Chiny złamały kody Apple'a, a przynajmniej tak twierdzą. Firma technologiczna z Pekinu złamała szyfrowanie bezprzewodowego udostępniania plików Apple Airdrop w celu identyfikacji nadawców. Tym samym pomogła wyśledzić osoby, które wysyłały przechodniom w metrze "niewłaściwe informacje".
Chińskie władze obwiniają Airdrop za wysyłanie "uciążliwych wiadomości" do pasażerów komunikacji miejskiej. Śledztwo wszczęto po "licznych skargach" od podróżujących metrem i autobusami. Funkcja Airdrop pozwala bowiem na przesyłanie plików wyłącznie między urządzeniami Apple. Ma jednak ograniczenie – operacja musi być przeprowadzona na krótkim dystansie.
Jak podaje CNN, w ramach dochodzenia specjalistom z Wangshendongjian Technology udało się zidentyfikować numery telefonów komórkowych i adresy e-mail nadawców. Dotarli także do części nadawców.
W podanym oświadczeniu napisano, że firma "przełamała techniczne trudności związane z anonimową identyfikowalnością za pośrednictwem Airdrop", co "zapobiegło dalszemu rozprzestrzenianiu się nieodpowiednich uwag i potencjalnemu negatywnemu wpływowi, jaki mogły one wywołać".
Airdrop był już wcześniej wykorzystywany m.in przez protestujących w ciągu kilku miesięcy 2022 roku do krytykowania rządzących lub wysyłania ulotek informujących o manifestacjach. Media, w tym "New York Times", zwracają także uwagę, że aplikacji użyto także podczas protestu przeciwko chińskiemu przywódcy Xi Jinpingowi w październiku 2023 roku. Za jej pośrednictwem przesyłano sobie m.in. ulotki.
Już w listopadzie 2022 roku Apple zaczął ograniczać udostępnianie Airdrop osobom, które nie miały siebie nawzajem w kontaktach, jednak nie zablokowało go zupełnie. Zaczęło od… Chin, a następnie rozszerzyło to ograniczenie na cały świat.