Sebastian Majtczak będzie pierwszym podejrzanym wydanym Polsce przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jego konwój ma kosztować ok. 40 tys. zł.
W wypadku na A1 16 września brało udział auto kierowane przez Sebastiana Majtczaka, które miało jechać z prędkością 253 km/h
Do zatrzymania Sebastiana Majtczaka doszło w środę rano w Dubaju w pokoju hotelowym. – Był absolutnie zaskoczony, najwyraźniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czuł się pewnie, był to już trzeci kraj, do którego po wyjeździe z Polski udało mu się przedostać – słyszymy od wysokiej rangi oficera KGP.
Wytropiła go specjalna grupa poszukiwawcza powołana przez komendanta głównego policji, wspierana przez lokalną policję ZEA, i to arabscy policjanci weszli do pokoju Majtczaka.
Jak uciekał kierowca bmw? Podróż przez trzy kraje
Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 był poszukiwany od 29 września. Prokuratura nie zdążyła mu ogłosić zarzutów, bo mający podwójne obywatelstwo (polskie i niemieckie) Majtczak wyjechał do Niemiec. Stamtąd do Turcji, a następnie do Dubaju. – Zaszył się w pokoju hotelowym, unikał opuszczania pomieszczenia i hotelu. Kiedy wychodził, to w kapturze na głowie – słyszymy. Niewiele brakowało, by został zatrzymany już w Turcji – jednak stamtąd w ostatniej chwili zdążył wyjechać. Problemem – jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” – okazały się procedury. Chodzi o to, że w Turcji czerwoną notę Interpolu (poszukiwania międzynarodowe – przyp. aut.) musi zatwierdzić miejscowe Ministerstwo Sprawiedliwości.
– Apelowaliśmy o jak najszybsze wydanie zgody na jego zatrzymanie, ale przed wylotem Majtczaka nie udało się tego uzyskać, policjanci mieli związane ręce – słyszmy od naszego rozmówcy znającego sprawę. Śmiertelny wypadek nie jest w Turcji przestępstwem, za które policja może zatrzymać bez zgody ministerstwa. Polscy policjanci już w poniedziałek byli w Dubaju po otrzymaniu informacji od miejscowej policji – w środę dokonano zatrzymania.
Tajemniczy paszport kierowcy bmw
Zbigniew Ziobro, prokurator generalny i minister sprawiedliwości, ujawnił w środę na konferencji, że Majtczak „dysponował jeszcze jednym paszportem, czym ich zaskoczył”. – Posiadał więcej niż dwa paszporty. Czy były fałszywe, czy nie, będzie oceniał prokurator – dodał minister. I stwierdził, że „doradcy poszukiwanego prawdopodobnie nie wiedzieli, że kilka miesięcy temu podpisaliśmy z ZEA umowę o ekstradycji”.
Umowa o współpracy w sprawach karnych obowiązuje od marca tego roku i teraz może okazać się kluczowa. Są w niej jednak zastrzeżenia. Np. to, że ekstradycji nie może być poddana m.in. osoba, której w jej własnym kraju groziłaby kara śmierci. A przestępstwo, za które osoba jest ścigana, w kraju decydującym o ekstradycji również jest przestępstwem zagrożonym karą co najmniej roku więzienia.
Majtczak ma usłyszeć zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi w Polsce do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Rodziny osób, które zginęły na A1, domagają się jednak, by kierowca bmw był oskarżony o zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
16 września auto kierowane przez Sebastiana Majtczaka jechało autostradą co najmniej 253 km/h. Na filmie nagranym przez innego kierowcę widać, jak rozpędzone uderza w jadący przed nim samochód (kię), taranuje go i spycha na barierki. W kii spłonęła trzyosobowa rodzina z Myszkowa, w tym pięcioletni chłopiec. Prokuratura przesłuchała Sebastiana Majtczaka po wypadku w charakterze świadka. Wtedy – jak twierdzi osoba znająca sprawę – materiał do postawienia mu zarzutu był niewystarczający, sytuację zmieniła opinia biegłego i jego ustalenia uwzględniające także nagranie z chwil poprzedzających wypadek, jakie obiegło internet. Nie wiadomo, na ile prokuraturę „zmotywowały” presja społeczna i nagrania innych kierowców.
Obrońca kierowcy bmw, mec. Bartosz Tiutiunik, jeszcze przed zatrzymaniem Matczaka poinformował, że złożył wniosek o list żelazny – chce,by jego klient odpowiadał w procesie z wolnej stopy i nie został aresztowany.
Kierowca bmw wcale się nie ukrywał?
– Zatrzymanie mojego klienta nie zmienia tej sytuacji. Nadal chcemy, by sąd rozpatrzył nasz wniosek o list żelazny – mówi nam mec. Tiutiunik. Podkreśla, że Majtczak posługiwał się paszportem niemieckim i nic nie wie o trzecim, rzekomo fałszywym. – Paszport jest wydany na jego nazwisko, opłacając hotel, używał również karty kredytowej na własne nazwisko. To dowód na to, że nie ukrywał się – podkreśla obrońca. Co robił więc w Turcji, a potem w Dubaju? – Nie mam wiedzy na ten temat – stwierdził mec. Tiutiunik.
Szacunkowe koszty konwoju ekstradycyjnego z ZEA według KGP to około 40 tys. zł – podejrzanego musi konwojować trzech funkcjonariuszy. Będzie to pierwsza ekstradycja z tego kraju do Polski.