Dostosowanie się firmy Mlekpol do unijnych przepisów, dot. przytwierdzania nakrętek do butelek, kosztowało już 30 mln zł – zdradził prezes polskiego giganta Tadeusz Mroczkowski podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Ujawnił, że regulacje wywołały niezadowolenie klientów.
Dlaczego nakrętki są przymocowane do butelek? (Adobe Stock, TRIocean)
– Musieliśmy modernizować maszyny, niektóre trzeba było wymienić całkowicie. Może i zamierzenie jest słuszne, ale nikt skutecznie nie wytłumaczył założeń tej regulacji – mówił szef Mlekpolu podczas debaty „Zrównoważona polska żywność”, którą relacjonuje portalsamorzadowy.pl.
Zobacz także:
Koniec zbierania nakrętek. Możliwe tylko do połowy 2024 r.
Tadeusz Mroczkowski dodał, że dostosowanie się do regulacji kosztował firmę już 30 mln zł. Ale to nie wszystko. Do tego doszło niezadowolenie klientów.
– Musieliśmy się tłumaczyć, bo konsumenci nadal chcieli brać udział w zbiórkach charytatywnych polegających na zbieraniu nakrętek. Posypały się na nas gromy – powiedział prezes Mlekopolu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Co grozi Obajtkowi? Prawnik wylicza. "Kara nawet do 25 lat więzienia"
Dlaczego nakrętki są przytwierdzone do butelek?
Morczkowski podczas debaty stwierdził, że zabrakło w Polsce kampanii informacyjnej, która wyjaśniłaby sens regulacji. W podobnym tonie wypowiedział się Marek Sumiła, prezes zarządu Żywiec Zdrój.
– Cokolwiek byśmy nie zrobili, musimy nauczyć konsumenta, przekonać go do tego. Przykładem z ostatnich miesięcy są właśnie przytwierdzane nakrętki i mnóstwo – mówiąc delikatnie – zniecierpliwienia ze strony konsumentów. A przecież robimy to dla dobra konsumentów i nas wszystkich. Ale konsument nie zawsze to rozumie od samego początku – zaznaczył Sumiła, cytowany przez portalsamorzadowy.pl.
Zobacz także:
Są pierwsze ofiary nowego unijnego prawa. Hospicjum musi skończyć akcję
Za zmianami w rozmowie z serwisem opowiedział się Piotr Szewczyk, zastępca dyrektora Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych „ORLI STAW”.
– Nakrętka wyrzucona oddzielnie jest nie do odzyskania, a to jednorodny, czysty, ładny polipropylen. Dzisiaj one trafiają do drobnej frakcji i jako paliwo RDF do spalenia, a nie o to chodzi w gospodarce odpadami – tłumaczył.