Po wygranej z Belgią w pierwszym meczu kwalifikacji do igrzysk olimpijskich polscy siatkarze przystąpili do meczu z Bułgarią. Biało-Czerwoni oczywiście byli faworytem w tym spotkaniu, ale mierzyli się z bardzo niewygodnym przeciwnikiem.
W drugim dniu zmagań o igrzyska olimpijskie polscy siatkarze podjęli reprezentację Bułgarii. Nasi rywale, w przeciwieństwie do nas, bez większych problemów pokonali 3:0 (25:18, 25:19, 25:14) Chińczyków w pierwszym meczu. Z kolei podopieczni Nikoli Grbicia bardzo długo męczyli się z Belgią, by ją ostatecznie pokonać w tie-breaku po około 3-godzinnym meczu.
Dobre otwarcie polskich siatkarzy
Bułgarzy są bardzo niewygodnym rywalem, o czym wielokrotnie się przekonywaliśmy. Biało-Czerwoni dosyć dobrze weszli w to spotkanie, budując dwu- a nawet trzypunktową przewagę (6:3 i 8:3). Niestety nasi rywale zanotowali kapitalną serię trzech wygranych akcji z rzędu, które pozwoliły im wyrównać, a potem wyjść na prowadzenie 10:11 i odskoczyć na 11:13. Po zdobyciu trzynastego punktu przez Bułgarię Nikola Grbić poprosił o przerwę, by zwrócić swoim podopiecznym uwagę na błędy.
Przyniosła ona zamierzony efekt, bo po chwili byliśmy już na prowadzeniu 15:14. Ten set był wyrównany do końca, ale w decydującej fazie tego meczu więcej zimnej krwi zachowali Biało-Czerwoni, którzy wygrali 26:24. Bliscy wygrania tego seta byli Bułgarzy, którzy mieli piłkę setową, ale Atanasow pomylił się z przechodzącej piłki, a następnie razem z Sokołowem nadziali się na polski blok.
Bułgarzy nie otrząsnęli się po fatalnej końcówce
W kolejnej partii Bułgarzy wyglądali jakby wciąż nie otrząsnęli się po wydarzeniach z pierwszego seta. Piłkę na 1:0 po raz kolejny zepsuł Martin Atanasow, który nie trafił ani w boisko, ani w blok. Ponadto dwie akcje później zaserwował w siatkę. U naszych rywali poziom utrzymał Nikołow, który raz po raz straszył nas mocnymi atakami. Po serii wielu błędów przeciwników polscy siatkarze odskoczyli na 6:2 i wydawało się, że kontrolują przebieg tego seta.
Niestety w pewnym momencie nastąpiło przebudzenie bułgarskich zawodników, którzy byli w stanie dogonić Biało-Czerwonych na wynik 7:6. Na szczęście podopieczni Nikoli Grbicia byli w stanie znów zbudować sobie przewagę – 12:9, którą tym razem utrzymali do końca. Ta partia zakończyła się wynikiem 25:20 po ataku Bartosza Bednorza z pipe.
Trzeci set okazał się ostatnim. Biało-Czerwoni nakręceni poprzednimi triumfami nie zwolnili tempa i dopełnili formalności. Ta partia zakończyła się wynikiem 25:21, a cały mecz 3:0 (26:24, 25:20, 25:21). Teraz podopieczni Nikoli Grbicia będą mieli jeden dzień wolnego.