Politycy dotychczasowej opozycji w swoich programach wyborczych jasno deklarowali, że jeśli wygrają, doprowadzą do odwołania prezesów spółek z udziałem Skarbu Państwa. Taki scenariusz już wkrótce może stać się faktem. Dalsza kariera wielu osób stoi pod znakiem zapytania – w szczególności, jeśli były one związane z obozem PiS lub obejmują stanowisko od wielu lat.
/Piotr Molecki /East News
Reklama
Wynik wyborów parlamentarnych wskazuje, że dotychczas sprawująca władzę Zjednoczona Prawica z dużym prawdopodobieństwem nie utworzy po raz kolejny rządu. Szansę mają na to z kolei Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. Wraz z odwrotem układu sił politycznych zmiany mogą sięgnąć nie tylko parlamentu, ale i spółek Skarbu Państwa.
Co opozycja mówiła przed wyborami?
Zanim Polacy ruszyli do urn oddać swoje głosy politycy opozycji zgodnie deklarowali, że chcą zreformować kształt zarządów państwowych spółek, jak i sposób wyboru członków.
„W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje a nie znajomości rodzinne i partyjne.” – brzmi program wyborczy na pierwsze 100 dni rządów Koalicji Obywatelskiej.
Lewica proponowała z kolei utworzenie Rady Kompetencyjnej, która ma powoływać zarządy spółek państwowych poprzez „uczciwy, otwarty nabór” w drodze konkursów.
„Pozwoli to ustabilizować strategię przedsiębiorstw i umocnić zaufanie do własności publicznej.” – argumentowano.
W szczegółowy sposób odniesiono się do spółki PKP PLK, deklarując jej likwidację. Politycy Lewicy zaproponowali, aby w jej miejsce powołać nową organizację, na wzór Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, rozwijając transport zbiorowy i sieć połączeń.
Również koalicja Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego zapowiadała spore zmiany.
„Odpartyjnimy spółki Skarbu Państwa i wprowadzimy rynkowe standardy zarządzania majątkiem publicznym.” – obiecywali działacze Trzeciej Drogi, zwracając również uwagę na chęć zastąpienia „partyjnych nominatów fachowcami”, którzy mieliby zasiadać w zarządach publicznych spółek.
Setki spółek pod kontrolą Skarbu Państwa
Zgodnie z informacjami udostępnianymi w rządowej bazie danych liczba spółek z udziałem Skarbu Państwa na koniec czerwca br. wynosiła 421, z czego 346 było aktywnych (pozostałe znajdowały się w likwidacji, upadłości lub nie prowadziły działalności). Tak duża liczba zarządów do wymiany może okazać się nie lada wyzwaniem; trudno też obecnie prognozować, jakimi kryteriami nowo utworzony rząd będzie kierował się przy podejmowaniu decyzji o wręczaniu wypowiedzeń w pierwszej kolejności.
W przypadku 131 spółek aktywnych wartość udziału Skarbu Państwa wynosiła w czerwcu 100 proc. W większości są to spółki pod nadzorem Ministerstwa Aktywów Państwowych (np. Polska Grupa Górnicza, Poczta Polska), Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (np. Telewizja Polska, Polskie Radio) czy Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (m.in. państwowe stadniny koni, jak np. w Janowie Lubelskim).
Niektóre ze spółek podlegają bezpośrednio premierowi, a są to: Agencja Rozwoju Przemysłu, Polski Fundusz Rozwoju, Electromobility Poland.
Z kolei do tych, w których udział Skarbu Państwa nie przekracza 50 proc. można zaliczyć m.in. PLL LOT, Tauron czy Giełda Papierów Wartościowych.
Prezesi spółek namaszczeni przez PiS
Dotychczasowa opozycja, jeśli stanie na czele rządu może pierwsze kroki skierować do firm, którymi kierują osoby bezpośrednio związane z PiS. Jest to np. Orlen, którego prezesem zarządu jest Daniel Obajtek, związany z partią jeszcze w czasach, gdy w Polsce rządziła Platforma Obywatelska. Po przejęciu władzy w 2015 roku staną on na czele Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
W przypadku spółki Gaz-System pod znakiem zapytania może stać dalsza kariera Marcina Chludzińskiego, którzy zarządzał wcześniej KGHM czy Agencją Rozwoju Przemysłu.
Trzęsienie ziemi może przejść również część polskiego rynku finansowego. Z PiS związany był również Leszek Skiba, obecny prezes Banku Pekao. Od 2015 roku pracował on w rządzie jako wiceminister finansów. Innym bankiem, który może zmienić prezesa, jest PKO BP. Obecnie kieruje nim Dariusz Szwed – choć nie ma doświadczenia politycznego, kojarzony jest z Mateuszem Morawieckim. Z kolei wieloletnia prezeska PZU, Beata Kozłowska-Chyła, była kiedyś doradczynią Przemysława Gosiewskiego, posła PiS, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Natomiast obecny szef GPW S.A. w Warszawie, Marek Dietl, zanim objął urząd prezesa giełdy, był doradcą prezydenta Andrzeja Dudy.
Najdłużej urzędujący prezesi za czasów PiS
Możliwe jest również, że politycy obecnej opozycji zdecydują się na „czystki” w państwowych spółkach niezależnie od politycznej przeszłości członków zarządu. Kryterium może być z kolei długość kariery na stanowisku prezesa.
W tym przypadku jednym z rekordzistów jest Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju od 2016 roku. Jest to również pierwsza jak dotąd osoba, która pełni tę funkcję. Od tego samego roku na stanowisku prezesa Banku Gospodarstwa Krajowego zasiada Beata Daszyńska-Muzyczka.
Niezależnie jednak od decyzji nowego rządu – który również może pozostawić część zarządów na stanowiska – istnieje prawdopodobieństwo, że część przedsiębiorców zdecyduje się sama złożyć rezygnację. Taką deklarację składał zresztą kilka miesięcy temu prezes Orlenu.
– Nie będę przenosił chorych planów, które doprowadzą do katastrofy tego kraju, więc trudno, żebym to firmował. Sam odejdę, nie trzeba mi będzie nawet dziękować. Mam swój honor i mam swoją godność – mówił w RMF FM Daniel Obajtek.
Paulina Błaziak
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL