Ponad 4 tys. pracowników ma stracić pracę w ramach zwolnień grupowych w PKP Cargo. Już teraz 3 tys. pracowników jest zwolnionych ze świadczenia pracy. Według związkowców atmosfera jest wyjątkowo ciężka. Zwłaszcza że wciąż nie wiadomo, jak będą wyglądały redukcje i jaki jest program naprawczy spółki.
Pod koniec czerwca zarząd PKP Cargo zdecydował o złożeniu wniosku do sądu o otwarcie postępowania sanacyjnego, a na początku lipca zarząd poinformował o zwolnieniach grupowych. Pracę ma stracić ponad 4 tys. osób w całym kraju.
Do 15 sierpnia będzie gotowy plan zwolnień?
Jak powiedział Bankier.pl Grzegorz Samek, przewodniczący Federacji Związku Zawodowych Maszynistów Kolejowych, pierwsze spotkanie z zarządcą sądowym PKP Cargo odbyło się w minioną środę, jednak nie przyniosło żadnych ustaleń.
– Okazało się, że zarządczyni musi najpierw zapoznać się z sytuacją spółki – twierdzi Grzegorz Samek. – Wyszło na to, że pisma z pytaniami mamy kierować do zarządu, a zarząd do zarządczyni. Tymczasem minął już 20-dniowy termin, w którym powinno zostać zawarte porozumienie ze związkami zawodowymi dotyczące zwolnień grupowych. Wciąż nie poinformowano nas, jakie będą kryteria typowania osób do zwolnienia. Natomiast wiemy, że zwolniona ma być maksymalna zgłoszona liczba osób. Dowiedzieliśmy się też, że do 15 sierpnia pracodawcy mają nam przekazać regulaminy zwolnień, które zaczną się już w tym miesiącu. Chcielibyśmy wiedzieć, jak to będzie wyglądało, a przede wszystkim poznać program naprawczy. To do niego powinny być dostosowane zwolnienia. W przeciwnym razie to się biznesowo nie zepnie.
Możliwe problemy z funkcjonowaniem spółki?
Jak mówi przewodniczący FZZMK, obecnie około 3 tys. pracowników PKP Cargo jest zwolnione z obowiązku świadczenia pracy.
– Nastroje są kiepskie. Niektórzy nie wytrzymują presji i sami się zwalniają. Zwłaszcza młodzi, bo im łatwiej będzie znaleźć pracę. Tym bardziej że na rynku pojawiają się nowi pracodawcy – mówi Grzegorz Samek. – Obawiamy się, że jeśli zwalniani będą pracownicy operacyjni, to spółka będzie miała problem z funkcjonowaniem.
Pracownik PKP Cargo, z którym rozmawialiśmy, nie kryje frustracji.
– Obecnie atmosfera w firmie jest bardzo ciężka – mówi pracownik PKP Cargo, który chce pozostać anonimowy ze względu na obawę, że może zostać zwolniony w pierwszej kolejności. – Pracuję tu już prawie 15 lat. Jestem wściekły, że poprzednia ekipa rządząca tak nas wykorzystała i zniszczyła nieźle działającą firmę. Najważniejsze były ich interesy. Nikt nie pomyślał, co się z nami później stanie.
Pracownicy nie chcieli realizować poleceń premiera Morawieckiego?
Według Grzegorza Samka związki zawodowe były przeciwne realizacji transportów węgla zlecanych przez premiera Mateusza Morawieckiego. Już wtedy obawiano się, że może się to skończyć utratą innych zleceń.
– Aby zrealizować to zadanie, niezgodnie z prawem zmieniano wówczas umowy o pracę. Jedyne, co mogliśmy wówczas zrobić, to nie godzić się na pracę w godzinach nadliczbowych i poza harmonogramem. Domagaliśmy się także zapewnienia, że ewentualna utrata klientów nie doprowadzi do zwolnień w przyszłości. Natomiast trudno nam było wyjść na ulicę i protestować, że mamy co robić – tłumaczy związkowiec.
Część zwolnionych ma szanse na pracę
Jak poinformowało PKP Cargo, spółka w ciągu ostatnich miesięcy podpisała listy intencyjne z Polregio S.A. na zatrudnienie do 300 osób, z PKP Intercity S.A. na zatrudnienie do 400 osób, z PKP Intercity Remtrak Sp. z o.o. na zatrudnienie do 300 osób, z PKP PLK S.A. na zatrudnienie do 250 osób, z PESA Bydgoszcz i PESA Mińsk Mazowiecki. Ostatni list intencyjny podpisano 5 sierpnia br. z WARS S.A. Porozumienie to ma otworzyć drogę zatrudniania pracowników PKP Cargo w zespole dyspozytorów, w logistyce, w administracji oraz do prac magazynowych. Lokalizacje, w jakich jest możliwe zatrudnienie, to Warszawa, Kraków, Szczecin i Gdynia. Wszystkie te programy już są lub będą realizowane w najbliższych tygodniach.
– Od ponad trzech miesięcy podejmujemy wszelkie działania mające na celu naprawę zastanej, trudnej sytuacji finansowo-rynkowej naszej spółki – twierdzi dr Marcin Wojewódka, pełniący obowiązki Prezesa Zarządu PKP Cargo S.A. w restrukturyzacji. – Firma jest mocno zadłużona, z niewspółmiernie przerośniętymi kosztami w porównaniu do przychodów, bez perspektyw i dobrego, skutecznego kierunku rozwoju i pomysłu wyjścia z tej sytuacji poprzednich władz. Mając na uwadze dobro pracowników zagrożonych zwolnieniami, cały czas prowadzimy rozmowy z podmiotami, które mogłyby być pracodawcą dla zwalnianych pracowników.
Zwolnienia pomogą firmie?
Według PKP Cargo trudna decyzja o zwolnieniach grupowych jest dla rynku sygnałem, że spółka odzyska konkurencyjność, ma bowiem 3-krotnie niższą wydajność niż konkurenci. Jako przykład podaje, że w 2023 r. przewiozła 82,7 mln ton ładunków, zatrudniając w spółce matce około 14 tys. pracowników i w całej grupie około 20 tys. Natomiast konkurencja w postaci DB Cargo Polska przewiozła 40 proc. tego, co PKP CARGO, a zatrudnia 2700 osób.
Restrukturyzacja przynosi efekty?
Jak informuje PKP Cargo S.A., w restrukturyzacji kurs jej akcji przebił 20 zł, a kapitalizacja wzrosła o ponad 420 mln zł w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Wpływ na to miały m.in. nowe kontrakty, rozpoczęty proces sanacji, restrukturyzacja zatrudnienia oraz wdrożone oszczędności.
– Fatalne zarządzanie przez minione 8 lat doprowadziło PKP Cargo na skraj upadku – twierdzi dr Marcin Wojewódka. – Konieczne są zdecydowane działania zarówno w zakresie pozyskiwania nowych zleceń, wdrożenia oszczędności, jak i dostosowania poziomu zatrudnienia do warunków rynkowych i poziomu realizowanej przez firmę pracy przewozowej. Stawianie spółki na nogi to maraton. Jednak już pierwsze 3 miesiące naszej pracy pokazują, że jest to możliwe, a rynek dobrze ocenia podjęte przez nas działania.