Polskie siatkarki przygotowują się do nadchodzących kwalifikacji olimpijskich. Szansa na awans do turnieju w Paryżu jest wielka, lecz potrzeba do tego zaangażowania i koncentracji w każdym z siedmiu spotkań. Paulina Maj-Erwardt, była reprezentantka Biało-Czerwonych, obecna libero ŁKS-u Commercecon Łódź nie ma wątpliwości, że zespół Stefano Lavariniego stać na osiągnięcie dobrego wyniku.
Reprezentacja Polski siatkarek nie miała długiego wolnego zarówno po Lidze Narodów, jak i po mistrzostwach świata. Kilka dni po przylocie z Belgii zawodniczki Stefano Lavariniego rozpoczęły przygotowania do ostatniego i być może najważniejszego turnieju roku, kwalifikacji olimpijskich w Łodzi. O ile do pozostałych zmagań można było podchodzić z dużą rezerwą, o tyle zmagania w Polsce będą wymagającym testem z niewielkim marginesem błędu.
Potęga rankingu FIVB
Oczywiście, ewentualna porażka, tj. brak miejsca w pierwszej dwójce turnieju, nie pozbawia Polek marzeń o grze w Paryżu. Cześć miejsc w turnieju zostanie przyznana na podstawie pozycji w rankingu FIVB w przyszłym roku, a ten w ostatnich miesiącach stał się dla Biało-Czerwonych nadzwyczaj optymistyczny.
Polki zajmują obecnie siódme miejsce w rankingu z przewagą ponad 20 punktów nad Japonkami. Do szóstych Chinek tracą niecałe 24 „oczka”. Biało-Czerwone hurtowo kolekcjonowały zdobycze, lecz teraz ich wartość jest jeszcze większa. Ewentualne porażki (szczególnie z niżej notowanymi rywalkami) będą boleśniejsze w konsekwencjach.
Rozmowa z Pauliną Maj-Erwardt, byłą reprezentantką Polski
W odbywającym się w dniach 16-24 września w łódzkiej Atlas Arenie turnieju Polki powalczą (kolejno) ze Słowenią, Koreą Południową, Kolumbią, Tajlandią, Niemcami, Stanami Zjednoczonymi i Włochami. Teoretycznie faworytkami są reprezentacje z dwóch ostatnich państw. To one w losowaniu znajdowały się wyżej niż Biało-Czerwone. Ostatnie miesiące sprawiły jednak, że punkt widzenia na siatkarki Lavariniego diametralnie się zmienił.
Trzecia ekipa ostatniej Ligi Narodów przystępuje do kwalifikacji po porażce w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Turczynkami, które zdobyły drugie złoto w tym roku. Zespół Daniele Santarellego z fenomenalną Melissą Vargas zadziwia cały siatkarski świat. Nawet uważana za jedną z najlepszych siatkarek świata, Serbka Tijana Bosković wraz z koleżankami nie była w stanie powstrzymać naturalizowanej zawodniczki z Kuby i jej koleżanek.
Serbia od dłuższego czasu bazuje głównie na Bosković, co biorąc pod uwagę jej klasę, teoretycznie nie powinno dziwić. W praktyce kontuzja albo słabsza dyspozycja atakującej Eczacibasi Stambuł znacząco osłabia siłę drużyny Giovanniego Guidettiego. Paulina Maj-Erwardt przez lata występów w reprezentacji Polski miała okazję mierzyć się z najlepszymi kadrami świata i wie, że poleganie na jednej zawodniczce może czasami być zgubne. Dziś libero ŁKS-u Commercecon Łódź patrzy na zespół Lavariniego z innej perspektywy. Widzi w nim wielki potencjał na wielkie granie, choć prosi o cierpliwość. Pięciokrotna mistrzyni Polski wspomina również w rozmowie z „Wprost” o przygotowaniach do nachodzącego sezonu Tauron Ligi z perspektywy złotych medalistek.
Michał Winiarczyk, „Wprost”: Rozmawiamy przy okazji I Międzynarodowego Memoriału Michała Cichego, a także w okresie mocnych przygotowań do sezonu ligowego. Czuć w nogach obciążenia treningowe?
Paulina Maj-Erwardt: Jesteśmy w okresie przygotowawczym, więc na pewno jest ciężko. Nie zważamy na to, że gramy mecze. Nie skupiamy się na nich tak jak w sezonie. Trenujemy swoje, a turniej taki jak ten jest rozgrywany przy okazji przygotowań. Zgrywamy się, mamy wiele młodych zawodniczek. Dziewczyny przychodzą z innych klubów i muszą przyzwyczaić się do innego trybu pracy. Oczywiście, chciałyśmy wygrać, bo każda z nas wie, jaki to jest ważny turniej – przede wszystkim duchowo. Niestety, nawet pomimo zaangażowania nie zawsze się wygrywa.
