Każdy może paść ofiarą scamerów. Oto wyjątkowa historia naszej czytelniczki

Historia pani Marzeny — osoby wykształconej, z tytułem MBA bardzo dobrej uczelni — pokazuje, że w pewnych okolicznościach każdy może dać się oszukać, przyjmując na wiarę najbardziej niewiarygodną narrację oszustów.

Każdy może paść ofiarą scamerów. Oto wyjątkowa historia naszej czytelniczki

/ Freepik

We wtorek, 17 grudnia, w domu pani Marzeny (imię zmienione) rozdzwonił się telefon komórkowy. Była godz. 9 rano. Początkowo nie chciała odebrać, na ekranie telefonu świecił się nieznany jej numer poprzedzony kierunkowym z Małopolski. Ostatnio sporo działo się w jej życiu. Nie miała ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Telefon uporczywie jednak dzwonił, więc w końcu sięgnęła po słuchawkę. Dzwonił przedstawiciel NBP z informacją o zmasowanym ataku hakerskim na polskie banki. Zapytał, czy ma firmowe konto w Santanderze. Potwierdziła. Czy ma gdzieś jeszcze rachunki? Tak, w Pekao.

Rozmówca powiedział, że przekaże słuchawkę koledze, który zajmuje się rozpracowywaniem szajki wyprowadzającej pieniądze z banków. Mówił z mocnym wschodnim akcentem. Kolega natomiast biegle posługiwał się polskim, choć miękko wymawiał „ł”. Pani Marzena, lingwistka znająca dziewięć języków, ustaliła później, odsłuchując różne próbki głosów na ChatGPT, że mógł być Białorusinem.

Nowy rozmówca, który przejął sprawę, powiedział, że sprawa jest poważna, a procedury związane z zabezpieczeniem konta potrwają kilka godzin.

— O 16 panią puszczę wolno — powiedział uspokajająco.

Każdy może paść ofiarą scamerów. Oto wyjątkowa historia naszej czytelniczki - INFBusiness

Każdy może paść ofiarą scamerów. Oto wyjątkowa historia naszej czytelniczki - INFBusiness

Materiały własne

Zakaz przerywania rozmowy pod karą

Dotrzymał słowa. Operacja urabiania pani Marzeny, która została okradziona z 70 tys. zł, trwała pięć godzin. Zakończyła się przed godz. 16.

Jak do tego doszło? Sprawca na wstępie poinformował panią Marzenę, że wymaga od niej pełnej współpracy, nie wolno jej przerwać połączenia pod groźbą kary — tu przytoczył jakiś paragraf prawa karnego. Poza tym straci oszczędności, które przestępcy zajmują na jej kontach bankowych. Wyjaśnił, że grupa przestępcza przypuściła atak na banki, w których ma rachunki. Żeby ją o tym przekonać, polecił pani Marzenie zalogowanie się do aplikacji Pekao — Peopay.

— Wyświetlił się komunikat, że zaciągnęła kredyt na 75 tys. zł — twierdzi pani Marzena.
Fałszywy przedstawiciel NBP przekonał ją, że pożyczkę wzięła osoba o nazwisku Urbańska, ale uspokoił, że pieniądze da się odzyskać. Musi tylko dokładnie wykonywać jego polecenia.

Pożyczka, żeby odzyskać pieniądze

Najpierw polecił jej udać się do najbliższego oddziału Pekao. Pani Marzena przełączyła się na słuchawki, zebrała w pośpiechu — zgodnie z nakazem nie przerywała połączenia — i pojechała samochodem do banku. Do okienka była spora kolejka, więc stanęła w ogonku. Oszust nieprzerwanie do niej mówił — co ma robić, jak zabezpieczyć pieniądze, o ataku hakerskim itd., aby tylko nie miała czasu pomyśleć. Tłumaczył, że musi zaciągnąć pożyczkę w Pekao, a wtedy „Urbańska” nie dostanie pieniędzy. Stale przypominał, że nie może zakończyć połączenia, zanim nie uzyska z NBP glejtu potwierdzającego bezpieczeństwo jej konta. Z NBP cały czas zresztą przychodziły do niej SMS-y, że trwa operacja przeciwko gangowi złodziei. Rozmówca sam czasem się rozłączał, żeby za chwilę zadzwonić z innego numeru telefonu.

