Robert Lewandowski doznał kontuzji w meczu FC Porto – FC Barcelona. Reprezentant Polski zszedł już w pierwszej połowie, a jego występy w kadrze podczas najbliższego zgrupowania stanęły pod znakiem zapytania. Pierwsze doniesienia z Hiszpanii są jednak optymistyczne.
Mecz Barcelony z FC Porto nie ułożył się po myśli dla Roberta Lewandowskiego. Kapitan Biało-Czerwonych opuścił boisko już po 34. minutach, co było efektem doznanej przez niego kontuzji. Przez resztę spotkania Duma Katalonii miała ogromne problemy, choć ostatecznie ma prawo się cieszyć.
FC Porto odważnie ruszyło na FC Barcelonę
Smoki postraszyły drużynę przyjezdnych już w 10. minucie, aczkolwiek na życzenie ich samych. Oriol Romeu źle podał piłkę w okolicach własnego pola karnego i mogło to się skończyć tragicznie. Mehdi Taremi postanowił jednak oddać futbolówkę Pepemu, a ten nie zdołał oddać strzału. Mniej więcej po kwadransie Irańczyk osobiście sprawdził refleks Marca-Andre ter Stegena, lecz w dogodnej sytuacji, po kontrze, trafił prosto w niego.
Barcelona odpowiadała z rzadka, a pierwszy naprawdę groźny strzał ze strony Dumy Katalonii obejrzeliśmy dopiero w 22. minucie, ale i tak nie był wyjątkowo wymagający dla Diogo Costy. Próbował go pokonać jego rodak, czyli Joao Felix. Skrzydłowy huknął bez przyjęcia, gdy uprzednio jeden z defensorów FCP wybił piłkę spod nóg Roberta Lewandowskiego.
Kontuzja Roberta Lewandowskiego
Reprezentant Polski niestety rozegrał dziś tylko 34. minuty, ponieważ po tym czasie poprosił o zmianę. Gdy opuszczał murawę, ewidentnie utykał. Napastnik wolał nie ryzykować pod kątem zdrowotnym, choć schodził z boiska o własnych siłach. Jego uraz był efektem ostrego wejścia Davida Carmo, który wyciął naszego rodaka równo z trawą. Według pierwszych doniesień kontuzja Roberta Lewandowskiego nie jest poważna.
Zmienił go Ferran Torres, który strzelił gola w czasie doliczonym do pierwszej połowy. Wszystko zaczęło się od zbyt lekkiego podania Romario, które przechwycił Ilkay Gundogan. Następnie wypuścił prostopadle Ferrana Torresa, a ten pomknął w pole karne Smoków i z łatwością pokonał bramkarza. Goście schodzili więc na przerwę z minimalną zaliczką.
Porto mocno naciskało Barcelonę
W 53. minucie FC Porto było bardzo blisko wyrównania, gdy Pepe pomknął samotnie w kierunku bramki Marca-Andre ter Stegena i miał mnóstwo miejsca oraz czasu, aby zdecydować, jak go pokonać. Namyślał się jednak tak długo, że dogonił go Jules Kounde i czubkiem buta wybił mu futbolówkę sprzed nóg. Następnie Niemiec musiał wykazać się refleksem między innymi przy próbie Galeno z lewej strony.
Na kwadrans przed zakończeniem spotkania Barcelona miała mnóstwo szczęścia. Joao Cancelo w pojedynku ze Stephanem Eustaquio zagrał piłkę ręką, w związku z czym portugalski zespół otrzymał rzut karny. Kiedy jednak sędzia skonsultował się z wozem VAR, okazało się, iż ułamek sekundy wcześniej to samo przewinienie popełnił Peruwiańczyk, w związku z czym decyzja o podyktowaniu „jedenastki” została cofnięta. Nie uznano też pięknego gola Mehdiego Taremiego z przewrotki, gdyż Irańczył znajdował się na ewidentnym spalonym. W 93. minucie spotkania czerwoną kartkę jeszcze obejrzał Gavi, ale wynik już się nie zmienił. Katalończycy zwyciężyli 1:0.