W 2024 roku wzrost polskiego PKB może sięgnąć niemal 4 proc. – oceniają ekonomiści PKO BP. Jako jeden z powodów lepszej od wcześniejszej prognozy wskazują zastrzyk gotówki w postaci unijnych środków z KPO. Jednocześnie spodziewają się pogłębienia deficytu sektora finansów publicznych, jeśli obietnice wyborcze nowego rządu zostaną spełnione.
/123RF/PICSEL
W najnowszej prognozie gospodarczej analitycy PKO BP podnieśli szacunki dotyczące dynamiki wzrostu PKB zarówno na 2023, jak i na 2024 rok. Zgodnie z przewidywaniami ekonomistów Polskę czeka mocne odbicie. Ten rok ma zamknąć się na poziomie 0,6 proc. wzrostu PKB (o 0,1 pkt. proc. więcej niż wskazywano wcześniej). Zaś przyszły rok ma przynieść tempo wzrostu gospodarki na poziomie 3,9 proc. – o 0,9 pkt. proc. więcej od poprzednich szacunków.
Rozwiń
„Poprawa perspektyw inwestycji dzięki napływowi środków z UE”
Eksperci wskazują, że rok 2024 będzie mieć dobre fundamenty dla konsumpcji dzięki niższej inflacji oraz nominalnym wzroście płac o ponad 10 proc. Ponadto podkreślają, że pozytywny wkład do dynamiki PKB będzie mieć eksport netto, a ujemny – zmiana poziomu zapasów.
Reklama
„Skala ożywienia może być jeszcze większa niż oczekiwaliśmy przed kwartałem. Rewizja prognozy PKB na 2024 (z 3,0 proc. do 3,9 proc.) to wypadkowa:
- wyższego (o 0,1 pp) poziomu startowego
- poprawy perspektyw inwestycji dzięki napływowi środków z UE
- wcześniejszego powrotu konsumpcji na ścieżkę dynamicznego wzrostu i lepszych perspektyw dla realnych dochodów (silniejszy wzrost płac w gospodarce narodowej w obliczu zapowiedzianych podwyżek dla sfery budżetowej).
Zakładane zwiększenie absorpcji środków unijnych w dużym stopniu zneutralizuje negatywny wpływ „luki” pomiędzy starą a nową perspektywą finansową i najmocniej podbije prognozę PKB. Szacujemy, że wzrost inwestycji zwiększy dynamikę PKB w 2024 o 1,1pp (poprzednio 0,5pp), a spożycie indywidualne doda 2,4pp (poprzednio 2,2pp).” – napisano w opracowaniu.
Obietnice wyborcze będą kosztować budżet państwa więcej, niż zakładano
Przedstawiciele PKO BP zrewidowali również założenia dotyczące deficytu sektora finansów publicznych.
„Bazą do budżetu na 2024 będzie projekt przygotowany przez rząd M. Morawieckiego, który zostanie uzupełniony o kilka programów zapowiedzianych przez D. Tuska w expose. Ich koszt szacujemy na 38 mld PLN, co pogłębi deficyt SFP o ok. 1 proc. PKB. Nowy rząd pracuje nad nowelizacją budżetu, w której znajdą się szczegóły programów, w tym źródła ich finansowania (niewykluczone są cięcia części wydatków). (…) Obecnie szacujemy, że deficyt SFP w 2023 wzrośnie do 5,9 proc. PKB, a w 2024 obniży się nieznacznie do 5,6 proc. PKB. Tym samym polityka fiskalna będzie luźniejsza niż dotychczas zakładaliśmy, a dodatkowy impuls fiskalny skierowany zostanie głównie na konsumpcję.” – czytamy w publikacji.
Jako przyczyny takiej prognozy podano m.in. wzrost wydatków państwa na zbrojenia, kontynuacji wydatków na tarcze energetyczne czy przedłużenia zerowej stawki VAT na żywność.
Deficyt strukturalny pierwotny, a więc pomijający koszty obsługi długu (ok. 2 proc. PKB w horyzoncie projekcji) i skorygowany o wpływ cyklu koniunkturalnego, wzrośnie z ok. 3 proc. PKB w 2022 do 3,5-4,0 proc. PKB w 2023 i 2024, by w kolejnych latach obniżać się w kierunku 2 proc. PKB.” – dodano.
Zmiany na rynku pracy korzystne dla gospodarki
Ekonomiści wskazują, że rewizja wcześniejszych założeń gospodarczych wynika z m.in. obietnic nowego rządu o podwyżkach pensji w sferze budżetowej o 20 proc. oraz dla nauczycieli o 30 proc.
„Tym samym oczekujemy, że w całym 2024 dynamika wynagrodzeń w gospodarce narodowej będzie dwucyfrowa w pobliżu 11 proc. (wcześniej zakładaliśmy wzrost jednocyfrowy, trochę poniżej 10 proc.) i w 1h24 będzie przewyższać dynamikę płac w sektorze przedsiębiorstw. (…) Wysoka nominalnie dynamika płac w warunkach wyraźnie niższej niż średnio w 2023 inflacji przełoży się na znaczne przyspieszenie realnego wzrostu płac w 2024, średnio do ok. 7 proc.. Zakładamy, że wraz z dalszym ożywieniem gospodarczym popyt na pracę będzie się stopniowo odbudowywał. Skala wzrostu zatrudnienia będzie jednak ograniczana przez niedobory po stronie podażowej wynikające ze starzenia się społeczeństwa, a także ze słabnącego napływu netto pracowników zagranicznych.” – napisano
Dodano, że jednocześnie tym, co może wspierać podaż pracy może okazać się program „Aktywna mama”, który ma aktywizować kobiety do powrotu do pracy po urodzeniu dziecka
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL