Donald Trump świętuje 100 dni urzędowania w swojej drugiej kadencji, przedstawiając to jako sukces w „wyzwoleniu” gospodarki USA. Niemniej jednak społeczność globalna z obawą obserwuje przyszłą współpracę z amerykańskim liderem. Jego agresywna strategia taryfowa wywołała bezprecedensowe zamieszanie na rynkach i nasiliła globalne napięcia handlowe, wywołując alarm zarówno w kraju, jak i za granicą. Jest to szczególnie niepokojące, ponieważ sam prezydent USA oświadcza, że to dopiero początek.
/ Alex Wróblewski / AFP
W ciągu pierwszych 100 dni urzędowania cła stały się główną odpowiedzią Donalda Trumpa na wyzwania stojące przed amerykańską gospodarką . Według jego oświadczeń miały one na celu ułatwienie reindustrializacji kraju, zmniejszenie długu publicznego, obniżenie podatków, a nawet obniżenie cen. Cła miały również służyć celom politycznym: ograniczeniu handlu fentanylem, zmniejszeniu imigracji, zmuszeniu sojuszników NATO do zwiększenia wydatków na obronę i potencjalnie powstrzymaniu wojen.
Donald Trump świętuje 100 dni prezydentury: Cła dominują na początku
Podczas swojej pierwszej kadencji Donald Trump – ograniczony oporem doradców – nie był w stanie w pełni zrealizować swoich ambicji dotyczących taryf celnych, jednak w 2025 r. zebrał zespół swoich najbardziej oddanych zwolenników, aby rozpocząć znaczącą wojnę handlową .
Reklama
Skala wprowadzonych taryf przekroczyła nawet najbardziej optymistyczne przewidywania i obietnice. Podczas kampanii najbardziej zagorzali zwolennicy taryf prezydenta sugerowali 20% taryfę bazową na cały import i 60% na towary chińskie, podczas gdy inni sugerowali, że te oświadczenia, które w tamtym czasie były postrzegane jako ekstremalne, były jedynie strategią negocjacyjną. W rzeczywistości, podczas pierwszych trzech miesięcy urzędowania, Trump wprowadził cztery rundy taryf: 25% taryfę na Kanadę i Meksyk oraz 20% na Chiny (oficjalnie mającą na celu powstrzymanie handlu fentanylem), 25% taryfę na stal i aluminium ze wszystkich krajów, 25% taryfę na pojazdy i części ze wszystkich krajów (z wyłączeniem Kanady i Meksyku) i wreszcie tak zwane „taryfy wzajemne”, które obejmowały minimalną stawkę 10% dla wszystkich krajów i – wycofane kilka dni po wprowadzeniu – wyższe taryfy dla prawie 60 krajów z nadwyżką handlową z USA. Chiny, jedyny kraj, który odpowiedział cłami, musiały zmierzyć się z dodatkowymi cłami w wysokości 125 procent, co w połączeniu z poprzednimi cłami dało łącznie 145 procent.
W rezultacie analiza przeprowadzona przez The Budget Lab na Uniwersytecie Yale wykazała, że średnia efektywna stawka celna na towary importowane do USA wzrosła z 2 do 28 procent , co stanowi najwyższy poziom od 1901 roku i z pewnością najwyższy wśród wszystkich rozwiniętych krajów. Naukowcy przewidują, że ze względu na zmiany w zachowaniach konsumentów (i drastyczną redukcję importu z Chin) ostateczny średni poziom taryf spadnie do nadal wysokiego poziomu 18 procent. Szacunki sugerują, że taryfy te wygenerują 2,4 biliona dolarów przychodu w ciągu dekady, ale podniosą poziom cen o prawie 3 procent i zwiększą PKB na mieszkańca o prawie 5000 dolarów.
2 kwietnia miał być „dniem wyzwolenia” USA. Cła Trumpa stały się wyzwaniem dla gospodarki USA
Cła Trumpa, jak zauważył prof. Kenneth Reinert, ekspert ds. handlu międzynarodowego na George Mason University w Wirginii, są „ekstremalne” i szkodliwe zarówno dla gospodarki amerykańskiej, jak i światowej, stanowiąc poważny cios dla powojennych ram handlu międzynarodowego ustanowionych przez Stany Zjednoczone . Podkreślił, że wojna handlowa podniosła koszty materiałów i niekorzystnie wpłynęła na sektor przemysłowy, który miały wspierać. „Szkody zaczęły rozprzestrzeniać się na rynkach akcji i obligacji” – zauważył.
Po ogłoszeniu taryf 2 kwietnia – dnia, który Trump nazwał „ dniem wyzwolenia ” – giełda na Wall Street doświadczyła największego trzydniowego spadku od kryzysu finansowego z 2008 r. , któremu towarzyszyła znaczna zmienność odpowiadająca mieszanym komunikatom administracji, a odpływ kapitału z akcji nie doprowadził – jak zwykle oczekiwano – do gwałtownego wzrostu zainteresowania obligacjami amerykańskimi. Zamiast tego, wbrew wcześniejszym trendom, rentowność obligacji zaczęła rosnąć, a dolar osłabł. Ta szybka zmiana tak bardzo zaniepokoiła prezydenta, że następnego dnia po wprowadzeniu „wzajemnych” taryf zawiesił je do 9 lipca.
Według Reinerta, przerwa celna mająca na celu ułatwienie negocjacji handlowych (według doradcy handlowego Trumpa Petera Navarro miała zapewnić „90 dni na 90 umów handlowych”) nie łagodzi negatywnego wpływu taryf, ponieważ przedsiębiorstwa nadal zmagają się z niepewnością dotyczącą przyszłości, co utrudnia ich wysiłki planistyczne. Andrzej Domański powtórzył ten pogląd po rozmowach z ministrem finansów USA Scottem Bessentem, który prognozował, że taryfy USA mogą potencjalnie kosztować Polskę do 0,4% PKB , podczas gdy obciążenie dla Ameryki będzie większe.
Jednak niepewność i zamieszanie były kluczowymi cechami taryf Trumpa od samego początku. Prawie każda deklaracja taryfowa została zmieniona