponad 60 dol., a najniżej na nieco ponad 5 dol. z medianą na poziomie 35,19 dol. za akcję. Do historycznego szczytu z 2021 r. brakuje jeszcze ponad 400 proc.