Polski Związek Pszczelarski, organizacja zrzeszająca ok. 36 tys. pszczelarzy, pod koniec stycznia zaapelował do wiceministra Michała Kołodziejczaka, by rządzący zajęli się nadmiernym importem taniego miodu spoza UE. Resort przekonuje jednak, że problemu z miodem z Chin czy Rosji nie ma.
Ministerstwo Rolnictwa przekonuje, że nie mają racji pszczelarze, którzy skarżą się, że produkowany przez nich miód musi konkurować z miodem sprowadzanym z państw trzecich. Jeśli wierzyć oficjalnym danym, w 2023 r. po kontrolach granicznych Polska wydała tylko pięć decyzji zakazujących wprowadzanie miodu (z Chin, Turcji i Ukrainy) do obrotu na jej terytorium. Resort twierdzi też, że w ostatnich latach zmniejsza się import miodu. Inaczej widzą to producenci.
Pszczelarze proszą ministerstwo o kontrolowanie wwozu miodu
Onet informuje, że nie dość, że miód spoza UE trafia do Polski w niekontrolowany sposób, to ponadto często jest fałszowany „Dane na etykietach nie zawsze są zgodne z prawdą, zdarza się, że miody z importu są sprzedawane jako krajowe lub z nimi mieszane” — czytamy w serwisie. Zagraniczny miód jest za to tańszy niż polski. Polski miód gryczany w dużych słoikach kosztuje 50 zł, a wielokwiatowy, rzepakowy i mniszkowy 45 złotych. W hurcie skupują ukraiński miód za 8 zł, a polski za 11 zł za kilogram – pisze Onet.
O ile, jak przekonują rozmówcy Onetu, ukraiński miód nie jest zły, to chiński i rosyjski są bardzo złej jakości.
Aby zapobiec niekorzystnemu procederowi, pszczelarze chcieliby by miód na granicy była badany tak samo jak badane jest zboże. Czy to możliwe? Na razie ministerstwo rolnictwa ma wiele innych pożarów do ugaszenia, ale w praktyce kontrola może być trudna. Miód często przenoszą tzw. mrówki, czyli indywidualni przemytnicy. Jednorazowo są w stanie przewieźć nawet 50 kg miodu, który trafia od razu na bazary.
Polski Związek Pszczelarski, organizacja zrzeszająca ok. 36 tys. pszczelarzy, pod koniec stycznia zaapelował do wiceministra Michała Kołodziejczaka, by rządzący zajęli się nadmiernym importem taniego miodu spoza UE.
Fałszowany miód? Kontrola wykazała liczna nieprawidłowości
Coś jednak jest na rzeczy. W zeszłym roku Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) sprawdziła jakość miodów na sklepowych półkach. Inspektorzy wzięli pod lupę zarówno miody, jak i produkty na bazie miodu. Sprawdzili w sumie miody 33 producentów, 14 rolników i przyjrzeli się, jakiej jakości miody stoją na półkach 72 sklepów.
Badanie jakości miodu wykazało nieprawidłowości w więcej, niż co czwartym produkcie. Np. analiza pyłkowa (wykonano ją w 81 partiach miodu, z czego 18 zakwestionowano) pokazała, że część miodów nie jest miodami, jakie deklaruje na etykiecie producent czy sprzedawca. „Nie potwierdzono pochodzenia botanicznego miodów deklarowanych jako odmianowe (ze względu na brak przewagi pyłku przewodniego wskazującego na daną odmianę), a także ich polskiego pochodzenia (z uwagi na obecność ziaren pyłku roślin obcych dla naszej strefy klimatycznej)”– podaje w swoim komunikacie IJHARS. W części miodów wykryto obecność substancji, które świadczą o fałszowaniu produktu.
Więcej o wynikach kontroli piszemy w tekście poniżej.