902 kilometry – tyle na jednym tankowaniu przeleciała napędzana wodorem czteroosobowa taksówka powietrzna konstrukcji Joby Aviation. W świecie, który zaczyna coraz bardziej przypominać science fiction, te latające pojazdy osobowe zyskują niemały rozgłos. Czy w przyszłości drogo będzie latać takimi wehikułami?
Lot testowy pojazdu Joby Aviation odbył się nad Kalifornią. Po pokonaniu 842 kilometrów taksówka wylądowała, a firma oznajmiła, że pozostało jej jeszcze 10 proc. paliwa wodorowego, co w przeliczeniu oznacza, że pełen bak starczyłby jej na 902 kilometry. Dzięki zastosowaniu wodoru pojazd nie emituje do atmosfery żadnych szkodliwych substancji, a jedynie parę wodną.
Konstrukcja została częściowo sfinansowana przez wojsko USA, które przeznaczyło na projekt 970 tys. dolarów. Firma zastrzega jednakże, że nie ma planów montowania na latającym pojeździe broni. Wodorowa wersja jest modyfikacją elektrycznej taksówki latającej projektu Joby, która została przeprojektowana tak, by pracować na wodorowo-elektrycznym zasilaniu umożliwiającym długie loty. Akumulatory zostały zastąpione wodorowym ogniwem paliwowym, mogącym pomieścić 40 kg ciekłego wodoru, który wykorzystywany jest podczas lotu. Na pokładzie nadal znajduje się kilka baterii EV, które mają zapewnić dodatkową moc maszynie podczas pionowego startu i lądowania.
Pojazd Joby Aviation napędzany jest sześcioma śmigłami rozmieszczonymi w wyjątkowym układzie. Zyskuje dzięki nim elastyczność, dzięki której poza możliwością pionowego startu i lądowania może manewrować w obszarach miejskich. Z kolei po uzyskaniu odpowiedniej wysokości i prędkości może skierować śmigła do przodu, co upodabnia go do samolotu i pozwala na osiągnięcie prędkości nawet do 322 kilometrów na godzinę.
Latanie na wodór. Czy będzie drogie?
Opłacalność korzystania z wodorowych ogniw paliwowych łączy się bezpośrednio z tym, jak łatwo i bezemisyjnie jesteśmy w stanie produkować ciekły wodór. Na razie w głównej mierze do jego produkcji wykorzystywana jest energia pozyskiwana z paliw kopalnych, co winduje jego cenę.
W 2023 roku czołowy dostawca paliwa wodorowego w Kalifornii na użytek samochodów osobowych z tym napędem podnosił ceny na swoich stacjach tankowania do 36 dolarów za kilogram. Przeliczając to na 40 kilogramów mieszczących się w baku latającej taksówki, otrzymujemy kwotę 1440 dolarów za pełne tankowanie, a więc za przelecenie ponad 900 km. To też około 160 dolarów za 100 kilometrów podróży.
Jest to dosyćwygórowana cena, jednak trzeba pamiętać, że wiele państw (w tym Polska) podejmuje działania mające zwiększyć opłacalność produkcji czystego wodoru. Według danych ze stycznia tego roku w Polsce za kilogram tego paliwa zapłacimy 69 złotych. Niemcy za taką sama ilość płacą 15 euro, a najtańsza w zestawieniu Belgia może pochwalić się cenami w granicach zaledwie 10 euro za kilogram i to tam na razie najbardziej opłaca nam się tankować naszą latającą taksówkę.
Optymistyczna prognoza Bloomberga z 2020 roku głosi, że w związku z ciągłym rozwojem tej technologii do 2050 roku koszt kilograma wodoru może w Europie spaść do zaledwie 1 dolara. Miałoby do tego prowadzić masowe wprowadzenie ekstrakcji tego pierwiastka metodą elektrolizy, z użyciem energii uzyskanej z odnawialnych źródeł.
Dubaj już złożył zamówienie
Joby Aviation podpisało już umowę z Zarządem Dróg i Transportu Dubaju, dzieki której na początku 2026 roku zostaną tam uruchomione pierwsze komercyjne usługi latających taksówek. Plany na razie zakładają uruchomienie linii łączących dubajskie lotnisko z archipelagiem sztucznych wysepek Palma Jumeirah. Przelot miałby trwać zaledwie 10 minut.
Firma nie ujawniła na razie, jaki będzie koszt zakupu latającej taksówki z napędem elektrycznym lub wodorowym.
Oprac.: MT