Konfederacja nie będzie po wyborach potrzebna opozycji – mówi Marek Sawicki, były minister rolnictwa, poseł PSL.
Marek Sawicki
Kwestia bezpieczeństwa w związku z agresją Rosji jest ważna w kampanii, ale relacje z Ukrainą zeszły na dalszy plan. Dlaczego?
Rząd świadomie nie utrzymał dobrych relacji z Ukrainą w związku z wyborami parlamentarnymi. Rządzący mieli 19 miesięcy na to, żeby rozwiązać kwestie eksportu ukraińskich towarów żywnościowych do innych części świata. Niestety nie zrobił nic, nie uruchomił taboru kolejowego ani nie zwiększył przepustowości bałtyckiego terminala zbożowego. Kiedy PiS-owi zaczęła zagrażać z prawej strony Konfederacja, rozpoczął retorykę anty-ukraińską. Przypomnę, że embargo z kwietnia, które wprowadziła Polska na wszystkie produkty żywnościowe z Ukrainy zostało po kilku dniach zniesione i ograniczyło się do czterech rodzajów roślin. W maju wszyscy europosłowie PiS-u głosowali za przedłużeniem bezcłowego importu żywności z Ukrainy do Europy. Problem polega też na tym, że tranzyt pszenicy, rzepaku i słonecznika odbywa się naszymi środkami transportu, blokując dostęp dla polskich produktów. W magazynach zalegają jeszcze produkty z poprzedniego roku.
Dlaczego rząd nic nie zrobił? Była w tym kalkulacja polityczna?
W mojej ocenie nie było w tym żadnej kalkulacji. Polską rządzą nieudacznicy, którzy nie są w stanie przewidywać na trzy–cztery miesiące do przodu. Nie mówiąc już o perspektywie kilkuletniej. Już 19 miesięcy trwa wojna w Ukrainie, a minister Robert Telus podpisuje umowy z Ukrainą i Litwą na reeksport produktów przez terytorium Polski, ale z kontrolą na Litwie. Jeżeli w porcie na terenie Kłajpedy służby inspekcyjne stwierdzą, że produkty ukraińskie nie spełniają norm, to cofną je do Polski, a nie do Ukrainy. Jestem zdumiony, że tak duże państwo jak Polska, które posiada pięć różnych inspekcji w zakresie bezpieczeństwa żywności – nie jest w stanie sprawdzić, jakie produkty powinny być przewożone przez Polskę tranzytem. Mało tego, część tych produktów nadal jest lokowana na rynku polskim. Nie rozwiązano problemu reeksportu produktów żywnościowych do tych regionów świata, w których panuje głód. Zamiast tego otworzono ukraińskim agroholdingom możliwość zbycia produktów żywnościowych na bogatszym rynku europejskim.
Rozumiem pana argument, że stoją za tym wielkie holdingi, ale prezydentowi Zełenskiemu chodzi o to, żeby wyżywić swój naród, który toczy wojnę. Jak możemy unormować nasze relacje?
Zełenski nie martwi się o wyżywienie swojego narodu, tylko o to, że w międzynarodowych holdingach zablokowany został również wielki transnarodowy kapitał. Niewykluczone, że część z tych firm zarejestrowana jest w rajach podatkowych. Zełenski martwi się głównie o to, żeby zamrożony kapitał nie pozostał w jego kraju, Ukraińcy nie są przecież w stanie zjeść tego wszystkiego, co produkują. UE nie skorzystała z podpowiedzi PSL-u sprzed roku i nie wprowadziła kaucji wwozowych, które są najlepszym kontrolerem przewozu produktów przez terytorium UE, bo wpłacane są na granicy z Ukrainą, a wypłacane po opuszczeniu strefy celnej UE.
Kaucje wwozowe są najlepszym kontrolerem przewozu JERZY DUDEK produktów
Dlaczego nie wprowadzono kaucji?
Nie rozumiem tego. Był taki czas, w którym polski komisarz rolnictwa rozważał taką opcję, ale chyba nawet nie zgłosił tego pomysłu, bo nie słyszałem o tym pomyśle od polityków PiS-u. Dzisiaj jak mantrę powtarzają, że kaucja jest niedozwolona. Jeżeli w maju jednoznacznie głosowali za tym, żeby UE bezcłowo przyjmowała wszystkie produkty ukraińskie, to w tym kontekście byłoby to nieracjonalne. Ale gdyby mówili to samo w Brukseli, co mówią dzisiaj rolnikom w Polsce, i bronili polskiego rynku, to z pewnością wprowadziliby kaucje.
Jacek Czaputowicz, były szef MSZ, wskazywał, że odmowa wzięcia karty referendalnej będzie tożsama z ujawnieniem swoich poglądów politycznych. To rzeczywiście problem?
Tak, to realna groźba, bo w społecznościach lokalnych będzie widać, kto za kim się opowiada na podstawie tego, czy wziął kartę z pytaniami referendalnymi. W określonych gminach rządzą różne partie i w zależności od tego ludzie będą zastanawiać się, czy ujawnić swoje preferencje wyborcze. Następnego dnia pójdą przecież do urzędu załatwiać jakąś sprawę, np. wniosek o dofinansowanie, a ta wiedza może wpłynąć na decyzje urzędnika. Kiedy składa się wniosek o określone dofinansowanie do agend rządowych, od razu pytają cię o preferencje wyborcze i stosunek do rządzącej partii. Czaputowicz wie, jak funkcjonuje PiS od środka i pamięta czasy PRL-u, więc jasno może stwierdzić, że obecna sytuacja ma wiele elementów wspólnych. Ponownie część ludzi boi się władzy.
Czy wyobraża pan sobie po wyborach koalicję anty-PiS z udziałem Konfederacji?
Opozycja demokratyczna ma jeszcze dziesięć dni na intensyfikację kampanii i dotarcie do wyborców. Wierzę, że Konfederacja nie będzie opozycji do niczego potrzebna.
— współpraca Karol Ikonowicz