Najwyższa Izba Kontroli (NIK) skontrolowała proces inwestycyjny dotyczący budowy zapory na potoku Wilkówka w Wilkowicach (woj. śląskie). W 2019 r. nadzór budowlany nakazał rozbiórkę otwartego pięć lat wcześniej obiektu, który od samego początku nie funkcjonował dobrze z uwagi na regularnie występujące awarie, w tym m.in. pęknięcia i osunięcia. W opublikowanym we wtorek raporcie NIK wskazała, że przyczyną fiaska tej inwestycji były błędy podczas projektowania i budowy. Dodano, że odpowiedzialność za straty sięgające 6 mln zł ponosi ówczesny inwestor – nieistniejący już katowicki Śląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych (ŚZMiUW).
/Piotr Molecki /East News
Wybudowana w 2014 r. zapora została całkowicie zdemontowana już osiem lat później. Zbiornik na Wilkówce liczył niespełna 7 tys. m kw. powierzchni. Zapora czołowa mierzyła 106 m długości i 5,2 m szerokości. Choć – jak przypomina NIK – zbiornik miał zapewniać wodę pitną dla mieszkańców, stanowić ochronę przeciwpożarową oraz chronić przed powodzią, to „nigdy nie pełnił żadnej z tych funkcji”. „Od początku jej konstrukcja budziła wątpliwości, a użytkowanie zgodnie z przeznaczeniem stwarzało potencjalne zagrożenie katastrofą budowlaną” – wskazali kontrolerzy.
Reklama
Zapora w Wilkowicach została rozebrana zaledwie po kilku latach. Inwestycja pochłonęła miliony złotych
„Błędy popełnione podczas projektowania i budowy zapory w Wilkowicach były przyczyną fiaska tej inwestycji. Jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez NIK, za stratę około 6 mln zł, które zostały przeznaczone na prace budowalne, jest odpowiedzialny nieistniejący już Śląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych (ŚZMiUW) w Katowicach. Zrealizowanie inwestycji w tym konkretnym miejscu, między innymi z powodu uwarunkowań geologicznych wymagało najwyższej staranności na wszystkich etapach – projektowania, realizacji i eksploatacji tamy, jednak zdaniem NIK katowicki urząd tej staranności nie dochował” – głosi wydany we wtorek komunikat Izby.
W ocenie Izby, władze gminy nie mogły przewidzieć, że rozwiązania okażą się niedoskonałe, a inwestycja zakończy się fiaskiem.
Jak podkreśla NIK, już z pierwszej ekspertyzy przeprowadzonej w 2015 r. wynikało, że stan obiektu uniemożliwia jego normalne napełnienie, dlatego podejmowano wszelkie działania, żeby utrzymać minimalny poziom wody. Nie zawsze było to jednak możliwe, bo podczas obfitych opadów deszczu zbiornik samoczynnie się napełniał. Napór wody powodował pęknięcia tamy, osunięcia, przesiąki i wypływy wody pod ciśnieniem, które były następnie usuwane.
Zapora stwarzała zagrożenie dla mieszkańców. Koszt budowy i demontażu to ponad 8 mln zł
NIK podała, że pod koniec 2017 r. eksperci z Politechniki Wrocławskiej dostrzegli nieprawidłowości w projektowaniu, wykonaniu i nadzorze przy budowie zbiornika. Zaproponowano skomplikowane działania ratunkowe, ale bez gwarancji powodzenia. Kilka miesięcy później Zarząd Gospodarki Wodnej w Katowicach – nowy administrator zbiornika – zawiadomił bielską prokuraturę okręgową, że mogło dojść do złamania prawa przy podejmowaniu decyzji o budowie zapory. Choć zwracano uwagę na zagrożenie katastrofą, to sprawa została umorzona.
Największe zagrożenie wystąpiło w maju 2019 r. Wskutek obfitych opadów deszczu groziło przerwanie tamy, dlatego podjęto decyzję o ewakuowaniu kilkudziesięciu mieszkańców. Mając na uwadze powyższe wydarzenia, nadzór budowlany nakazał rozbiórkę obiektu. Prace ostatecznie ruszyły jesienią 2021 r. i trwały kilka miesięcy.
NIK podała, że „łączny koszt budowy i demontażu zapory to ponad 8 mln zł, nie licząc kwot wydawanych na ekspertyzy i badania przeprowadzane w trakcie funkcjonowania tamy”. „Na samą rozbiórkę zbiornika, która zdaniem NIK była racjonalna ze względu na konieczność zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa, wydano ponad 2 mln zł” – podkreślono.
Błędy w poszczególnych fazach powstawania zapory. Zbiornik powinien być betonowy, a nie ziemny
Izba w komunikacie wyliczyła błędy w poszczególnych fazach powstawania zapory. „W trakcie budowy doszło do wielu sytuacji wymagających podejmowania działań interwencyjnych lub przerwania prac, przykładowo z powodu wypływu wody z podłoża i skały bocznej trzeba było wykonać dodatkowe drenaże korpusu zapory. (…) Problemy pojawiły się podczas próbnego napełniania zbiornika w styczniu 2013 r.” – wskazali kontrolerzy. Projektant, który analizował wyniki pomiarów, nie dostrzegł niebezpieczeństwa, choć przyznał, że kierunki przepływu wody w korpusie są nietypowe.
Zbiornik nie funkcjonował prawidłowo, dlatego na skutek regularnie powtarzających się awarii ŚZMiUW zlecił Politechnice Wrocławskiej wykonanie ekspertyzy. Wynikało z niej, że, o ile lokalizacja zbiornika została wybrana poprawnie, to zapora nie powinna być ziemna, lecz betonowa. „Z kolei w trakcie prac plac budowy nie miał odpowiedniego zabezpieczenia przed występującymi kilkukrotnie wezbraniami potoku Wilkówka, a wykonawca, wbrew przepisom, podczas deszczu nie przerwał prac związanych między innymi z formowaniem korpusu zapory” – podano.
1 stycznia 2018 r. przestał istnieć Śląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. Zastąpił go Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) w ramach Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Pięć miesięcy później złożył do Prokuratury Okręgowej w Katowicach zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, jakim była możliwość sprowadzenia niebezpieczeństwa wystąpienia katastrofy. Śledztwo zostało umorzone.
Po zdarzeniach wezbraniach z wiosny 2019 r. RZGW zlecił badania i obliczenia geotechnicze, które miały określić poziom utraty stateczności korpusu zapory. Wyniki doprowadziły do decyzji o rozbiórce. NIK zaznaczyła, że lokalne władze były jej przeciwne, jednak złożone przez nie skargi zostały oddalone.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL