W tym roku dotacje rządowe do budownictwa komunalnego sięgnęły już 1,4 mld zł i będą rekordowe. Jednak w ostatnich ośmiu latach te kwoty były nieporównywalnie mniejsze, a w niektórych wręcz symboliczne. Takie prezenty nie zapewniają samorządom stabilnego finansowania. W efekcie, zasób mieszkań komunalnych się kurczy.
/123RF/PICSEL
Reklama
1,45 mld zł przeznaczono od początku roku z rządowego funduszu dopłat na rozwój budownictwa komunalnego i socjalnego, a do końca roku kwota ta wzrośnie do 1,65 mld zł – powiedział niedawno Waldemar Buda minister rozwoju i technologii. I podkreśla, że to rekord.
Poprosiliśmy o zestawienie wydatków na ten cel w poprzednich latach rządów Zjednoczonej Prawicy. Jak się okazuje, oprócz bieżącego roku, tylko w 2021 r. przekroczyły 1 mld zł (1,29 mld zł), zaś w pozostałych były zdecydowanie niższe. Przykładowo, w 2016 roku wyniosły 161 mln zł, w 2017 roku 175 mln zł, a w 2019 roku zaledwie 86 mln zł. Widać więc znaczny wzrost wydatków, ale od niedawna.
Przez lata wydatki na mieszkalnictwo były dramatycznie niskie
– Faktycznie w 2021 r. i w 2023 r. ta kwota przekroczyła 1 mld zł, ale jeżeli uśrednimy te kwoty z ostatniej dekady to dofinansowanie już nie wygląda tak różowo, bo wcześniej oscylowały wokół 100 mln zł rocznie – mówi Interii Adam Czerniak, ekspert SGH specjalizujący się w polityce mieszkaniowej.
Nasz rozmówca wielokrotnie zwracał uwagę, że w Polsce wydatki na mieszkalnictwo są bardzo niskie, a do tego większość dotychczasowych programów w ostatnich dwóch dekadach miała zachęcać ludzi do zaciągania długoletnich kredytów hipotecznych, natomiast środki na budownictwo społeczne czy dodatki mieszkaniowe były regularnie obcinane.
O potrzebie budowy tanich mieszkań na wynajem i mieszkań komunalnych zaczęto głośno i powszechnie mówić, gdy nagły wzrost stóp procentowy odciął Polaków od możliwości zaciągnięcia kredytu hipotecznego, a czynsze najmu na rynku poszybowały w górę.
Jednorazowe rzucanie kwot i dopłat do mieszkań może być wręcz szkodliwe
Tymczasem zasób mieszkań komunalnych się kurczy, a kolejka oczekujących jest długa. Według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2022 r. w Polsce liczba mieszkań komunalnych spadła o 2,7 proc. do 613,5 tys. lokali. W kolejce oczekujących było 126 tys. gospodarstw domowych.
„Podstawową przyczyną zmniejszania się zasobu mieszkaniowego jest zbywanie przez gminy lokali mieszkalnych na rzecz dotychczasowych najemców. Taki wniosek płynie m.in. z kontroli przedstawionej przez NIK w opracowaniu. „Systemowe błędy w prywatyzacji mieszkań komunalnych”. W przypadku, gdy gmina podejmie decyzję o sprzedaży lokalu komunalnego, to musi respektować prawo pierwszeństwa najemcy w nabyciu lokalu” – odpowiada biuro prasowe Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
Jak tłumaczy resort, dotychczasowy najemca, który zawarł umowę na czas nieokreślony, może skorzystać z prawa pierwszeństwa przy zakupie zajmowanego lokalu i skorzystać z bonifikaty od ustalonej ceny lokalu mieszkalnego udzielonej przez radę gminy.
„To istotny przywilej uzyskiwany kosztem środków publicznych (uwłaszczania najemców na preferencyjnych warunkach – wysokie bonifikaty) i niewątpliwie stawiający tych najemców w lepszej sytuacji od osób, które posiadają niezaspokojone potrzeby mieszkaniowe i ubiegają się o przyznanie lokalu przez gminę, ale z uwagi na niewystarczającą liczbę lokali komunalnych oczekują w kolejce na zawarcie umowy najmu z gminą. Podkreślić przy tym należy, że MRiT nie posiada uprawnień do ingerencji w zasady gospodarowania mieniem komunalnych przez gminy” – tłumaczy resort.
Rządowe dopłaty do mieszkań komunalnych wzrosły, ale od niedawna
Wyprzedaż mieszkań komunalnych, na której skorzystała pewna grupa kosztem innych, jest powszechnie krytykowana, ale prawo na to pozwalało, a do tego wyprzedając mieszkania gminy pozbywały się obciążenia finansowego.
Ekspert SGH podkreśla, że dla prowadzenia polityki mieszkaniowej potrzebna jest stabilność finansowania przez długie lata, bo nagłe zwiększanie wydatków w jednym roku czy nawet dwóch latach nie rozwiązuje problemu, a niekiedy może mieć wręcz negatywne skutki.
– Samorząd nie może robić planów budowy czy remontów w sytuacji, kiedy to czy będzie miał na to pieniądze zależy od „widzimisię” rządu w danym roku. Dorzucenie wysokich środków w taki sposób nie poprawia sytuacji, bo głównym problemem nie jest nawet dofinansowanie budowy, ale utrzymanie i remonty. Dlatego potrzebne jest stabilne finansowanie przez lata. Jeżeli samorząd ma 90 tys. w jednym roku, a w innym 1,3 mln zł, to oczywiście weźmie te środki, wykorzysta lepiej lub gorzej, ale nie zmieni swojej strategii mieszkaniowej, a właśnie na tym nam powinno zależeć – wskazuje Adam Czerniak.
– Chodzi o to, żeby zmieniać system, a nie wyremontować kilkadziesiąt mieszkań, które trafią do wąskiej grupy ludzi i tyle z tego dofinansowania będzie. Samorząd wyda środki, skorzysta garstka, a potem przyjdzie kolejny rząd i wymyśli inny program. To jest najgorsze podejście w polityce mieszkaniowej – dodaje.
Jak zaznacza nasz rozmówca, dobrze, że rząd wydał pieniądze na ten cel, ale chodzi o to, żeby było zapewnione finansowanie zasobu komunalnego na długie lata.
– Dotychczasowe kwoty na ten cel to wciąż niewiele, a politykę mieszkaniową ocenia się w długim horyzoncie, a nie na postawie jednego czy dwóch lat – mówi Czerniak.
Jak dodaje, nagłe zwiększenie wydatków w jednym roku jest kontrproduktywne, a czasem wręcz negatywne.
– Wystarczy spojrzeć na program „bezpieczny kredyt 2 proc.”. Rząd „rzucił pieniądze”, zapowiedział, że w tym roku limitów nie ma, ale w kolejnych są. Deweloperzy w tej sytuacji uznają wzmożony popyt za krótkookresowy i nie uruchamiają wielu nowych inwestycji, ale podnoszą ceny – podsumowuje.
Monika Krześniak-Sajewicz
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL