W Komisji do spraw Służb Specjalnych wróci zasada rotacyjnego przewodnictwa. Choć obejmie ona też partię Jarosława Kaczyńskiego, nie jest ona tym zachwycona.
Szefem sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych jest obecnie Marek Biernacki. Ale nie na długo.
Poseł PSL–TD Marek Biernacki to jeden z najbardziej doświadczonych polityków, zajmujących się służbami specjalnymi. Był w przeszłości szefem MSWiA, ministrem sprawiedliwości oraz koordynatorem służb specjalnych w rządzie Ewy Kopacz, a podczas pełnienia tej ostatniej funkcji zajmował się m.in. operacją uwolnienia więzionego na Białorusi polskiego żołnierza. Obecnie jest szefem sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych, ale nie na długo. Posłowie KO i Polski 2050–Trzeciej Drogi chcą przywrócić w tej komisji zasadę rotacyjnego przewodnictwa.
Praktyka zmiany przewodnictwa speckomisji była jedną z najstarszych w Sejmie
Zasada, mówiąca o zmianie szefa tego organu co pół roku, obowiązywała w Sejmie w zasadzie od 1995 roku, gdy ukonstytuowała się Komisja ds. Służb Specjalnych. Jej źródłem były ustalenia Konwentu Seniorów z października 1995 roku, a z czasem praktyka ta przekształciła się w niepisany zwyczaj parlamentarny. Za rządów SLD w latach 1997–2001 w dodatku się utarło, że przewodniczącymi komisji, na zasadzie rotacji, byli tylko posłowie opozycji.
W 2009 roku, czyli za pierwszych rządów PO, zasadę rotacyjnego przewodniczenia komisji zapisano w regulaminie Sejmu. Platforma odeszła jednak od zasady, że szefami są wyłącznie politycy opozycji. tuż zaś po przejęciu władzy przez PiS w 2015 roku długoletni sejmowy zwyczaj w ogóle przestał obowiązywać. Sejm zmienił regulamin, wykasowując zasadę rotacyjności, przewodniczącym odtąd był zawsze poseł PiS. Politycy tej partii tłumaczyli, że rotacyjność była fikcją, bo często omijała PiS, a w dodatku komisja co pół roku była paraliżowana wyborem nowego przewodniczącego.
Stara sejmowa zasada znów ma tracić do regulaminu
Powrót do zapisu z 2009 roku jest obecnie przesądzony, bo przewiduje to projekt zmian w regulaminie Sejmu, nad którym trwają już prace. – Celem jest bardziej transparentny nadzór nad służbami specjalnymi – mówi sekretarz klubu KO Jarosław Urbaniak i dodaje, że jest to spełnienie postulatu formułowanego przed wyborami z 2023 roku.
Rzeczywiście, politycy ówczesnej opozycji często domagali się powrotu do zasady rotacyjności. Szczególnie głośno mówiła o tym Lewica. – Nie zgadzamy się z brakiem cywilnego nadzoru nad polskimi służbami, który był realizowany przez Sejm. Każda próba zmiany tego stanu to droga do demokratyzowania naszego państwa – argumentował w 2020 roku poseł Lewicy Krzysztof Gawkowski, składając projekt zmiany regulaminu Sejmu, mówiący o powrocie do rotacyjności.
Zdaniem PiS, powrót do zasady sprzed lat ma służyć głównie koalicji
Wprowadzenie możliwości przewodniczenia jednej z najważniejszych komisji w Sejmie jest dziś jednak chłodno oceniane przez największy klub opozycyjny. Poseł PiS Kazimierz Smoliński mówi nam, że jego klub wstrzymał się w tej sprawie od głosu w trakcie prac w Komisji Regulaminowej. – Powodem są zastrzeżenia legislacyjne, bo nie wiemy, w jaki sposób interpretowane będzie słowo „kolejno”. Poza tym klub PiS, choć jest największy w Sejmie, w siedmioosobowym składzie komisji ma tylko jednego posła, więc przewodniczenie przez nas jej pracom będzie miało miejsce niezwykle rzadko. O ile w ogóle kiedykolwiek nastąpi – dodaje.
Jego zdaniem rzeczywistym motywem zmian w regulaminie Sejmu nie jest dopuszczenie opozycji do nadzoru nad specsłużbami, lecz rozdysponowanie atrakcyjnej funkcji między partiami koalicyjnymi.
Nie zgadza się z tym Jarosław Urbaniak. – Zmiana w regulaminie jest korzystna dla PiS, ale bardzo trudna do poparcia przez tę partię, bo przecież sama zlikwidowała rotacyjność. Tylko tym można tłumaczyć jej dystans wobec tych zmian – mówi. I dodaje, że już wkrótce po wejściu zmian w życie ktoś z opozycji będzie co najmniej wiceprzewodniczącym sejmowej speckomisji.