Rząd przekazuje dane obywateli gigantom technologicznym. Po prawie roku apeli aktywistów w tej sprawie okazało się, że najskuteczniejszym sposobem ochrony danych obywateli jest osobiste zaangażowanie ministra ds. cyfryzacji, stwierdza „Dziennik Gazeta Prawna” w swoim wtorkowym wydaniu.
„Dziennik Gazeta Prawna” podkreśla, że okoliczności nie zmieniły się wcale od ubiegłego roku, kiedy Fundacja Panoptykon i Fundacja „Internet. Czas działać!” złożyły wniosek do Ministerstwa Cyfryzacji o wdrożenie technologii zbierających dane o użytkownikach internetu na stronach internetowych obsługiwanych przez administrację publiczną.
W publikacji zaznaczono, że wniosek wynikał z badania stron w domenach gov.pl i lokal.gov.pl. Według „DGP” analiza ta wykazała, że dostęp do tych stron internetowych często wymaga od użytkowników udostępniania danych firmom takim jak Google, które przetwarzają i wykorzystują wszystkie informacje dotyczące naszych działań online do własnych celów komercyjnych. W publikacji podkreślono, że obejmuje to również dane osobowe.
„DGP” wspomina dalej, że fundacje złożyły ten wniosek w kwietniu poprzedniego roku. W odpowiedzi ministerstwo wskazało latem ubiegłego roku, że podjęto decyzję o zmianie narzędzia służącego do śledzenia statystyk oglądalności stron internetowych z Google Analytics na alternatywne. „Później wzięliśmy udział w spotkaniu w Ministerstwie Cyfryzacji, w którym uczestniczyli również przedstawiciele Urzędu Komunikacji Elektronicznej i Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Odbyły się dyskusje na temat opracowania wytycznych dla administratorów stron internetowych dotyczących korzystania z narzędzi analitycznych i plików cookie” – relacjonuje Wojciech Klicki z Panoptykonu, cytowany przez gazetę. „Być może później rzeczywiście wprowadzono pewne modyfikacje, ale nie zostaliśmy o nich poinformowani” – dodaje. Publikacja zauważa, że w tym momencie komunikacja z Ministerstwem Cyfryzacji ustała.
Tomasz Zieliński, programista i autor bloga Informatyk Zakładowy, zauważa na łamach „DGP”, że Google i inne duże korporacje nie tylko potrafią profilować użytkowników Internetu na podstawie przeglądanych przez nich stron internetowych, ale także rozpoznawać ich po prawdziwych nazwiskach.
Kiedy dojdziemy do tego wniosku, zrozumiemy istotę problemu. Jeśli Jan Kowalski często odwiedza szpital onkologiczny