Niedawno obchodziliśmy 20-lecie członkostwa Polski w UE. To bezsprzecznie dobry czas dla Polski. Jak wyglądał z perspektywy rynku pracy? Zaszło na nim wiele ciekawych procesów, rynek zdecydowanie się zmienił. Teraz jednak przed nami kolejna rewolucja – pisze dla money.pl ekonomista Andrzej Halesiak.
Polski rynek pracy starzeje się. Pracodawcy i państwo powinni zapewniać odpowiednie rozwiązania (Adobe Stock, FotoDax)
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Oczywiście najważniejszym wydarzeniem z perspektywy 20 lat jest diametralna zmiana w zakresie bezrobocia. O ile w 2004 roku stopa bezrobocia wynosiła – na bazie zunifikowanej metodologii LFS (Labour Force Survey) – około 19 proc., to obecnie nie przekracza 3 proc.
Ten spadek to w pewnej mierze zasługa rosnącego zapotrzebowania na pracę. Pracujących w gospodarce mamy dziś ponad 15 milionów – 2,5 miliona więcej niż w 2004 roku. Przede wszystkim jednak to konsekwencja trendów demograficznych, malejącej liczby osób w wieku produkcyjnym, jako konsekwencja większych odpływów (na emerytury) niż napływów (po skończeniu szkół/studiów) na rynek pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Immunitet ochroni Obajtka? Prawnik nie ma żadnych wątpliwości
Tak niski wskaźnik bezrobocia mógłby sugerować, że w zasadzie każdy kto chce może bez problemu znaleźć zatrudnienie. Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona.
Dane GUS wskazują, że blisko 40 proc. bezrobotnych pozostaje bez pracy przez ponad 12 miesięcy, co wyraźnie wskazuje na problemy z dopasowaniem kompetencji do potrzeb i/lub geograficznym niedopasowaniem podaży i popytu.
Starsi, lepiej wykształceni
Przyjrzeć się bliżej trendom, jakie zaszły po wejściu do Unii, można w oparciu o cykliczne badanie GUS wykonywane raz na dwa lata. Obejmuje ono podmioty gospodarki narodowej zatrudniające 10 i więcej osób. Nie obejmuje ono wszystkich pracujących. Pomija tych w małych firmach oraz prowadzących własną działalność, ale i tak stanowi wystarczającą reprezentację dla zobrazowania głównych zmian, jakie zaszły na przestrzeni minionych 20 lat (w zasadzie do 2022 roku, bo wyników za 2024 rok jeszcze nie ma).
Otóż dane te wskazują, że nasz rynek pracy starzeje się.
W porównaniu do 2004 r. znacząco wzrósł udział zatrudnionych w wieku 55+, niemalże potroił się (wyk.1). To nie tylko pochodna zmiany struktury wieku, ale także mniejszej skali „wypierania” osób starszych z rynku pracy, np. na wcześniejsze emerytury. Była to powszechna praktyka w warunkach wysokiego bezrobocia lat 90. i początku obecnego wieku.
Udział ludzi młodych – do 34 lat – spadł do niespełna 28 proc., a więc o ponad 7 p.p. w stosunku do 2004 r.
Kolejna istotna zmiana odnosi się do wykształcenia osób zatrudnionych.
Osoby z wyższym wykształceniem stanowią dziś blisko 45 proc. zatrudnionych i jest to wskaźnik znacząco wyższy niż w 2004 r. (27 proc.). Spadek wystąpił we wszystkich pozostałych grupach, ale zdecydowanie największy w przypadku osób z wykształceniem zawodowym (wyk. 2).
Taka zmiana struktury to z jednej strony pochodna indywidualnych wyborów, poszukiwania najbardziej optymalnych życiowo ścieżek kariery. Z drugiej natomiast modelu edukacji, który w pewnym momencie stawiał na redukcję kształcenia zawodowego.
Nie do końca była to słuszna strategia, okazało się bowiem, że posiadanie „konkretnego fachu” może być niekiedy większym atutem na rynku pracy niż dyplom ukończenia studiów.
Coraz więcej dyrektorów, kierowników i specjalistów
Znaczące zmiany zaszły także w strukturze zatrudnienia. Generalnie można je scharakteryzować jako wspinanie się w górę, w kierunku profesji wymagających coraz to większej wiedzy, kompetencji i doświadczenia.
Widać to wyraźnie w strukturze zatrudnienia według grup zawodów.
W największej skali wzrósł udział specjalistów (wyk.3). Kategoria ta obejmuje bardzo wiele pozycji – w tym np. nauczycieli i lekarzy – ale jej rozwój to głównie zasługa ekspansji różnego rodzaju specjalistów w obszarach IT, marketingu, HR, rynku nieruchomości itd. Niemała liczba z nich pracuje w nowoczesnych centrach usług outsourcingowych obsługujących cały świat.
Wzrost odnotowany został także w dwóch innych grupach: „przedstawicieli władz publicznych, wyższych urzędników i kierowników” oraz „pracowników usług i sprzedawców”. Ekspansja tej drugiej kategorii to w dużej mierze zasługa gwałtownego rozwoju sektora sprzedaży detalicznej i różnego rodzaju usług, widoczny znak bogacenia się naszego społeczeństwa.
Zobacz także:
Grzechy główne Unii Europejskiej. "Inne regiony świata nie grają już według zasad"
Solidna klasa średnia?
