Większą rolę w walce z nielegalną migracją, która jest sztucznie kreowana przez białoruskie służby, powinna przejąć policja.
Władysław Kosiniak-Kamysz i Donald Tusk na granicy
Żołnierz pchnięty nożem przez migranta znajduje się w szpitalu. Lekarze z Hajnówki walczą o jego zdrowie, a jego stan ciągle jest ciężki. Tragiczny incydent sprawił, że na granicy pojawili się premier Donald Tusk i minister obrony Władysław Kosiniak–Kamysz oraz szef MSWiA Tomasz Siemoniak.
– Dzisiaj rekomendowali nam ci, którzy tutaj z wami na co dzień służą, abyśmy możliwie szybko przywrócili strefę buforową w tym pasie mniej więcej 200 metrów, tam, gdzie to jest konieczne z punktu widzenia skutecznego działania służb państwa polskiego przy granicy. Wspólnie z ministrem obrony narodowej i ministrem spraw wewnętrznych taką decyzję i wspólnie z całym rządem podejmiemy na początku przyszłego tygodnia – oświadczył premier Tusk.
Straż Graniczna przygotuje projekt strefy buforowej na granicy Polski z Białorusią
Projekt strefy buforowej przygotuje Straż Graniczna. Prawdopodobnie obejmie ona całą granicę z Białorusią. Jednocześnie niebawem zapadną decyzje dotyczące wzmocnienia granicy przez policję oraz dodatkowe pododdziały wojska m.in. z 6 Brygady Powietrznodesantowej oraz 25 Brygady Kawalerii Powietrznej.
Mają być to – jak podaje MON — wydzielone dodatkowe pododdziały wojsk operacyjnych posiadających m.in. doświadczenie z misji poza granicami kraju w ramach Polskich Kontyngentów Wojskowych. „Poza patrolującymi granicę śmigłowcami, planujemy wykorzystanie dodatkowego sprzętu, m.in. kołowych transporterów opancerzonych KTO Rosomak” – informuje resort.
Na granicy pojawią się oddziały prewencji policji z ciężkim sprzętem
Istotniejsza jest jednak deklaracja ministra Tomasza Siemoniaka, który poinformował nas, że zgodnie z rekomendacją Komendanta Głównego Policji i ustaleniami ze Strażą Graniczną oraz wojskiem, policja ma być wiodąca w połączonych oddziałach różnych formacji działających w sposób zwarty. To oznacza m.in., że na granicę zostaną wprowadzone oddziały prewencji policji z ciężkim sprzętem m.in. wozami opancerzonymi oraz armatkami wodnymi. Tomasz Siemoniak poinformował „Rz”, że w tej chwili na granicy jest kilkuset policjantów. Ta liczba się zmienia, bo zajmują się oni też wyłapywaniem kurierów oraz drogówkę.
Wielokrotnie pisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, że warto zastanowić się nad tym, czy wojsko nadal powinno być kierowane na granicę do działań czysto policyjnych. Wydaje się, że takimi kwestiami powinna się zajmować Straż Graniczna oraz funkcjonariusze policji, którzy są szkoleni w technikach interwencji. A takich umiejętności nie posiadają żołnierze, poza tymi, którzy są wysyłani na misje zagraniczne i z Żandarmerii Wojskowej. Być może dopiero teraz ta myśl się przebije.
Czy wojsko może strzelać do imigrantów?
W przestrzeni medialnej można dzisiaj zauważyć oczekiwanie, że wojsko będzie używało broni wobec migrantów. Pytany o to w Radia Zet wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk (PO) przypomniał, że żołnierze są odpowiednio wyposażeni, „mają broń ostrą i zawsze żołnierz, wtedy, kiedy jest atakowany, ma prawo do użycia broni, tak mówi prawo i to jest taka logika, z którą mamy do czynienia”. Dodał, że żołnierze „zawsze starają się reagować adekwatnie do sytuacji”.
Nie można dać się ponieść emocjom i doskonale wiedzą to funkcjonariusze i wojskowi. Znają oni zapisane w ustawach zasady użycia broni. Wiedzą kiedy mogą nacisnąć na spust. Musimy być świadomi, że na granicy mamy do czynienia z wojną hybrydową podkręcaną przez służby białoruskie. One czekają na to, gdy żołnierze zaczną strzelać i będą ofiary. Nie powinniśmy mieć co do tego złudzeń. Taki jest cel sztucznie wywołanej presji na granicy.
Mam tylko nadzieję, że nie mamy do czynienia z blokadą użycia broni przez żołnierzy w związku ze zdarzeniem z 3 listopada 2023 r., gdy w okolicy jeziora Topiło żołnierz przypadkowo postrzelił w trakcie pościgu Syryjczyka, który przekroczył granice w niedozwolonym miejscu. Migrant trafił do szpitala, a sprawą żołnierza zajęła się Żandarmeria Wojskowa oraz prokuratura. Wstępnie zakwalifikowała ona incydent jako nieostrożne obchodzenie się bronią i nieumyślne spowodowanie obrażeń u innej osoby.
Niestety – jak ustaliliśmy — do dzisiaj prokuratura nie zamknęła tej sprawy. Na razie nikt też nie usłyszał zarzutów. Przewlekłość tego postępowania działa na naszą niekorzyść. Sygnał z organów ścigania w tego typu sprawie powinien być szybki i jasny.