„Opiekunami” 17-latków za kierownicą mają być ich niewiele starsi, bo już 24-letni, koledzy. Nikogo nie przypilnują, bo sami często uprawiają piracką jazdę i chwalą się tym w internecie – ostrzegają eksperci.
Grażyna Zawadka
Zmiany mają być kolosalne: zapowiedziane przez rząd obniżenie wieku, który uprawni do jazdy samochodem, budzi kontrowersje – zwłaszcza że nie idą za tym zmiany w szkoleniu młodych kierowców. Już obecnie są grupą największego ryzyka. Jeżdżą szybko i brawurowo, a w 61 proc. wypadków, jakie powodują, są ofiary śmiertelne.
– Po zmianach jeszcze młodsi będą wsiadać za kierownicę i rozwozić z dyskotek znajomych w roli „opiekunów”. Jeden będzie szalał, a drugi niewiele starszy będzie go pilnował – mówią z przekąsem policjanci.
Doktor Andrzej Markowski, psycholog transportu, ocenia: – Projekt jest nieprzemyślany. Prawo jazdy można dawać temu, kto będzie funkcjonował w sposób odpowiedzialny na drodze i niezagrażający zdrowiu swojemu i innych osób. 17-latkowie nie są do tego przygotowani – wskazuje.
Młody „opiekun” nie będzie gwarantem bezpiecznej jazdy, bo sam często jeździ ryzykownie
Według założeń 17-latkowie będą mogli uzyskać prawo jazdy za zgodą rodziców, ale do ukończenia 18. roku życia wolno im będzie prowadzić samochód wyłącznie w towarzystwie „dorosłego doświadczonego kierowcy”.
Ma nim być minimum 24-latek z uprawnieniami od co najmniej pięciu lat (wykluczeni są ci z zakazem prowadzenia pojazdów nałożonym w ostatnim pięcioleciu) i co oczywiste, niczym nieodurzeni.
Przez dwa lata próby musieliby jeździć wolniej (do 80 km/h poza miastami i do 100 km/h m.in. na autostradach) i być absolutnie trzeźwi. W okresie próby innych niepełnoletnich mogliby wozić tylko w „obstawie” dorosłego doświadczonego kierowcy, co „ma zapobiegać wypadkom związanym z powrotami młodych osób z imprez”.
Jednak – zdaniem ekspertów i policjantów – może być wręcz odwrotnie. Młody „opiekun” nie będzie gwarantem bezpiecznej jazdy, bo sam często jeździ ryzykownie.
– Uznawanie, że 24-latek jest „doświadczonym” kierowcą, to nieporozumienie. Mniej więcej w tym wieku są piraci, którzy jazdą po 200 km/h sieją postrach – zauważają policjanci. Ponadto ktoś może mieć prawo jazdy, ale nie jeździć lub mieć znikomą praktykę
– Młody, żądny jazdy kierowca będzie „delegowany” do odwożenia nieco starszych kolegów z dyskoteki. Granica wieku „opiekuna” powinna być absolutnie podwyższona – uważa Wojciech Pasieczny, były szef stołecznej drogówki, dziś biegły i ekspert ds. bezpieczeństwa.
Co trzeci wypadek z winy młodego kierowcy był przez nadmierną prędkość, aż w 61 proc. wypadków były ofiary śmiertelne
Z danych KGP wynika, że 18–24-latkowie to od lat największa grupa ryzyka. – Brak im doświadczenia i umiejętności, a jednocześnie mają dużą skłonność do brawury i ryzyka – przyznaje Robert Opas z KGP.
Kierowcy w wieku 18–24 lata – jak podaje raport Biura Ruchu Drogowego KGP – „charakteryzują się najwyższym wskaźnikiem liczby wypadków na 10 tys. populacji”. W ubiegłym roku byli sprawcami 2,9 tys. wypadków (co szósty z winy kierujących), w których zginęło 275 osób (15–17-latkowie mają ich na koncie 230, życie straciło w nich 13 osób). Co trzeci był przez nadmierną prędkość, aż w 61 proc. wypadków są ofiary śmiertelne.
Uznawanie, że 24-latek jest „doświadczonym” kierowcą, to nieporozumienie. Mniej więcej w tym wieku są piraci, którzy jazdą po 200 km/h sieją postrach
Cztery osoby – w tym 20-letni kierowca (jechał ok. 170 km/h) i młodzi pasażerowie, zginęły w Miradzu (woj. kujawsko-pomorskie), wracając z dyskoteki. Dwa dni temu na drzewie jazdę zakończył 19-latek, który wypadł z drogi (gmina Bojanowo, Wielkopolska) – kierowca zginął, a pasażer został ranny. Także w gminie Pleszew na drzewie rozbił się 19-latek – zginął on (już jesienią 2023 r. miał epizod z jazdą po alkoholu) i młodszy pasażer. W Zachodniopomorskim 18-latek tak pędził, że wbił się pod kombajn rolniczy. To kilka tragedii z tego roku.
– Nie bez przyczyny kierowcy do 25. roku życia trzykrotnie częściej niż ci powyżej tej granicy na każdy milion przejechanych kilometrów powodują wypadki drogowe. To bierze się głównie z braku zdolności do trafnej oceny sytuacji, czyli przewidywania skutków podejmowanych przez siebie działań – tłumaczy dr Markowski. – Tym bardziej takiej zdolności antycypacji nie mają 17-latkowie. Płaty czołowe mózgu, które odpowiadają za krytycyzm, stosunek do praw i norm, rozwijają się do 25. roku życia – zaznacza.
I zwraca uwagę na coś jeszcze: – Dla mężczyzn samochód służy do zaistnienia, pokazania się, dowartościowania siebie. W tych „konkurencjach”, zwłaszcza młodzi mężczyźni, rywalizują – zauważa ekspert.
Pomysł jest możliwy, ale pod kilkoma warunkami
Dopuszczenie 17-latków do kierowania – jak wskazuje projekt – poprzedziła analiza modeli przyjętych w Austrii, Estonii, we Francji, w Danii, Luksemburgu, Holandii i Niemczech, „które umożliwiają osobom niepełnoletnim uzyskanie prawa jazdy kategorii B”. Tyle że tam jest inny system szkolenia i badań młodych kierowców, na co wskazują eksperci.
Uważają jednak, że pomysł byłby dopuszczalny pod kilkoma warunkami – 17-latek powinien przejść badania psychologiczne, które by sprawdziły jego dojrzałość, krytycyzm wobec siebie i swoich decyzji.
– Z kolei „opiekunowie”, żeby byli pożyteczni, musieliby odbyć specjalne kursy, ale nie z przepisów czy „kręcenia bączków”, lecz z rozumienia systemu wartości, który uzasadnia wprowadzenie norm na drodze – wskazuje dr Markowski.
Edukujący będzie pożyteczny, jeśli będzie uczył zdolności do samoograniczenia. W przeciwnym razie może działać destrukcyjnie, przekonując np. „przyciśnij, nic się nie stanie”, i mnożyć patologie
– Edukujący będzie pożyteczny, jeśli będzie uczył zdolności do samoograniczenia, umiejętności krytycznego spojrzenia na siebie. W przeciwnym razie może działać destrukcyjnie, przekonując np. „przyciśnij, nic się nie stanie”, i mnożyć patologie – dodaje psycholog.