W piątek 29 marca Główny Urząd Statystyczny poda tzw. szybki szacunek inflacji za marzec. Ekonomiści spodziewają się, że będzie poniżej 2,5 proc. Nawet jeśli tak niska inflacja zostanie z nami tylko na chwilę, bo szybko pójdzie w górę po wycofaniu się z zerowego VAT-u, to po miesiącach drożyzny jest to fantastyczna wiadomość.
Wśród słów, które w ostatnich trzech latach zrobiły swego rodzaju karierę i były używane dużo częściej niż kiedykolwiek wcześniej znalazła się inflacja. To zjawisko w gospodarce dobrze opisane już dekady temu, ale po roku 2000 niespecjalnie nas na co dzień obchodzące. Zmianę pod tym kątem przyniósł rok 2021, kiedy ceny zaczęły rosnąć dość gwałtownie.
Za wzrost inflacji w tamtym okresie odpowiadały przede wszystkim rosnące ceny paliw, energii oraz żywności. We wrześniu 2021 roku za baryłkę ropy na światowych rynkach trzeba było zapłacić najwięcej od trzech lat. Rosnące ceny żywności były z kolei efektem gwałtownych zjawisk pogodowych, które niszczyły uprawy w różnych regionach świata oraz drożejących nawozów.
Dlaczego inflacja zaczęła rosnąć w 2021 roku?
Nawozy nie zaczęły drożej same z siebie: odpowiedzialność za to można przypisać Rosji, która już w 2021 roku zaczęła podnosić ceny gazu. Nie było żadnego powodu uzasadniającego ten ruch, ale Rosja przygotowywała się już wtedy do zaatakowania Ukrainy i chciała na różne sposoby destabilizować zachodnie państwa. Wkrótce po rozpoczęciu wojny wypowiedziała z dnia na dzień umowy na dostarczanie gazu wielu swoim odbiorcom, wśród nich Polsce. Bezpośrednim powodem wypowiedzenia umów był brak zgody odbiorców na zmianę waluty, w jakiej następowała płatność za gaz z dolarów na ruble. Nawet gdyby nasz rząd zgodził się na zmianę waluty, Rosja i tak znalazłaby inny pretekst, by odciąć dostawy i uderzyć w nasza gospodarkę.
Po wybuchu wojny w Ukrainie państwa europejskie musiały szybko zastąpić rosyjskie dostawy gazu i ropy, a Polska – znaleźć także dostawców węgla. Ze względu na rozwinięte kanały dystrybucyjne rosyjskie surowce były tanie i trafiały do nas w odpowiedniej ilości, były też dobrej jakości. Przekonaliśmy się o tym zwłaszcza w kontekście węgla: ten sprowadzany z Indonezji czy RPA często nie spełniał podstawowych parametrów. Kruszył się i szybko spalał. Mimo to w 2022 roku w składach całkowicie go brakowało, a zdesperowani klienci zapisywali się na listy rezerwacyjne i mieli nadzieję, że przed rozpoczęciem sezonu grzewczego zakupią kilka ton, by nie zamarznąć zimą. Aby wesprzeć klientów, którzy za węgiel musieli płacić kilkakrotnie więcej niż rok wcześniej, rząd wprowadził bon węglowy w wysokości 3 tys. zł.
Szczyt inflacji w lutym 2023 roku
Wszystkie te trudności odczuwaliśmy w swoich portfelach: we wrześniu 2022 roku ceny w Polsce były średnio o 1,6 proc. wyższe niż w sierpniu oraz o 17,2 proc. przebijały stawki z analogicznego okresu 2021 roku. Szczyt inflacji przypadł kilka miesięcy później: w lutym 2022 roku ceny towarów i usług konsumpcyjnych w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 18,4 proc. (przy wzroście cen towarów – o 20,2 proc. i usług – o 13,3 proc.). W kolejnym miesiącu inflacja spadła do 16,1 proc., ale jeszcze przez kilka miesięcy była dwucyfrowa.
Z wysoką inflacją mierzyły się wszystkie państwa europejskie. Z dużymi wzrostami cen mierzyli się obywatele państw bałtyckich: we wrześniu 2022 roku ceny były o ponad 22 proc. wyższe niż przed rokiem; chleb zdrożał aż o 37 proc. To jeden z najwyższych poziomów inflacji w strefie euro.
Aby poradzić sobie z wysokimi rachunkami, oszczędności szukały gospodarstwa domowe, samorządy i firmy. Urzędom i instytucjom państwowym odgórnie narzucono konieczność zmniejszenia o 10 proc. całkowitego zużycia energii elektrycznej w zajmowanych przez siebie obiektach. Zaczęło się wielkie wymieniania żarówek na energooszczędne i instalowanie czujników ruchu, tak by światło na korytarzach zapalało się tylko wtedy, gdy ktoś przechodzi. Oszczędności szukali też obywatele: zapewne każdy z nas może opowiedzieć o tym, jak w 2022 roku zrezygnował z jakichś przyjemności lub zmienił nawyki, by zaoszczędzić w obliczu rosnących nieustannie cen.
Inflacja może spaść poniżej 2,5 proc.
Dlaczego piszemy o tym właśnie dzisiaj? W piątek 29 marca Główny Urząd Statystyczny poda tzw. szybki szacunek inflacji za marzec. Wielu analityków spodziewa się wyjątkowo niskiego wskaźnika. Inflacja konsumencka w lutym 2024 roku wyniosła 2,8 proc. w ujęciu rocznym, w marcu może oscylować wokół 2 proc. Byłaby to fantastyczna wiadomość, choć trzeba mieć na uwadze, że w kolejnych miesiącach może pójść w górę. 1 kwietnia przestanie obowiązywać zerowy VAT na część produktów żywnościowych, za kilka miesięcy rząd zacznie się wycofywać z tarcz osłonowych na energię. Spowoduje to podniesienie inflacji.
„Za parę dni GUS ogłosi tzw. szybki odczyt inflacji za marzec i zupełnie niewykluczone, że wyjdzie nawet mniej niż 2,5 proc. r/r. Niestety, inflacja nigdzie nie odeszła i zupełnie nie jest pozamiatane. Z tych samych danych dowiecie [się] państwo bowiem, że ceny w usługach rosną w tempie zbliżonym do 7 proc. Usługi to ~40 proc. wydatków polskich rodzin” – napisała na profilu na LinkedIn członkini Rady Polityki Pieniężnej prof. Joanna Tyrowicz.