Nadchodzący sezon jesienno-zimowy rysuje się jako trudny okres dla branży odzieżowej. Wysokie temperatury spowodowały, że klienci odłożyli w czasie kupno cieplejszych ubrań. Branża alarmuje o trudnej sytuacji i prosi rząd o pomoc. Niektóre firmy już zdecydowały się przeprowadzić pierwsze zwolnienia grupowe. Problemem jest jednak nie tylko niski popyt, jest ich zdecydowanie więcej.
/123RF/PICSEL
Reklama
Coraz większe problemy w branży odzieżowej wynikają z postępujących zmian klimatu. Sprzedaż jesiennej kolekcji ubrań zazwyczaj zaczyna się w połowie sierpnia, tymczasem jeszcze w październiku wiele sklepów nawet jej nie rozpoczęła.
Ciepła jesień, a zwłaszcza gorący przełom września i października, spowodowały, że klienci nie myśleli o kupnie zimowych ubrań. W wielu magazynach zalega jeszcze niewyprzedany asortyment z ubiegłorocznej kolekcji.
Branża odzieżowa ma problem. Szykują się zwolnienia
– W branży odzieżowej trwa zastój. Jest to związane z wysokimi temperaturami. Odzież na jesień zaczynamy sprzedawać już w połowie sierpnia, tymczasem w tym roku w ogóle nie realizujemy sprzedaży. Przewiduje się wysokie temperatury do listopada, co naprawdę byłoby potężną klęską dla naszej branży – powiedział portalowi DlaHandlu.pl Paweł Pawlak, właściciel firmy Adika Collection.
Niski popyt na jesienne ubrania jest poważnym zagrożeniem dla miejsc pracy w całej branży. We wrześniu do Powiatowego Urzędu Pracy w Łasku napłynęła informacja o zwolnieniach grupowych w firmie Kastor – podał portal lodz.wyborcza.pl. Zakład produkuje koszule zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Planowane zwolnienia mają dotyczyć 64 osób. Osoby mogą stracić pracę w najbliższych tygodniach.
Do zwolnienia miało już pójść 13 pracowników zatrudnionych w spółce Wola z siedzibą w Zduńskiej Woli zajmującej się produkcją skarpet. Zakład jest w procesie restrukturyzacji, a zwolnienia grupowe odbywają się w nim od dłuższego czasu.
Przedsiębiorcy apelują do rządu o pomoc
Niezadowolone ze słabej sprzedaży w sierpniu i we wrześniu było także Pepco. – Słabsza sprzedaż, wraz z utrzymującą się presją inflacyjną po stronie kosztów oraz wpływem inwestycji w nowe sklepy, spowodowały dalszą korektę w dół naszej prognozy na cały 2023 rok – komentowała wyniki firma.
Przedstawiciele całej branży odzieżowej alarmują, że jeżeli nie otrzymają pomocy, to również będą musieli zacząć zwalniać pracowników i to na masową skalę. – Prosimy rząd o pomoc w systemie pilnym, natychmiastowym, związaną z błyskawicznym wsparciem naszych firm, abyśmy mogli dalej normalnie funkcjonować, tworzyć, pracować, płacić pensje swoim pracowników, żeby nasze fabryki się nie zatrzymały firm z branży odzieżowej. Producenci przeglądają rachunki i wybierają te, które są w stanie zapłacić, natomiast pozostałe opłaty wstrzymują – powiedział Pawlak.
Przedsiębiorcy mają potrzebować m.in. doraźnej linii kredytowej. Chodzi o rodzaj kredytu odnawialnego, który miałby być gwarantowany przez państwo i nieoprocentowany. Branża chce także powołania specjalnego zespołu parlamentarnego złożonego z przedstawicieli branży oraz rządu, który rozwiązywałby najważniejsze problemy, a tych jest więcej.
To nie tylko słaba sprzedaż, ale także konieczność dostosowania produkcji do nowych wymagań ekologicznych i prawnych, które wymagają skrócenia łańcuchów dostaw i znalezienie lokalnych dostawców materiałów. Komisja Europejska pracuje także nad zmianami, które do 2030 roku mają zwiększyć trwałość tekstyliów i możliwość ich recyklingu po zużyciu – to wszystko, według branży, wymaga odpowiedniego i wcześniejszego przygotowania.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL