Polskie siatkarki rozegrały drugi sparing z reprezentacją Holandii. Ten mecz miał zupełnie inny przebieg niż ten poprzedni. Stefano Lavarini na pewno będzie miał o czym rozmyślać.
Reprezentacja Polski siatkarek udanie rozpoczęła przygotowania do pierwszego turnieju Ligi Narodów, który rozegrany zostanie już 14 maja. Biało-Czerwone pokonały reprezentację Holandii 5:0. Dzień później odbył się rewanż. Stefano Lavarini nie mieszał za bardzo w składzie. Przypomnijmy, że w wyjściowej „szóstce” wyszły: Kamila Witkowska, Agnieszka Korneluk, Magdalena Stysiak, Martyna Łukasik, Olivia Różański, Katarzyna Wenerska na rozegraniu i Aleksandra Szczygłowska jako libero.
Holenderki przeważały od początku
W drugim meczu włoski szkoleniowiec wprowadził tylko jedną zmianę – Kamilę Witkowską zmieniła Klaudia Alagierska, która powraca do kadry po kontuzji, podobnie jak Zuzanna Górecka. To spotkanie miało zupełnie inny przebieg, niż to poprzednie. Polskie siatkarki miały spore problemy w przyjęciu, przez co nie mogły zbudować składnych akcji. Co prawda w pierszym secie biało-czerwone prowadziły dwoma punktami (8:6), ale po chwili wyrównały, a następnie odskoczyły na wynik 9:11.
W końcówce Holenderki grały bardzo heroicznie w obronie i skutecznie w ataku oraz bloku, co sprawiło, że „odjechały” podopiecznym Stefano Lavariniego i zatriumfowały 18:25.
W drugim secie gra naszych reprezentantek wcale się nie poprawiła. Już na starcie Polki przegrywały 1:5, a potem 2:7. Mieliśmy problemy ze skończeniem ataku, przez co Kowalewska zmieniła w trudnym momencie Wenerską. Na nic się to nie zdało, bo wciąż nie było dobrego przyjęcia. Kiedy już się udało, dobrze dograć piłkę, to ataki czy to Stysiak, czy Różański były skutecznie blokowane przez Holenderki.
W końcówce coś się ruszyło i od wyniku 13:20 biało-czerwone wygrały cztery akcje z rzędu i nieco zniwelowały straty (17:20). Ostatecznie Polkom nie udało się odwrócić losów tego seta i przegrały w nim 20:25.
Polki doprowadziły do tie-breaka
W trzecim secie w grze Polek w końcu coś drgnęło. W końcu dobrze zaczęło funkcjonować pierwsze tempo, które w poprzednim meczu sprawiało Holenderkom sporo problemów. Świetnie w tym aspekcie spisywała się Klaudia Alagierska, która pozwoliła nam odskoczyć na 7:3. Ta przewaga utrzymywała się przez długi czas, ale nasze reprezentantki roztrwoniły czteropunktową przewagę przy piłce setowej (24:20). Holenderki doprowadziły do wyrównania, ale ostatecznie to podopieczne Stefano Lavariniego wygrały 26:24.
W czwartym secie Stefano Lavarini wprowadził nowe twarze, w tym m.in. Malwinę Smarzek, która od momentu wejścia na boisko była niesamowicie skuteczna. To w dużej mierze dzięki niej biało-czerwone wygrały 25:19 i doprowadziły do tie-breaka. Niestety w decydującym momencie nasza atakująca nie utrzymała wysokiej skuteczności i zaczęła się mylić. Ostatecznie ten set i w konsekwencji cały mecz padł łupem Holenderek, które w końcówce wygrały siedem akcji z rzędu (7:15).