Czas przyjrzeć się płacom. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w analizowanej przez GUS próbie uległo pomiędzy 2004 a 2022 rokiem potrojeniu (z 2369 na 7001 zł). W ujęciu realnym, a więc po uwzględnieniu inflacji, wzrost wyniósł 80 proc.
Ciekawe trendy można zaobserwować, jeśli przyjrzymy się temu, co działo się z wynagrodzeniami poszczególnych grup zawodów.
Pomiędzy 2004 a 2022 rokiem w największym stopniu wzrosło średnie wynagrodzenie w grupie „pracowników usług i sprzedawców”. Choć równocześnie trzeba zauważyć, że średnie wynagrodzenie w tej grupie kształtuje się znacząco poniżej średniej krajowej.
Jest w niej także sporo osób, do których zastosowanie mają przepisy o minimalnym wynagrodzeniu, które to wynagrodzenie rosło w ostatnich latach relatywnie szybko. Podobna sytuacja miała miejsce w grupie „pracowników wykonujących proste prace” – to kategoria, w której średnie wynagrodzenie było i pozostaje najniższe.
Generalnie można zauważyć tendencję do konwergencji średnich wynagrodzeń. Pomiędzy 2004 a 2022 rokiem znacznie zmniejszył się dystans pomiędzy najwyższą średnią (dla „przedstawicieli władz publicznych, wyższych urzędników i kierowników”), a najniższą (wspomniani już „pracownicy wykonujący proste prace”).
Średnie wynagrodzenie tych pierwszych spadło z 231 proc. średniej krajowej w 2004 r. do 180 proc. w 2022 r. Z kolei w przypadku tych drugich w tym samym czasie średnia płaca wzrosła z 57 proc. krajowej średniej do 61 proc. (wyk. 4).
Taka konwergencja wynagrodzeń mogłaby sugerować kształtowanie się szerokiej klasy średniej w Polsce. Sytuacja jest bardziej skomplikowana, gdyż najlepiej zarabiający często nie są zatrudnieni na umowy o pracę, a w oparciu o różnego rodzaju elastyczne formy zatrudnienia, które wymykają się oficjalnej statystyce.
W rzeczywistości więc różnice w poziomie osiąganych dochodów są większe, niż sugerują to zbierane przez GUS dane.
Zobacz także:
Kto mieszka w tych częściach Polski, może nazwać się szczęściarzem. Rosną w siłę [OPINIA]
Kontynuacja sukcesu wymaga zmian
Oceniając minione 20 lat na rynku pracy, można stwierdzić, że zaszła na nim prawdziwa rewolucja. Teraz czeka nas kolejna, związana z zupełnie nowymi uwarunkowaniami.
Po pierwsze, dane wskazują, że w trakcie członkostwa w UE byliśmy beneficjentami demograficznej renty, najpierw ilościowej (zwiększające się zasoby pracy), a następnie jakościowej (rosnący odsetek osób o wyższym wykształceniu). Oba te efekty wspierały rozwój gospodarczy.
Pierwszy z elementów renty już się wyczerpał (zasoby pracy kurczą się), a drugi wygaśnie w stosunkowo krótkiej perspektywie, gdy starsze roczniki z niskim odsetkiem osób o wyższym wykształceniu opuszczą rynek pracy.
Druga ważna kwestia to pojawienie się rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji. To co je wyróżnia, to fakt, że mogą częściowo zastąpić profesje, w których my w minionych 20 latach skutecznie się usadawialiśmy, np. liczne pozycje różnego rodzaju specjalistów.
Po trzecie, starzenie się społeczeństwa będzie stanowić dodatkowe wyzwanie w kontekście zmian technologicznych – osobom starszym z reguły trudniej przychodzi przyswajanie nowych rozwiązań.
Co w tej sytuacji należy zrobić? Zapewnienie sukcesu w kolejnych dekadach wymaga kilku rzeczy. Po pierwsze, pozycjonowania zasobów pracy w obszarze kompetencji, które są komplementarne, a nie substytucyjne wobec pracy maszyn, robotów, sztucznej inteligencji.
Zobacz także:
Niepokojący problem gospodarki UE. "Staje się kluczową sprawą" [OPINIA]
Po drugie, powszechnej implementacji zasady „life-long learning”, ustawicznego uczenia się, stwarzającego możliwość elastycznego dopasowywania kompetencji do potrzeb społeczeństwa i gospodarki. Powinna to być wspólna odpowiedzialność pracowników, przedsiębiorców i państwa.
Pierwsi muszą mieć świadomość i wyrażać chęć nauki. Pracodawcy i państwo powinni zapewniać rozwiązania zapewniające czas (w ramach pracy) na naukę i środki (np. w formie specjalnych bonów) na to, by kompetencje podnosić.
Trzecia ważna kwestia to dobrze przemyślana polityka migracyjna, otwierająca nas na młodych i ambitnych ludzi. Po tym, co osiągnęliśmy od czasu transformacji (poziom dochodów, infrastruktura, środowisko, itd.), jesteśmy już dziś atrakcyjnym miejscem do życia i pracy dla tych, którzy mogą zapewnić tak potrzebny w rozwoju dynamizm.
Andrzej Halesiak, ekonomista, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich oraz Rad Programowych Kongresu Obywatelskiego i Instytutu Spraw Publicznych