Francja, Kanada, Australia – w tych krajach wydawcom, przy wsparciu władz, udało się zapewnić przepisy, które zobowiązują platformy cyfrowe do zapłaty wynagrodzenia z tytułu wyświetlania treści. O analogiczne zmiany w polskiej ustawie walczą obecnie przedstawiciele mediów.
/AFP
Nie milkną echa czwartkowego apelu polskich mediów do polityków o uwzględnienie postulatów dotyczących zmiany prawa autorskiego w zakresie wzmocnienia pozycji wydawców wobec big-techów. Przedstawiciele redakcji i izb zrzeszających środowiska dziennikarskie apelowali do rządzących o poparcie proponowanych przez nich zapisów, które miałyby się znaleźć w nowelizowanej ustawie.
Chodzi o możliwość czerpania przez wydawców wynagrodzenia z tytułu wyświetlania przygotowywanych przez nich treści za pośrednictwem takich platform, jak Google, Meta czy Microsoft. Ponadto wydawcy chcieliby, aby Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) pełnił rolę mediatora w przypadku braku porozumienia między obiema stronami. Obie poprawki zgłoszone przez Lewicę nie uzyskały jednak poparcia większości w Sejmie.
Reklama
Projektem zajmie się teraz Senat, jednak na tym etapie prac nad ustawą niewykluczone jest, że postulaty nie zostaną uwzględnione. Resort kultury obecnie skupia się na jak najszybszym wdrożeniu zapisów unijnych dyrektyw DSM i SATCAB II do prawa polskiego, by uniknąć unijnych kar. Zapewnia jednak, że na tym zmiana ustawy się nie zakończy i zapowiedziało na wrzesień br. Forum Prawa Autorskiego, aby doprecyzować wątpliwe dla zainteresowanych stron kwestie i ponownie zmienić obecnie nowelizowaną ustawę. Podkreśla, że „chce wykorzystać doświadczenia innych”.
Francuski urząd nałożył kary na Google
Zawieranie przez wydawców umów z platformami cyfrowymi, jak podkreślali rozmówcy Interii, ma miejsce „na uczciwych warunkach tam, gdzie wydawcy i dziennikarze krajowi mogą liczyć na realne wsparcie swoich władz”. Tak dzieje się przykładowo we Francji, gdzie na podstawie obowiązujących przepisów Google zawarł porozumienia z kilkuset wydawcami.
Co więcej, funkcję pośrednika w negocjacjach pełni tamtejszy Urząd ds. Konkurencji, który nie waha się nałożyć kar za nieprzestrzeganie podjętych zobowiązań. Stało się tak przykładowo w marcu br., gdy kara dla cyfrowego giganta wyniosła 250 mln euro. Zarzut dotyczył m.in. braku negocjacji „w dobrej wierze” z wydawcami prasy co do wysokości wynagrodzenia z tytułu praw pokrewnych.
Urząd stwierdził wówczas między innymi, że Google przekazywał wydawcom nieproporcjonalne, zbyt niskie kwoty w porównaniu do osiąganych zysków pośrednich. Była to kolejna tego typu sytuacja – trzy lata temu firma została zobowiązana do zapłaty wydawcom 500 mln euro za nieprzestrzeganie przepisów w zakresie praw pośrednich.
Meta blokuje dostęp do lokalnych treści
Pieniądze udaje się też uzyskiwać od koncernów cyfrowych kanadyjskim mediom. W czerwcu br. przedstawiciele Google zgodzili się płacić rocznie 100 mln dolarów (kwota indeksowana o inflację) na rzecz tamtejszych wydawców w zamian za zwolnienie uchwalonej w ubiegłym roku ustawy Online News Act. Nałożyła ona na firmy technologiczne obowiązek zawierania umów w wydawcami na udostępnianie treści.
Nie udałoby się to jednak bez wsparcia polityków, z premierem Justinem Trudeau na czele, który jasno wskazywał w ubiegłym roku, że nie zamierza odpuścić korporacjom.
– Fakt, że ci internetowi giganci wolą odciąć Kanadyjczykom dostęp do lokalnych wiadomości niż zapłacić swoją uczciwą część, jest prawdziwym problemem i teraz uciekają się do taktyki zastraszania, aby spróbować postawić na swoim. To nie zadziała – podkreślał w ubiegłym roku, dodając, że będzie pracował nad tym, aby cyfrowi giganci przyczyniali się do wzmacniania demokracji, a nie jej osłabiania.
Pieniądze od koncernów cyfrowych udało się także wynegocjować w Australii. W 2021 roku przyjęto tam przepisy, które zobowiązały platformy do zapłaty wydawcom rekompensaty za publikację treści, dzięki czemu osiągały one zyski. Z raportu australijskiego Departamentu Skarbu z 2022 roku wynikało, że wskutek podpisanych umów część redakcji była w stanie zatrudnić nowe osoby, a także przeznaczyć część środków finansowych na inwestycje.
Podobnie jednak jak w Kanadzie tutaj doszło do zablokowania treści publikowanych przed lokalne media na platformie Meta. W czwartek na analogiczny ruch spółka zdecydowała się także w Polsce, o czym pisaliśmy więcej tutaj.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News