Podejście do sezonu zmienia się, gdy przystępuje się do niego jako aktualny mistrz Polski?
Wydaje mi się, że nie – przynajmniej u mnie. Rok po mistrzostwie jest zawsze bardzo trudny. ŁKS wie o tym, bo kilka lat temu świętował złoty medal. Spodziewam się wymagającego sezonu. Będzie trzeba się spiąć, bo startujemy z innego pułapu. Podchodzimy do rozgrywek jako najlepsza ekipa. Celem jest, aby ten tytuł utrzymać. Każdy, kto do nas przyjedzie, będzie chciał wyszarpać zwycięstwo.
Zerkałaś na ruchy transferowe innych zespołów?
Gram już tyle lat w siatkówkę i wiem, że transfery nie występują na boisku. Kluczowe jest to, jaki stworzysz zespół. Możesz sprowadzić do klubu najlepsze dziewczyny, a i tak coś może nie chodzić tak jak powinno. Na pewno wzmocnili się Chemik, Radomka czy Opole. Są zespoły, między którymi doszło do rotacji zawodniczek. Wszystko jest kwestią poukładania siatkarek w jedną drużynę.
W przypadku ŁKS-u dużą zaletą wydaje się zatrzymanie kluczowych zawodniczek.
Super, że zachował się trzon zespołu. Wciąż problem stanowią kontuzje z poprzedniego sezonu. Z jednej strony marzysz o tym, by dziewczyny jak najszybciej wróciły do gry, a z drugiej chcesz im dać czas. One również chciałby już występować, ale także mieć spokojny powrót do formy. To z pewnością jest dla nich wymagające pod względem mentalnym. Niby są z nami, a jednak ich nie ma. Nie przygotowujemy się razem.
Do tego dochodzą rozgrywki reprezentacyjne i nieobecność kolejnych dziewczyn. Fajnie jest mieć w okresie przygotowawczym wszystkie zawodniczki, bo wtedy ćwiczy się inaczej. Ale no cóż… będziemy musiały przejść szybką lekcję zagrania przed początkiem Tauron Ligi.
Wciąż grasz w lidze, lecz nie ma cię już od lat w kadrze. Czujesz tęsknotę?
Co mogłam zrobić w kadrze to zrobiłam. Miałam szansę zawalczyć o marzenia – występ na igrzyskach olimpijskich. Trzy razy próbowałam i trzy razy odpadłam z reprezentacją w finale kwalifikacji. Coś tam chyba było dla mnie pisane. Liczę na to, że wkrótce będę pomagać siatkówce w innym charakterze, bo na pewno w niej zostanę.
Jak postrzegasz tegoroczne wyniki siatkarek Stefano Lavariniego?
Dziewczyny dobrze zaprezentowały się podczas Ligi Narodów. Widać, że są odważniejsze. Sukces dał im pewności siebie, co wróży dobrze w kontekście przyszłości. Mamy sporo niedociągnięć, które trzeba poprawić, by wygrywać z najlepszymi, ale ważne jest, by dać tej reprezentacji czas.
Zdaję sobie sprawę, że kibice czuli zawód po mistrzostwach Europy. Widzieli VNL zakończony brązowym medalem, a tu raptem z kolejnego turnieju dziewczyny wróciły z niczym. Musimy zrozumieć, że one dopiero wchodzą na szczytowy poziom, do światowej elity. Z pewnością wielkim zadaniem trenera będzie zbudowanie większej kadry. Nie można polegać tylko na obecnych zawodniczkach. Potrzebujemy szerszego zespołu, by móc odpuścić w niektórych turniejach tym podstawowym siatkarkom, a zarazem pozwolić ograć się na wysokim poziomie kolejnym dziewczynom, bez nadzwyczajnie wielkiej straty w jakości gry.
Po mistrzostwach najwięcej słów krytyki padło pod adresem Joanny Wołosz oraz przyjmujących.
Sam wiesz jak to jest z opiniami ludzi. Martyna Łukasik zdobyła nagrodę dla jednej z najlepszych przyjmujących Ligi Narodów, a teraz raptem by nie umiała grać? Jak nie ma wyników, to szuka się na siłę winnych. Najwięcej zarzutów padło pod adresem Aśki Wołosz, bo całej drużynie nie wyszło. Jakby Polki zdobyły medal, to nikt by na nią słowa nie powiedział, nawet jeśli grałaby tak samo.
Nie skupiałabym się za formie pojedynczych zawodniczek. One mają siłę jako zespół. Polska nie jest drużyną skonstruowaną głównie pod jedną siatkarkę jak Serbia z Tijaną Bosković. Tam ona ma największą presję i najwięcej piłek. U nas tak na szczęście nie jest. Musimy koncentrować się i polegać na tej wyrobionej zespołowości. To może być kluczem do sukcesu w kwalifikacjach olimpijskich.