Zwycięstwo w wyborach dla PiS jest ważne. „To musi być wynik powyżej 30 proc.”

PiS musi pokazywać, że osiąga wyniki dające nadzieję na powrót do władzy. To cały czas musi być wynik powyżej 30 proc. – mówi Krzysztof Łapiński, były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy.
Zwycięstwo w wyborach dla PiS jest ważne. "To musi być wynik powyżej 30 proc." - INFBusiness

Były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, Krzysztof Łapiński

Foto: tv.rp.pl

Pana zdaniem kampania do PE budzi jeszcze polityczne emocje? To przecież trzecia kampania z rzędu.

To też jest trzecia kampania w dość krótkim czasie. Na pewno ta kampania budzi emocje w partiach politycznych. Ustawia pewne relacje wewnątrz. Trudniej będzie jednak osiągnąć frekwencję porównywalną z wyborami samorządowymi, nie mówiąc o tych do Sejmu. Ludzie są nieco zmęczeni polityką. Wybory do PE są bardziej odległe od wyborcy. Nie zdecydują przecież o tym, czy zmieni się władza. Najpewniej głosować pójdą tylko tzw. twarde elektoraty.

Tymczasem gdy rozmawia się z politykami, to jest jednak poczucie, że wybory do PE ustawią pewien polityczny klimat – nie tylko wakacji, ale i tego, co później.

Tak jak mówiłem: dla partii politycznych i ich liderów to jest bardzo ważna kampania. Ona da później możliwość mówienia: „patrzcie, wygraliśmy kolejne wybory” albo „zajęliśmy drugie czy trzecie miejsce i jesteśmy wciąż silną partią i mającą szansę na zwycięstwo”. W tym sensie to są ważne wybory dla partii, bo każdy chce wyjść z jak najlepszym wynikiem. I nie tylko po to, aby mieć jak największą liczbę europosłów, ale też po to, by się chwalić zajęciem pierwszego miejsca. Tu jest rywalizacja między PiS a PO. Sondaże pokazują, że różnica jest niewielka. Trzecia Droga chce ponownie pokazać, że jest trzecią siłą. A już jesienią ruszą przymiarki prezydenckie.

A co pana zdaniem jest stawką tej kampanii dla partii Jarosława Kaczyńskiego?

PiS cały czas musi udowadniać, że jest partią, która osiąga takie wyniki, które dają jej nadzieje, że kiedyś wróci do władzy – cały czas to musi być wynik powyżej 30 proc. Mówię to jako zewnętrzny obserwator. Dla PiS to jest moim zdaniem bardzo ważne, żeby pokazać, że mimo iż przegrało wybory parlamentarne, to cały czas ma mocne poparcie w społeczeństwie i przy kolejnych wyborach będzie walczyć o zwycięstwo. PiS nie będzie już miało tylu europarlamentarzystów, ilu miało w kończącej się kadencji PE. To też walka o to, żeby jak najwięcej pojedynczych, konkretnych kandydatów dostało się do europarlamentu. Rywalizacja na listach będzie duża.

Listy PiS i ich układ czymś pana zaskoczyły?

Przejrzałem w ostatnich dniach listy większości partii politycznych i stwierdzam, że one w większości są dość mocne. Na listach PiS jest wielu dzisiejszych posłów, na listach Trzeciej Drogi czy PO też jest dużo posłów – są między innymi ministrowie, którzy zrezygnowali ze stanowisk, żeby kandydować. To pokazuje, że największe partie przywiązują duże znaczenie do tych wyborów, bo jeżeli wystawiają znane nazwiska i rozpoznawalne postacie w ich elektoratach, to znaczy, że dla każdej z tych partii stawka jest dość wysoka.

A strategia, przede wszystkim KO, by mówić w tych wyborach o bezpieczeństwie?

Na pewno jest to oparte w jakiś sposób na badaniach opinii publicznej i sondażach. Nie sądzę, żeby w tak ważnym czasie jak kampania wyborcza wystąpienie premiera nie było wcześniej sprawdzane – w kontekście tego, na ile jego tematyka i poruszane kwestie są ważne. Co więcej, żyjemy dziś w świecie niespokojnym, gdzie są różnego rodzaju zagrożenia. Mówimy nie tylko o rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale także o innych zagrożeniach – między innymi dezintegracji europejskiej. Temat bezpieczeństwa na pewno będzie jednym z istotnych – obok takich jak Zielony Ład, który często podnosi PiS. To będą tematy wybrane na podstawie solidnych badań opinii publicznej.

A jakie są pana przewidywania na jesień, na prekampanię prezydencką i później na samą kampanię prezydencką?

Na jesieni na pewno wszystkie partie będą musiały mieć dwa, trzy nazwiska mocnych kandydatów, z których wybiorą później tego jednego. Rozumiem, że w PiS być może jest taki sentyment, że udało się kiedyś z Andrzejem Dudą wypromować kandydata, który był politykiem, ale nie był powszechnie znany. Ale to był kawał ogromnej pracy sztabu, samego kandydata. To była ciężka robota przez pół roku i powtórzenie takiego wyniku – że bierze się kogoś, kto nie jest rozpoznawalną osobą – jest obarczone dużym ryzykiem.

Источник

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *