Bazarki na Poczcie Polskie, zatrudnienia firm znajomych, intratnych obietnicach zatrudnienia i zemście za ich niezrealizowanie, konkursowych "dupokrytkach" i sympatii do Rafała Brzoski – to tylko część rewelacji pojawiających się w wywiadzie prezesa Poczty Polskiej Sebastiana Mikosza w Wirtualnej Polsce. Jak sami dziennikarze przyznają: za te odpowiedzi zostanie odwołany.
Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz ocenił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że instytucja, którą kieruje, wykazała się całkowitym brakiem rozumowania rynkowego, co jest głównym źródłem obecnych problemów. To jednak nie jest niespodzianką dla nikogo, kto bywa w placówkach choć raz na kwartał. Lepsze rewelacje, które znajdują się w tej rozmowie.
– Ściągam do poczty wiele osób i wiele firm, nie tylko doradców – powiedział w Wirtualnej Polsce prezes pytany o podpisanie umowy ze znajomą firmą Amplio. – […] Uczciwie powiedziałem wszystkim, ze wybór tej konkretnej firmy, to moja rekomendacja, bo potrzebuję właśnie tych ludzi – dodawał.
Sprostował także podawaną w mediach kwotę wynagrodzenia. Współpracował z nimi bowiem wcześniej, a że po poprzednikach zastał, jak sam określał, "wielki chaos" i potrzebował zaufanych ludzi do porządkowania dokumentacji i przygotowania papierów m.in. dla ministerstw i banków, które miały m.in. zagwarantować płynność finansową spółce. Media podawały 1,6 mln zł netto. Prezes podaje jedną umowę na 500 tys. zł.
Odbija także piłeczkę na pytanie, dlaczego prezes nie rozpisał po prostu konkursu, a dobra firma "obroniłaby się" w nim sama. Jak zaznacza, nie miał ochoty na tworzenie "dupokrytek", a całą aferę rozpętaną wokół tego zlecenia zemstą osób, które "miały obiecane intratne stanowiska, ale ich nie dostali" wyjaśnia w Wirtualnej Polsce. Konkurs opóźniłby też przygotowanie dokumentów, m.in. planu transformacji budżetu, a jak wspomina "przyszedłem do firmy, w której nic nie działało, nie mieliśmy na pensje i nie było kim robić". Współpraca z radą nadzorczą także nie układa się prezesowi płynnie, ponieważ nie zgodzili się na rozszerzenie umowy z rekomendowaną przez niego firmą, co spowodowało, że "mieliśmy sześć – siedem tygodni przestoju […] To był kij w szprychy".
Odniósł się także do zwolnień grupowych, podając liczbę 9,3 tys. osób. "To nie są żarty […] Trzeba zwalniać, by ratować Pocztę Polską" – dodaje w Wirtualnej Polsce. Jednocześnie wciąż funkcjonuje program dobrowolnych odejść, które są korzystniejsze niż warunki zwolnień grupowych. Prezes nie chciałby jednak zwalniać listonoszy, gdyż jego zdaniem są oni ważni dla lokalnych społeczności. Nawet poszedł o krok dalej: jest przeciwnikiem odchodzenia listonoszy na emerytury. Podobnie sprawa ma się z pracownikami okienkowymi.
Oni mają zaufanie do ludzi, a zaufanie jest jedną z ostatnich rzeczy, które nam zostały – dodaje w Wirtualnej Polsce.
Planuje także podzielić listonoszy na: miejskich i wiejskich. Zdaniem prezesa listonosz ma być trochę kurierem, trochę pracownikiem społecznym, a trochę dystrybutorem produktów finansowych. Odpowiednim kierunkiem byłyby dodatkowe uprawnienia dla listonoszy, którzy np. mogliby odbierać leki w aptece. Dlatego też chciałby, by Poczta Polska nie miała nic do czynienia z abonamentem RTV.
Jak sam przyznaje, żywi duży szacunek do Rafała Brzoski i dlatego będzie mówił "paczkomat", a nie "automat paczkowy". Poczta Polska przespała moment na stawianie swoich, a teraz konkuruje z gigantem firm kurierskich – InPostem. "Dziś stoimy na peronie i widzimy odjeżdżający pociąg" – wyjaśnia. Ale widać światełko w tunelu i nie jest to nadjeżdżająca z naprzeciwka lokomotywa – to low-cost, czyli wolniejsza dostawa, ale za znacznie mniejszą kwotę.
"Bazarki" na Poczcie Polskiej z punktu widzenia większych miast rzeczywiście mogą zaskakiwać, ale w mniejszych – doskonale sprzedają się m.in. książki i portfele, gdyż do najbliższego Empiku jest 60 km w jedną stronę – podaje przykład. I liczby mówią za siebie. Jest to niezastąpione źródło dochodów Poczty Polskiej.
Na pytanie, czy rzuciłby z chęcią te wszystkie problemy i wyjechał w Bieszczady, prezes odpowiada: "W ogóle nie chcę. […] I lubię robić rzeczy pożyteczne. Jestem też państwowcem i uważam, że gdyby Poczta Polska zniknęła, pojawiłoby się w jej miejsce coś innego. Niekoniecznie propaństwowego".
opr. aw