Polska notuje ogromne deficyty fiskalne oraz rosnącą relację długu publicznego do PKB – wynika z najnowszych danych Eurostatu. Projekt budżetu państwa zapowiada dalsze pogorszenie tych statystyk także w 2025 roku.
22 stycznia Eurostat zaprezentował dane dotyczące deficytów fiskalnych i długu publicznego dla krajów Unii Europejskiej. Statystyki dotyczyły stanu na koniec III kwartału, a więc nie obejmowały bardzo istotnych trzech ostatnich miesięcy zeszłego roku. Mimo wszystko można pokusić się o wyciągnięcie podstawowych wniosków.
Po pierwsze, relacja zadłużenia publicznego do PKB zarówno w strefie euro jak i Unii Europejskiej jako całości pozostaje na stabilnym, ale też bardzo wysokim poziomie. Obciążenie długiem publicznym w eurolandzie wyniosło 88,2% PKB, a w całej Unii 81,6%. W obu przypadkach są to wartości znacznie przekraczające 60-procentowy limit zawarty w traktatach z Maastricht.
Po drugie, sytuacja diametralnie różni się w poszczególnych państwach członkowskich. Są kraje, gdzie dług publiczny nie stanowi żadnego problemu. Zaliczają się tu m.in. Estonia (24% PKB), Bułgaria (24,6%), Luksemburg (26,6%), Szwecja (31,6%) czy Dania (38,4%). W kolejnych ośmiu państwach jest gorzej, ale jeszcze akceptowalnie – tj. relacja zadłużenia rządu do PKB mieści się w przedziale 40-60%. W tej grupie znajdziemy Polskę (53,5%), Czechy (43,6%), Rumunię (53,1%) czy Holandię (42,2%).
Trzecią grupę stanowią państwa o nadmiernym, ale jeszcze niekrytycznym poziomie zadłużenia, mieszczącym się między 60% a 80% PKB. Dotyczy to m.in. Niemiec (62,4%) czy Węgier (76%). Jednakże prawdziwą grupę wysokiego ryzyka stanowią kraje z długiem publicznym większym od PKB. Tutaj znajdziemy Hiszpanię (104,3%), Belgię (105,6%), Włochy (136,3%) oraz Grecję (158,2%).
Po trzecie, wysokość długu to jedna rzecz, a tempo jego przyrostu to druga. Tak długo jak zadłużenie rośnie wolniej niż nominalny produkt krajowy brutto, tak długo sytuacja jest pod kontrolą. Wtedy mówimy o malejącej relacji długu do PKB. W III kwartale roku 2024 taką sytuację Eurostat odnotował w Grecji (był to najszybszy spadek stosunku zadłużenia do PKB i wyniósł aż 10 pkt. proc.), Portugalii (-8,8 pkt. proc.), Hiszpanii (-3,1 pkt. proc.) czy Holandii (-2,3 pkt. proc.). Łącznie 11 krajów Wspólnoty zanotowało niższe obciążenie gospodarki długiem publicznym niż przed rokiem.
Na drugim biegunie znalazła się Finlandia, ze wzrostem relacji długu do PKB aż o 6,7 pkt. proc. Druga była Estonia (+5,3 pkt. proc.), a trzecia Polska (+4,9 pkt. proc.). W przypadku krajów o średnim bądź wysokim poziomie zadłużenia publicznego tak szybkie przyrosty na dłuższą metę mogą okazać się niebezpieczne i grożą kryzysem finansów publicznych.
Po czwarte, na krótką metę decydujące znaczenie ma wielkość bieżącej dziury budżetowej – czyli poziom deficytu fiskalnego w odniesieniu do PKB. Na poziomie całej Unii oraz w samej strefie euro nie widać tu teraz większych zagrożeń. W III kwartale deficyt finansów publicznych w UE wyniósł 2,9%, a w strefie euro 2,6%. Był to pierwszy od wielu kwartałów wynik mieszczący się w granicach kryteriów z Maastricht (3% PKB). Problem w tym, że w poszczególnych krajach sytuacja prezentowała się bardzo różnie. I tak kilka rządów wykazało całkiem solidną nadwyżkę budżetową. Tak było m.in. w Grecji (2,2% PKB), Irlandii (aż 14,5%, ale irlandzkie statystyki bywają zwodnicze), Danii (2,7%), na Cyprze (4,9%), w Portugalii (2,2%) czy Holandii (0,1%). Równocześnie w kilku krajach odnotowano niebezpiecznie głęboką dziurę budżetową. Dotyczy to m.in. Bułgarii (aż 8,7% PKB deficytu w III kwartale 2024), Rumunii (8,6%), Polsce (6,7%), Francji (6,3%), Austrii (5,2%) oraz Finlandii (5,3%).
Po piąte kombinacja wysokiego i rosnącego długu publicznego w połączeniu z nadmiernym bieżącym deficytem fiskalnym może stworzyć groźną mieszankę wybuchową. Na tak skonstruowanej liście znajdziemy Francję, Finlandię oraz Austrię. Polska wypada bardzo słabo pod względem bieżącego deficytu i tempa przyrostu zadłużenia, ale sam poziom długu w relacji do PKB (jeszcze?) znajduje się na względnie bezpiecznym poziomie, szybko zbliżając się do konstytucyjnego limitu 60%.
Problemem pozostaje jednak sytuacja w tym oraz w przyszłym roku. Tegoroczny budżet państwa zakłada manko w finansach publicznych przekraczające 5% PKB i to przy bardzo optymistycznych szacunkach dotyczących zarówno wzrostu gospodarczego jak i inflacji CPI. Równocześnie rząd zapowiada, że w latach 2026-28 ma zamiar trwale przekroczyć 60-procentowy limit relacji długu do PKB. Jeśli w średnim i dłuższym terminie nic tu się nie zmieni, to za jakiś czas Polska może dołączyć do grona państw, którym wierzyciele zaczną się baczniej przyglądać.
Ostatnio agencja Fitch ostrzegła, że Polska wraz z innymi krajami naszego regionu zbliża się do „ratingowej ściany” i że dalszy wzrost zadłużenia publicznego będzie stanowczo nadmierny. Według prognoz Fitch, w 2026 r. zadłużenie Polski (59 proc. PKB) będzie już wyższe niż dla mediany z koszyka "A" (55 proc. PKB) i będzie rosnąć do ok. 64 proc. PKB w 2028 r. Potrzebujemy zatem cięcia – albo przynajmniej znacznego wyhamowania wzrostu – wydatków publicznych lub (a najlepiej „i”) szybszego wzrostu gospodarczego. Inaczej za rok lub dwa popadniemy w poważne fiskalne tarapaty.