Kiedy usiadła przed doradcą bankowym, przestrzegł ją, żeby tak trzymała telefon, by pracownik nie widział, że z kimś rozmawia. Istnieje prawdopodobieństwo, że jest w zmowie z szajką złodziei — wyjaśniał.

Pani Marzena chciała zaciągnąć 75 tys. zł, czyli tyle, ile pożyczyła „Urbańska”, ale usłyszała od swojego przewodnika, że 70 tys. wystarczy.

Pracownica banku przyjęła wniosek i zaproponowała pożyczkę online oraz wypłatę przelewem na konto. Głos w słuchawce kategorycznie polecił pani Marzenie realizację umowy w gotówce. Po złożeniu podpisów odebrała z kasy 70 tys. zł.

Młodzi są niebezpieczni

Rzekomy przedstawiciel NBP polecił jej udać się do wskazanego oddziału PKO BP. Pani Marzena nagle poczuła się nieswojo z taką ilością gotówki w torebce. Wychodząc z placówki Pekao, wysłała SMS-a do syna, żeby zadzwonił na policję, gdyby się nie odzywała. Kiedy dotarła bezpiecznie do PKO BP, wysłała do niego kolejną wiadomość, że wszystko jest OK.

W placówce PKO BP scamer polecił jej wpłacić na wskazany rachunek 47 tys. zł. W okienku kasowym siedział młody chłopak. Pani Marzena usłyszała od swojego telefonicznego przewodnika, żeby uważała, bo młodzi mało zarabiają, są podatni na korupcję, a pracownik może być członkiem gangu. Obyło się jednak bez problemów. Pracownik przyjął zlecenie przelewu.

Z resztą gotówki została skierowana do kolejnego oddziału. Jej opiekun wahał się, na jaki rachunek dokonać wpłaty. Powiedział, że musi naradzić się z NBP. Wreszcie podyktował jej numer. W placówce pojawił się jednak problem. Młoda pracownica z plakietką „uczę się” nie chciała przyjąć tak dużej kwoty

— 23 tys. zł — bez zaświadczenia o źródle jej pochodzenia. Scamer mocno się zdenerwował, zastanawiał się nawet, czy ona nie jest członkiem gangu i czy pani Marzena nie powinna pójść do innej placówki. Ostatecznie polecił jej wezwanie przełożonej pracownicy. Kierowniczka przyjęła dyspozycję gotówkowej wpłaty na wskazane konto.

Policja może być w zmowie

Było już późne popołudnie. Pani Marzena czuła się wykończona. Jej przewodnik powiedział, że też jest zmęczony. Pogratulował, że udało jej się zabezpieczyć jedno konto. Powiedział, że zadzwoni rano, żeby ochronić jej rachunek w Santanderze. Nazajutrz pani Marzena nie mogła odebrać telefonu od niego i wpadła w panikę. Zaczęła szukać kontaktu do przedstawiciela NBP. Nie udało się. Postanowiła skontaktować się z policją. Nie udała się do najbliższego komisariatu, bo jej rozmówca powiedział poprzedniego dnia, że policjanci mogą współpracować z oszustami. Odszukała adres Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, żeby tam dowiedzieć się, co z jej kontem w banku. Dopiero po rozmowie z oficerem biura zrozumiała, że padła ofiarą scamu.
Historia brzmi niewiarygodnie, ale zdarzyła się naprawdę.

— Czułam, że coś jest nie tak, ale nie byłam w stanie przerwać rozmowy z oszustami. Byłam jak na psychologicznej smyczy. Czułam się bezradna, otumaniona, wykonywałam wszystkie czynności, współpracowałam, byłam chwalona… — opowiada pani Marzena.

Pożyczkę w Pekao spłaciła. Złożyła reklamację w PKO BP, argumentując, że bank nie dotrzymał procedur. Czeka na odpowiedź.

Każdy może paść ofiarą scamerów. Oto wyjątkowa historia naszej czytelniczki - INFBusiness

Każdy może paść ofiarą scamerów. Oto wyjątkowa historia naszej czytelniczki - INFBusiness

Materiały własne

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *